
Przy ul. Lipowej 4 w Białymstoku czas się zatrzymał, chociaż zegarki chodzą tam idealnie. W małym centrum usługowym, ukrytym między restauracją a bankiem, zapukać można do najstarszego zegarmistrza w Białymstoku. Jerzy Jabs naprawiał zegarki z całego świata i zwykł mawiać: rzeczy niemożliwe wykonuję od ręki, cuda zajmują mi trochę czasu. Nic dziwnego, że na herbatkach w swojej pracowni gościł Mieczysława Fogga i Hankę Bielicką.
Na ścianie pana pracowni wisi dyplom mistrzowski z 1967 roku. A jak to się zaczęło?
Pani pyta kiedy się zaczęło, a ja się zastanawiam, kiedy minęło (śmiech). Zawodu zacząłem się uczyć naprzeciwko białostockiego kina Pokój, przy cerkwi, gdzie obecnie sprzedają torebki. Ale nie od razu zegary naprawiałem, bo przede wszystkim trzeba było u mistrza Jakucia napalić w piecu, węgla nanosić, posprzątać lokal, no i trunek czasem podać.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień