Wypaleni zawodowo. Kto i jak ma im pomóc? "Ratujemy się intuicyjnie"

Czytaj dalej
Fot. fot. ilustracyjne Getty Images
Małgorzata Oberlan

Wypaleni zawodowo. Kto i jak ma im pomóc? "Ratujemy się intuicyjnie"

Małgorzata Oberlan

Wypalenie zawodowe od 2022 roku widnieje już w Międzynarodowej Klasyfikacji chorób WHO. W Polsce L4 na z tego tytułu jeszcze nie dostaniemy, ale wypalonych psychiatrzy wysyłają coraz częściej na chorobowe z racji diagnozowanej "przy okazji" depresji. Wielu do lekarza nie dociera, tylko próbuje ratować się intuicyjnie.

Obejrzyj: Kulisy sesji fotograficznej Siła Kobiet 2022
[video]33557[/video]

Skrada się powoli, często latami. Gdy już wybucha, to z potężną siłą. Zaczyna się od przemęczenia pracą, a doprowadza do totalnego wyczerpania fizycznego i psychicznego. Kłopoty z koncentracją, brak satysfakcji nie tylko z pracy, ale w ogóle z życia, drażliwość, apatia, wreszcie - automatyzm działania i ograniczanie do minimum kontaktów społecznych. Tak może wyglądać postępujące wypalenie. Alce scenariuszy bywa więcej.

Wypalenia zawodowe i jego fazy

Wypalenie zawodowe ma kilka faz. Samodzielnie bądź z pomocą pracodawcy, rodziny i przyjaciół można ratować się w początkowych. W końcowej, gdy jak Sebastian praktycznie nie możesz już wstać z łóżka, pomóc musi specjalista. I nie jest prawdą, że wypalają się tylko przedstawiciele profesji związanych z pomaganiem innym oraz ludzie z długim stażem. To mity. Wypalenie dotyka każdej branży zawodowej i nie omija młodych.

[polecane]23945993,23814011,23336143,23954401;1;Polecamy[/polecane]

Równie ważne jak charakter pracy i sposób jej zorganizowania są cechy osobowości pracownika. Łatwiej wypalają się neurotycy, introwertycy, perfekcjoniści i ci przesadnie ambitni. - Tacy jak ja. Albo: taka jak ja jeszcze rok temu - mówi Mirka.

Mirka. "Słoik" w stolicy wypalony w korporacji

Mirka, 35-letnia signgielka rodem z Torunia, robiła karierę w korporacji w Warszawie. Nadal pracuje w dziale zajmującym się handlem zagranicznym swojej firmy, ale - jak mówi - już nie szaleje. Nie ściga się "na realizację celów" z kolegami, nie pracuje do nocy, wyłącza służbowy telefon i laptopa na weekendy. Ma za sobą etap zawodowego wypalenia.

-Co mi pomogło? Rozmowa z psycholożką, przewartościowanie życiowych celów, długi urlop i rozkręcenie własnego interesu (to sklep internetowy z rękodziełem). Powoli przygotowuję się do odejścia z "korpo" - nie kryje.

Poznaj ciekawe grupy lokalne na Facebooku:

Mirka przyznaje, że bardzo chciała osiągnąć w stolicy sukces. Taki, który podziwiać będzie rodzina i znajomi w Toruniu. Sukcesem miało być wspięcie się w korporacyjnej hierarchii do stanowiska, które brzmieć będzie dumnie i z którym wiązać się będą odpowiednie zarobki. Takie, które przełożą się na samochód i mieszkanie w stolicy.

-Aby awansować, trzeba w naszej firmie mieć wymierne osiągnięcia - tak mi się naiwnie wydawało. Wyrabiałam więc dwieście procent normy, rywalizowałam z kolegami "na cele", wolny czas poświęcałam zdobywaniu nowych klientów. Klapki z oczu mogły mi spaść, gdy awansował krewny dyrektora, a nie ja. Nie spadły, a ja spalałam się dalej. Moim szefom to pasowało; zadań mi tylko dokładano, presja rosła - opowiada Mirka.

Z czasem zamiast sukcesów było zniechęcenie, drażliwość, kłopoty z koncentracją. Potem zaczęły problemy ze snem i nawracające migreny. Wreszcie - weekendy i święta, podczas których wyczerpana fizycznie i psychicznie nie miała już na nic. Ani ochoty. -Przełomem było Boże Narodzenie, na które nie byłam w stanie dotrzeć do domu. Z Torunia przyjechał po mnie brat. Potem był psycholog, urlop, przewartościowywanie wszystkiego. Dziś już wiem, że moja firma nie chroni takich jak ja przed wypaleniem zawodowym. Dlatego na spokojnie przygotowuje się do odejścia z korporacji - kończy Mirka.

Sebastian i Beata. Oddani innym ludziom, którzy nie mogli zasnąć i odpocząć

-Aaa, pan z mediów? Nie pierwszy, nie ostatni - usłyszał Sebastian u psychiatry. Jest dziennikarzem z kilkunastoletnim stażem, pracującym w branży medialnej w Kujawsko-Pomorskiem. Jak wielu był przekonany, że jego przypadek lekarz "od duszy" uzna za wyjątkowy. A tu okazało się, że takich są dziesiątki...

[polecane]22534737,23957907,22863623,23852129;1;Zobacz koniecznie[/polecane]

- Praca pod presją czasu i oczekiwań, gonienie terminów, nadmiar obowiązków zrzucanych na barki coraz mniejszej liczby pracowników- tak to u mnie wyglądało latami. W pewnym momencie nawet z kolejnego w roku długiego urlopu wracałem wyczerpany, nie mogłem zasnąć, a jak już to się udawało - nie miałem ochoty i siły wstać. W gabinecie u psychiatry usłyszałem o wypaleniu zawodowym i towarzyszącej mu depresji. Lepiej zaczęło być po około miesiącu, gdy zaczęły działać antydepresanty - opowiada dziennikarz.

W firmie Sebastiana nie ma żadnego programu profilaktycznego, zapobiegającego wypaleniu. Nieco inaczej było u Beaty - byłej już terapeutki zajęciowej, która pracowała głównie z osobami niepełnosprawnymi myślowo. - Mieliśmy w pracy szkolenia na temat wypalenia zawodowego; wskazówki, jak rozpoznać jego syndromy i tym podobne. Nie myślałam jednak, że kiedykolwiek mnie to dotknie - podkreśla Beata.

Beata dobija do pięćdziesiątki i mieszka w średniej wielkości mieście w Kujawsko-Pomorskiem. U niej również wypalenie doprowadziło do wyczerpania, kłopotów ze snem, niemożnością odpoczynku. - Sygnałem alarmowym dla mnie i życzliwych koleżanek z pracy były sytuacje, w których ja - taka przecież empatyczna i oddana naszym podopiecznym - zaczęłam być wobec nich cyniczna, a nawet agresywna. Dnia, w którym krzyczałam na dawniej ulubionego Michała, nigdy nie zapomnę - wspomina.

To, że dopadło ją wypalenie zawodowe, uświadomiła Beacie psychoterapeutka współpracująca z jej placówką. Podpowiadała wizytę u psychiatry, ale na to Beata nie była gotowa. -Najpierw wzięłam urlop. Potem była pandemia i ograniczenie naszych zajęć. Rok temu zmieniłam pracę na zupełnie inną, związaną z nieruchomościami. Poukładałam sobie w głowie i w życiu - kończy Beata.

Wypaleni w służbie zdrowia. Jak uniknąć przeciążenia pracą, gdy brak kadr?

Służba zdrowia to miejsce pracy, w których z wielkim prawdopodobieństwem można się wypalić w szybkim tempie. I to niezależnie od tego, czy jest się pielęgniarką, ratownikiem medycznym, lekarzem czy managerem szpitala. To problem systemowy, który trudno rozwiązać tylko oddolnymi staraniami w poszczególnych przychodniach czy szpitalach. Mimo wszystko, "doły" próbują.

[polecane]23945993,23814011,23336143,23954401;1;Polecamy[/polecane]

-Ocenia się, że nawet połowa pracowników ochrony zdrowia zmaga się z zespołem wypalenia zawodowego. Problem ten nie omija więc również Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Toruniu. Zwłaszcza, że jesteśmy po niezwykle trudnym okresie pandemii COVID19 - nie kryje doktor Janusz Mielcarek, kardiolog i rzecznik tej lecznicy.

Jak toruńskie "Bielany", bo tak popularnie nazywany jest ten szpital, stara się wypaleniu zapobiegać? Rzecznik zapewnia, że robi, co może. -Dyrekcja poprzez gratyfikację finansową czy wprowadzone systemy motywacyjne w postaci premii, nagród i wyróżnień może w pewien sposób wpływać na zmniejszenie ryzyka wypalenia, podnosząc satysfakcję z wykonywanej pracy. Ważne jest także budowanie odpowiedniej atmosfery w miejscu pracy i zapewnienie właściwej komunikacji pomiędzy pracownikami. Dużo trudniej jest jednak uniknąć nadmiernego przeciążenia pracą w sytuacji permanentnych braków kadry medycznej - mówi wprost doktor Mielcarek.

W ocenie rzecznika "Bielan" to właśnie wypalenie wynikające z przeciążenia pracą jest jednym z istotniejszych powodów, dla których ludzie odchodzą i szukają pracy poza szpitalem. I toruńska lecznica wojewódzka nie jest tutaj żadnym ewenementem - podobnie jest przecież w całym kraju.

Po sąsiedzku, w miejskim szpitalu w Toruniu, problem też dobrze znają. I też zapewniają, że robią, ile mogą. - Z pracownikami rozmawiają psycholodzy zatrudnieni w naszym szpitalu. Lekarze mogą liczyć na rozmowę motywującą z zastępcą dyrektora ds. lecznictwa. Organizujemy też dla pracowników wykład pod hasłem "Wypalenie zawodowe - czy coś robimy nie tak?". Poprowadzi go Zbigniew Kowalski, posiadający 23-letnie doświadczenie w prowadzeniu zajęć w zakresie rozwoju kompetencji miękkich personelu medycznego- wylicza Marzenna Strahl, kierownik działu zarządzania i obsługi pacjenta w Specjalistycznym Szpitalu Miejskim w Toruniu.

Pracownicy socjalni. Mówią o sobie, że spalają się jak iskry

-Najszybciej płoną ci najbardziej zaangażowani. Kilku takich stosunkowo młodych pamiętam do dziś. My, stara kadra, chyba lepiej potrafimy się przed wypaleniem bronić. Robimy to od lat, jakoś tak intuicyjnie, może po omacku, bo przecież nie tak dawno jeszcze się o tym wypaleniu tak fachowo nie mówiło - zauważa Irena, pracownica socjalna z ponad dwudziestoletnim stażem pracy.

Stres, przeciążenie obowiązkami, powtarzające się sytuacje kryzysowe u podpopiecznych, a do tego - niestety - wciąż niesatysfakcjonujące zarobki. To tylko kilka powodów, dla których "socjalni" są narażeni na wypalenie zawodowe. Pracują jednak w ośrodkach, w których akurat z dostępem do wsparcia psychologicznego nie powinno być dostępu. To zawsze szansa na to, by przynajmniej kogoś przed wypaleniem ustrzec.

Jak ta profilaktyka wygląda w Toruniu? - Organizujemy szkolenia. Na przykład w 2019 roku została u nas przeprowadzona superwizja pracy socjalnej dla asystentów rodziny i pracowników socjalnych (skorzystały z niej łącznie 33 osoby). W ubiegłym roku natomiast mieliśmy szkolenie „Profilaktyka stresu i wypaleniu zawodowemu – wspieranie pracowników socjalnych w sytuacji sinego stresu związanego z wykonywanym zawodem" (w tym akurat uczestniczyło 20 pracowników). Dla osób chętnych, które czują się wypalone zawodowo, jest możliwość udziału w indywidualnych formach szkoleń w tym zakresie. Zapewniamy tez pomoc psychologa. A już taką dodatkową formą zapobiegania stresowi jest też możliwość skorzystania z kart sportowych dofinansowanych z ZFŚS - wylicza Przemysław Woltman z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Toruniu.

Chcesz zadbać o pracowników? PIP pomaga: fachowo i bezpłatnie

A nauczyciele, policjanci, urzędnicy? A pracownicy wymiaru sprawiedliwości? A zagonienie, zestresowani, przemęczeni wyrobnicy firm prywatnych? Jak wspomnieliśmy na wstępie, wypalenie dopaść może przedstawiciela każdej profesji. Świadomość tego, że pracodawca może, a wręcz powinien - także we własnym, dobrze pojętym interesie - zapobiegać wypaleniu zawodowemu wciąż jest za niska. Wielu szefów słysząc o sprawie usztywnia się, bo od razu widzi na horyzoncie dodatkowe koszty: szkoleń, wdrożeń etc.

Tymczasem fachową i całkowicie bezpłatną pomoc oferuje w całym kraju np. Państwowa Inspekcja Pracy. Aby przystąpić do jej programu profilaktycznego, wystarczy zgłosić się do najbliższego Okręgowego Inspektoratu Pracy.

Pracodawca przystępujący do programu profilaktycznego może wybrać sobie jedną z trzech ścieżek jego realizacji w jego zakładzie pracy. Pierwsza to tylko (ale czasem "aż") jedynie szkolenie na temat przeciwdziałania stresowi i innym zagrożeniom psychospołecznym w pracy. Druga to już o wiele więcej. Obejmuje przeprowadzenie badania stresogenności cech pracy przy użyciu tzw. skali ryzyka psychospołecznego, przygotowanie raportu zawierającego ocenę zagrożeń występujących w firmie oraz raport ze wskazaniem dobrych praktyk.

Najszersza jest ścieżka trzecia. Oznacza, że w firmie zrealizowane zostaną wszystkie powyżej opisane działania, ale badanie stresogenności zostanie powtórzone i oceniany będzie postęp. To już najbardziej wymierna profilaktyka, którą PIP oferuje: od szkolenia, diagnozy i zaleceń po sprawdzenie efektów.

WAŻNE. Dla szefa: pracownik często jest na L4? Nie musi migać się od pracy. Może być wypalony!

*Jeśli codziennie lub przez zdecydowaną większość dni w tygodniu pracy pracownik ma problem z koncentracją i zaangażowaniem się w obowiązki zawodowe, to może być sygnał, że zaczyna wypalać się zawodowo. Szczególnie, jeśli wcześniej te same obowiązki pochłaniały całą jego uwagę i dawały satysfakcję.

*Brak efektów z wykonywanej pracy to kolejny sygnał na to, że pracownik może być na drodze ku wypaleniu. Nie należy jednak pierwszego niepowodzenia zrzucać na barki wypalenia. Nawet najlepszym zdarza się gorszy dzień. Może to równie dobrze być skutkiem zbyt wielu obowiązków. Warto obserwować, czy sytuacja się nie powtarza stosunkowo często oraz przeanalizować, czy zakres obowiązków nie jest zbyt obszerny

*To, że pracownik nieustannie skarży się na ból głowy czy brzucha bądź permanentnie przebywa na L4, nie musi oznaczać migania się od pracy. Może to być oznaka wypalenia zawodowego, które niekorzystnie odbija się na zdrowiu, może wpływać na choroby serca, udary, otyłość, bóle głowy i mięśni, a nawet być przyczyną depresji. (Za: Zielonalinia.gov.pl)

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.