Tȟašúŋke Witkó

Wódz nadaje. Samotność decydenta i obawy obserwatora

Wódz nadaje. Samotność decydenta i obawy obserwatora
Tȟašúŋke Witkó

Gdy oglądacie Państwo tuzów tego świata - ludzi trzęsących globem - to prawie zawsze otacza ich krąg doradców i pomocników.

Każdemu przemarszowi prezydenta czy premiera towarzyszy wianuszek odzianych w drogie garnitury mężczyzn i starannie ufryzowanych kobiet, którzy sprawiają wrażenie będących w stanie przewidzieć każde kolejne zderzenie płyt tektonicznych. Ba, jeśli przyjrzeć się lepiej licom tych politycznych apostołów, wtedy można odnieść wrażenie, że tak naprawdę to jedynie dzięki ich złotym wskazówkom życie oficjela składa się z sukcesów. Jest pewne podobieństwo do ekipy bokserskiej odprowadzającej mistrza do ringu - ktoś rozpycha napierający tłum kibiców, inny eksponuje zdobyte dotychczas pasy, a kolejny poklepuje pięściarza po ramionach, dodając mu otuchy. Problem polega na tym, że po ceremonii powitania zawodnik pozostaje w ringu sam, a rola jego kamratów sprowadza się do wykrzykiwania rad z narożnika. Tak samo jest w polityce - przy podejmowaniu kluczowych decyzji, niewielu chce wziąć na siebie odium odpowiedzialności i po wyartykułowaniu półgębkiem ogólnikowej recepty, suflerzy usuwają się w cień. Wtedy za wszystko odpowiada podpisujący dokument i nic nie doskwiera mu bardziej, niż samotność decydenta.

Decydent, obecnie jeden z garstki najważniejszych na świecie, budzi moje poważne obawy.

Naturalnie, Państwo wiedzą, że mam na myśli Josepha Bidena, 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych, którego braki intelektualne stały się już przysłowiowe, a niezadowolenie w zarządzanym przez niego państwie rośnie w postępie geometrycznym. Nie jestem także przekonany co do jakości działań pierwszego żołnierza Ameryki, przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, gen. Marka Milleya, który zasłynął telefonicznymi, nieuprawnionymi układami z Chińczykami, czynionymi poza plecami i bez wiedzy Donalda Trumpa.

Nie usiłuję nikogo straszyć, ale w obecnej sytuacji międzynarodowej winien jestem każdemu przedstawienie sytuacji realnej.

Sytuacja realna jest taka, że naprzeciwko wymienionych powyżej osób stają do konfrontacji: radziecki eksszpieg - Władimir Putin - i jego szef MSZ, Siergiej Ławrow, dyplomata jeszcze z czasów ZSRR. Analiza poczynań Rosji w ostatniej dekadzie nie może napawać optymizmem demokratycznego świata i wyniku rozstrzygnięcia starcia nikt nie powinien być pewien. NATO, oparte głównie na potędze militarnej Stanów Zjednoczonych, musi zwiększyć swoją aktywność na Starym Kontynencie i to przy ograniczonym wsparciu Pentagonu, przerzucającego siły i środki w rejon Oceanu Spokojnego, gdzie szykuje się przeprawa z Państwem Środka. Kilka najbliższych tygodni i „papierek lakmusowy” w postaci natężenia nękania Ukrainy przez Rosję, odpowiedzą nam na wszystkie obecnie stawiane pytania. Jeśli Kijów nie dopuści do przewrotu pałacowego i z pełną mocą ruszy z przygotowaniami do obrony granic, wtedy możemy domniemywać, że nikt nie porozumiał się nad ukraińskimi głowami. Ja nie staram się przewidzieć przyszłości, bowiem zdarzyć może się dosłownie wszystko, a o nowym podziale łupów i tak rozstrzygną wielcy tego świata, więc tutaj znów kluczowa będzie odporność psychiczna podczas chwil samotności decydenta.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.