W kotłowni spotyka się chciwość sprzedawców i klientów. Byłem tam
O świecie finansowych naciągaczy mówi Mateusz Ratajczak, autor książki „Łowcy z kotłowni”, który zatrudnił się w firmie nabierającej klientów na inwestycje na rynku walutowym Forex
Obiecują milionowe zyski z inwestycji w złoto, kryptowaluty, nawet warzywa czy śmieci. Zawodowi oszuści są w stanie omamić każdego?
Oczywiście, że tak. Każdy z nas lubi myśleć o sobie: mnie na pewno to nie spotka. Pokutuje przekonanie, że udaje się nabierać głównie ludzi starszych, naiwnych. Raz metodą na wnuczka, innym na policjanta, listonosza. Tymczasem ofiarami oszustów padają także osoby młodsze, wykształcone, prowadzące własne biznesy, po których nie spodziewalibyśmy się, że dadzą się omamić obietnicą łatwego i szybkiego zysku. Potwierdzają to sprawy sądowe i historie ludzi, którzy potrafili zainwestować wszystko, co mieli, wyczyścić konta, sprzedać dom, mieszkanie. Metod oszustwa jest tak wiele, że każdego można omamić. I każdy musi uważać.
W swojej książce opisuje pan tzw. kotłownie. Co to za miejsca?
Kotłownia to takie specyficzne call center. Zatrudnione tam osoby mają za zadanie „siedzieć na słuchawce i wydzwaniać do klientów”. Takie rozmowy w niczym nie przypominają kontaktów telefonicznych z przedstawicielami banków, operatów komórkowych czy ubezpieczycieli. W kotłowni ma być szybko, głośno, agresywnie. Ma kipieć od emocji. Bo tam, gdzie wchodzą one w grę, trudniej podjąć rozsądną decyzję, a łatwiej stracić głowę. W takich miejscach chciwość sprzedawców spotyka się z chciwością klientów. Myślę, że każdy z nas ma w sobie taki mały gen chciwości, a zadaniem pracowników takich firm jest go obudzić. Pomaga w tym cała lista rytuałów. Podczas codziennych rozmów motywacyjnych liderzy zespołów uderzają w krzesła, skaczą po stołach i przekonują swoich pracowników, że jeśli dziś nie dadzą z siebie wszystkiego najpewniej wylądują w spożywczaku albo galerii handlowej, zarabiając marne grosze. Po biurach krążą ludzie z megafonami, telewizory i radia są odpalone na maksa. Wszystko po to, żeby klient, który odbierze telefon, uwierzył w iluzję, że po drugiej stronie słuchawki jest świat wielkiej finansjery. I może w nim uczestniczyć, zarabiać.
Czytaj więcej:
- W jaki sposób trafił do jednej z takich firm?
- Sprzedawcy zatrudnieni w kotłowniach mówią o swoich klientach „ofiary”, „frajerzy”. Na proponowanych przez nich inwestycjach wszyscy tracili?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień