Jakub Pikulik

Tak, Przystanek może nam odjechać

Uczestnicy Przystanku nie chcą aby w „ich” imprezę ingerowali politycy Fot. Mariusz Kapała Uczestnicy Przystanku nie chcą aby w „ich” imprezę ingerowali politycy
Jakub Pikulik

- Tu nawet nie chodzi o pieniądze. Może być tak, że brak jednej urzędniczej pieczątki położy nam festiwal - mówi Jurek Owsiak.

Tak, słyszeliśmy o tym, że może to być ostatni Woodstock. W końcu mamy w Polsce dobrą zmianę - śmieją się ludzie z Poznania. Ale po chwili Andrzej, Kaśka, Tomek i Robert przybierają poważne miny. - Ta pie... polityka wkradła się już nawet na ten festiwal. Tak nie powinno być. To jest nasze miejsce. Przyjeżdżamy tu z własnej woli, z własnej woli taplamy się w błocie, chodzimy późno spać, pijemy piwo, słuchamy muzyki i robimy wszystko na co mamy ochotę. Przestrzegając przy tym przyjętych na Woodstocku zasad. Tu nie pomogą płoty, ochrona i policja. To ludzie sprawiają, że na tej imprezie jest bezpiecznie. Ale urzędasy w Warszawie czy innych miastach tego nie rozumieją - mówią młodzi ludzie.

Naszej rozmowie przysłuchuje się Mariusz Łakomski. To 32-latek ze Szczecina. - Byłem na wszystkich Przystankach Woodstock w Kostrzynie. I nigdy, ale to nigdy nie widziałem przejawów agresji, nietolerancji, czy innego tego typu syfu. Tu nikt nie odważy się wyśmiewać inności, bo zaraz zostanie spacyfikowany przez pozostałych. To w tym festiwalu jest piękne. Tu odmienność nie jest wadą. Ludzie na wózkach inwalidzkich, obcokrajowcy, z innym kolorem skóry, czy w dziwacznych ubraniach. To nie ma znaczenia. Tu każdy jest równy - mówi chłopak.

Na woodstockowym polu chyba każdy słyszał już o tym, że 22. Przystanek Woodstock może być ostatnim. Ale niewielu w to wierzy. - Minie rok, ochłoną emocje, urzędnicy może w końcu pojmą, że zabijając Woodstock zabiją coś pięknego. I się opamiętają. W to wierzę. Trzeba w to wierzyć - przyznaje Kamila, 21-latka z Zielonej Góry.

Jak będzie? Tego nie wie nikt. Sam Jurek Owsiak nie jest pewny jaka będzie przyszłość „Najpiękniejszego festiwalu na świecie”. - Jeśli o konkretnych decyzjach zostaniemy poinformowani odpowiednio wcześnie, to jesteśmy w stanie je spełnić. Nawet, gdyby oznaczało to dodatkowe koszty, to jesteśmy w stanie je udźwignąć z pomocą naszych niezawodnych sponsorów. Oczywiście nie w nieskończoność. Ale nie jesteśmy w stanie przeskoczyć decyzji urzędników. Jeśli jakiś urzędnik zażąda, żebyśmy wszystkie drogi na polu wyasfaltowali, to nie będziemy tego w stanie zrobić - mówi Jurek Owsiak.

O 2 miliony złotych tegoroczny Przystanek Woodstock może być droższy od ubiegłorocznego

Już w tym roku uznanie Przystanku Woodstock 2016 za imprezę podwyższonego ryzyka pociągnęło ze sobą ogromne koszty. Przypomnijmy, pole trzeba było ogrodzić blisko siedmiokilometrowym płotem, zatrudniono dwa razy więcej ochroniarzy, wprowadzono strefy wolne od alkoholu i kontrole na bramkach. To wszystko kosztuje. Ile? Z pewnością grubo ponad milion złotych. Przyjmując, że w poprzednich latach rozkręcenie darmowego festiwalu kosztowało organizatorów 8 mln zł, to w tym koszty mogą oscylować w okolicach 10 mln zł.

O polityce oficjalnie nikt głośno nie mówi. Odcina się od tego wojewoda Władysław Dajczak, burmistrz Kostrzyna Andrzej Kunt, policja. Wszyscy zgodnie twierdzą, że chodzi o bezpieczeństwo. Wpływ na uznanie Przystanku Woodstock imprezą podwyższonego ryzyka miały mieć m. in. zamachy terrorystyczne w Europie i bliskość imigrantów, którzy mieszkają w Niemczech kilkanaście kilometrów od Kostrzyna. Ale woodstockowicze wiedzą swoje.

- Jak nie polityka, to co? Przez lata policja mówiła, że to najbezpieczniejszy festiwal. Tak samo jak wojewoda, któremu policja podlega. Teraz do władzy doszedł PiS i nagle Woodstock jest imprezą podwyższonego ryzyka. Wojewoda jest z PiS-u, policja podlega wojewodzie, a PiS nienawidzi Owsiaka. Tak to działa - twierdzi Michał Niewiadomski. Ma 36 lat, przyjechał na Woodstock z Zielonej Góry. Pamięta jeszcze przystanki w Żarach.

- Nieodmiennie zapraszam na Przystanek Woodstock pana wojewodę. Szkoda, że wziął pan urlop, bo to jest pana ziemia, to także pana festiwal. Powinien pan być dumny z tego festiwalu i być tutaj razem z nami. Ale wiem, że ktoś będzie pana zastępował, w związku z tym będziemy chcieli oczarować pana urzędników tym miejscem - mówi Jurek Owsiak. W biurze prasowym wojewody potwierdzono nam, że Władysław Dajczak w czasie Przystanku Woodstock jest na urlopie.

Jakub Pikulik

Dziennikarzem "Gazety Lubuskiej" jestem od 2008 r. Niemal od początku moja praca w GL związana jest z działem internetowym. To obecnie najbardziej dynamicznie zmieniająca się dziedzina pracy dziennikarza. Zajmuję się sprawami całego regionu. Poruszam tematy społeczne, ekonomiczne i inne. Często przygotowuję materiały kryminalne, informacje dotyczące wypadków i głośnych akcji lubuskiej policji. Zajmuję się również sprawami dotyczącymi Kostrzyna nad Odrą i całego powiatu gorzowskiego.


A prywatnie? Mieszkam w podgorzowskiej Kłodawie. Interesuję się historią regionu. Uwielbiam górskie wycieczki piesze i rowerowe. Od kilku lat pasjonuję się też strzelectwem sportowym. 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.