Sprawa Ukrainki Oksany: Przedsiębiorca Jędrzej C. uniknie kary. Sąd warunkowo umorzył jego sprawę

Czytaj dalej
Fot. Norbert Kowalski
Norbert Kowalski

Sprawa Ukrainki Oksany: Przedsiębiorca Jędrzej C. uniknie kary. Sąd warunkowo umorzył jego sprawę

Norbert Kowalski

Jędrzej C., biznesmen spod Środy Wielkopolskiej, który został oskarżony o narażenie na utratę życia lub zdrowia Ukrainki Oksany, która pracowała nielegalnie w jego firmie, uniknie kary. Sąd warunkowo umorzył postępowanie wobec niego na dwa lata.

– Materiał dowodowy był jednoznaczny i potwierdził, że zarzuty postawione oskarżonemu były słuszne. Sam oskarżony nie kwestionował go przed sądem i oświadczył, że w pełni przyznaje się do czynów. Jednak analizując materiał dowodowy, sąd uznał, że można zastosować warunkowe umorzenie postępowania – mówił sędzia Jacek Kamiński.

O sprawie Oksany zrobiło się głośno na początku lutego. Wtedy to wyszło na jaw, że kobieta, która wraz z siostrą Natalią pracowała w firmie Jędrzeja C. pod Środą Wielkopolską, na początku stycznia doznała udaru. Chociaż mężczyzna początkowo, jak przekonywał, chciał zawieźć Oksanę do szpitala, ostatecznie zatrzymał się na przystanku autobusowym, skąd zadzwonił na pogotowie.

Śledztwo wszczęła prokuratura rejonowa w Środzie Wielkopolskiej. Ta w czerwcu oskarżyła Jędrzeja C. m.in. o nieudzielenie pomocy Oksanie oraz narażenie jej na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Łącznie Jędrzej C. usłyszał 9 zarzutów. Groziło mu do pięciu lat więzienia.

Ostatecznie Jędrzej C. uniknie kary. Podczas środowego posiedzenia sąd rejonowy w Środzie Wielkopolskiej umorzył wobec niego warunkowo postępowanie na okres dwóch lat. Wniosek o takie rozwiązanie składał adwokat Krzysztof Urbańczak, obrońca Jędrzeja C.

– Mój klient przyznał się do winy, wyraził skruchę, opowiedział jak było, wprowadził mechanizmy ochronne w firmie i przede wszystkim pojednał się z pokrzywdzoną oraz uiścił wszelkie obowiązki w ZUS

– mówił mecenas Urbańczak.

I dodawał: – Prowadzenie procesu karnego wobec przedsiębiorcy, który spanikował podczas dynamicznego zdarzenia, byłoby zbyt daleko idące. Cały ten proces, śledztwo na oczach mediów i całej Polski jest wystarczającą karą dla oskarżonego i przestrogą dla innych przedsiębiorców.

Z jego stanowiskiem zgadzał się mecenas Patryk Gracz, pełnomocnik pokrzywdzonej Oksany, który potwierdził, że Jędrzej C. przeprosił Oksanę, zapłacił za jej leczenie w szpitalu oraz zawarł porozumienie z Ukrainką, w ramach którego zobowiązał się do zapłaty odszkodowania.

Warunkowemu umorzeniu postępowania sprzeciwiał się za to prokurator Kamil Sokalski.

– Mam na względzie wszystkie okoliczności, o których mówił obrońca, czyli pojednanie się z pokrzywdzoną, zawarcie ugody, rekompensatę, ale zwracam uwagę, że są to okoliczności, które w mojej ocenie mogą mieć wpływ na ewentualny wymiar kary

– mówił prokurator Sokalski.

I dodawał: – W ramach warunkowego umorzenia postępowania podstawową przesłanką jest nieznaczna szkodliwość czynu. Życie i zdrowie człowieka to dobro o podstawowym znaczeniu. Swoim zachowaniem oskarżony spowodował realne zagrożenie życia lub zdrowia pokrzywdzonej. Społeczna szkodliwość czynu nie jest nieznaczna.

Ostatecznie po półgodzinnej naradzie sąd wydał wyrok. uznając Jędrzeja C. za winnego wszystkich zarzucanych mu czynów, lecz jednocześnie umorzył postępowanie na okres dwóch lat. Ponadto sąd orzekł nawiązkę w wysokości 10 tys. zł, którą mężczyzna musi zapłacić na rzecz pokrzywdzonej Oksany.

– Kwota rekompensaty została ustalona na takim poziomie, że pozwoli zapewnić rehabilitację. Ponadto oskarżony się przyznał i wyraził skruchę. Jędrzej C. jest też osobą niekaraną sądownie, a jego dotychczasowy tryb życia wskazuje na to, że nie jest osobą zdemoralizowaną. Nie stwierdzono też dramatycznych uchybień w jego firmie, a wszelkie procedury są na wysokim poziomie – uzasadniał sędzia Jacek Kamiński

I dodawał: – W związku z tym sąd stwierdził, że mimo iż sprawa była głośno komentowana, jeśli dojdziemy do jej istoty, okazuje się, że pan miał sprawę za niewpłacenie kilku tysięcy do ZUS oraz nie wezwał pogotowia, lecz sam podjął transport pokrzywdzonej Oksany a później uskutecznił inscenizację. Sam stan zdrowia zaistniał już wcześniej i utrzymywał się już prawdopodobnie od 24 godzin. Każdy miał możliwość w tym czasie wezwać pogotowie.

Jędrzej C. był obecny na środowym posiedzeniu sądu. Mężczyzna złożył wyjaśnienia, w których opisywał jak wyglądał przebieg wydarzeń.
Łukasz Gdak O sprawie Oksany zrobiło się głośno na początku lutego. Wtedy to wyszło na jaw, że kobieta, która wraz z siostrą Natalią pracowała w firmie Jędrzeja C. pod Środą Wielkopolską, na początku stycznia doznała udaru.

Sam Jędrzej C. był obecny na środowym posiedzeniu sądu. Mężczyzna złożył wyjaśnienia, w których opisywał jak wyglądał przebieg wydarzeń. Jak mówił, 8 stycznia, był w Warszawie i telefonicznie dowiedział się, że Oksana była w złym stanie, pod wpływem alkoholu i nie przyszła do pracy.

– Następnego dnia poszedłem zobaczyć, co się stało i ujrzałem panią Oksanę leżącą w łóżku. Chciałem przewieźć panią Oksanę do szpitala. Uznałem, że szybciej będzie ją zawieźć samemu niż wezwać pogotowie i czekać na jego przyjazd

– mówił Jędrzej C.

Ostatecznie Jędrzej C. nie dotarł do szpitala. – W trakcie drogi do Środy Wielkopolskiej uświadomiłem sobie, że pani Oksana i Natalia pracują u mnie nielegalnie. W związku z tym postanowiłem wezwać pogotowie, nie dojeżdżając do szpitala. Wymyśliłem historię na poczekaniu, że pani Oksana i Natalia nie są moimi pracownikami, ale przygodnie napotkanymi osobami, którym udzielam pomocy. Jednak dyspozytor pogotowia poinformował mnie, że nie mają wolnej karetki pogotowia i w związku z tym do tego czasu na miejsce zostanie skierowana policja – wyjaśniał przed sądem.

I dodawał: – Nie porzuciłem pani Oksany. W zatoczce autobusowej oczekiwałem na przyjazd policji lub pogotowia. Została zabrana bezpośrednio z mojego samochodu. Policjanci przenieśli panią Oksanę do radiowozu. Funkcjonariusze spisali moje dane i powiedzieli, że nie jestem już więcej potrzebny, dlatego odjechałem.

Jędrzej C. wyraził żal, że od razu nie zadzwonił po pogotowie.

– Nie wiem czy pomogłoby to pani Oksanie, ale na pewno uniknąłbym wielkich kłopotów i nagonki, która spadła na mnie i moją rodzinę. Sprawa potoczyła się w nieodpowiedni osób, ale to może być też przestrogą dla innych przedsiębiorców i osób, które mogą znaleźć się w takich okolicznościach

– mówił.

Wyrok sądu jest nieprawomocny. Prokuraturze przysługuje możliwość odwołania się od niego. Tuż po wyjściu z sali rozpraw prokurator stwierdził, że śledczy dopiero będą się zastanawiali nad ewentualnym odwołaniem. Z kolei obrońca Jędrzeja C. stwierdził, że sąd obiektywnie rozpatrzył tę sprawę.

Norbert Kowalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.