Rodzinny patent na seksbiznes. Takie rzeczy nie tylko w Toruniu!

Czytaj dalej
Fot. policja
Małgorzata Oberlan

Rodzinny patent na seksbiznes. Takie rzeczy nie tylko w Toruniu!

Małgorzata Oberlan

Seks i erotyka – tej branży wirus nie tyka. Rynek usług towarzyskich w pandemii ma się całkiem dobrze, a bezczelni sutenerzy występowali nawet o dotację z tarczy antykryzysowej! Interes szedł wyśmienicie również pani Wandzie i jej córce Kindze z Torunia, dopóki latem minionego roku nie rozbili go kryminalni. Jak się okazuje, rodzinny model prowadzenia seksbiznesu uskuteczniano też w innych regionach kraju...

O zatrzymaniu Wandy i Kingi Ł. oraz Mirosława K. i postawieniu im zarzutów czerpania korzyści z nierządu donosiliśmy w sierpniu 2021 roku. Obrotne torunianki z pomocą narzeczonego młodszej z nich od 2016 roku zarządzały prostytutkami, organizowały ich transport do klientów, dbały o reklamę i... podliczały zyski.

Według prokuratury, do końca lipca ubiegłego roku na seksbiznesie zarobić miały przynajmniej 2 miliony zł. Pieniędzy nie trzymały w skarpecie, tylko inwestowały w mieszkania. Na jakim etapie jest ta sprawa po pół roku?

Interes rozbity, śledztwo trwa, ale cała trójka jest już na wolności

Interes przedsiębiorczych torunianek rozbili kryminalni z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy w lipcu ub.r. Według ustaleń śledczych, pani Wanda i jej córka Kinga Ł. latami zarabiały na usługach prostytutek nie tylko w samym Toruniu, ale i we Wrześni (Wielkopolska) oraz w Kutnie (Łódzkie).

– Podejrzane przez blisko pięć lat ułatwiały uprawianie prostytucji. Zarządzały kilkoma kobietami, które świadczyły usługi seksualne. Organizowały ich transport, wynajmowały im apartamenty, pokoje w hotelu lub też mieszkania. Wszystko po to, aby czerpać korzyści z nierządu – przekazuje mł. insp. Monika Chlebicz, oficer prasowy KWP w Bydgoszczy.

Materiał dowodowy świadczy o tym, że od czerwca 2016 r. do końca lipca minionego roku pani Wanda i jej córka mogły zarobić nie mniej niż 2 mln złotych. – Chcąc legalnie wprowadzić te pieniądze do obrotu, kupiono kilka nieruchomości w Toruniu o wartości około miliona złotych. Z informacji uzyskanej przez policjantów wynika, że kobietom pomagał partner młodszej z nich, który był kierowcą prostytutek – dodaje rzeczniczka.

34-letni Mirosław K. miał dowozić prostytutki do klientów. W przeciwieństwie do torunianek nie został tymczasowo aresztowany. Objęty został dozorem policji oraz zakazem opuszczania kraju.

Śledztwo w tej sprawie od pół roku prowadzi Prokuratura Okręgowa w Toruniu. Nadal jest ono w toku, akt oskarżenia przeciwko toruniankom jeszcze do sądu nie wpłynął. – Trwa analiza zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego pod kątem jego kompletności i ewentualnej potrzeby zaplanowania dalszych czynności – mówi prokurator Jarosław Kilkowski, naczelnik 1 Wydziału Śledczego.

Matka i córka zostały zwolnione z aresztu. Mają dozór policji (dwa razy w tygodniu muszą się meldować na komisariacie), zakaz opuszczania kraju, zastosowano wobec nich poręczenia majątkowe. Na poczet kar i przepadku osiągniętej korzyści z seksbiznesu zabezpieczono też mienie podejrzanych. Dokładnie: 422 tysięcy 950 złotych, 60 funtów, 175 Euro, 100 dolarów oraz trzy nieruchomości o łącznej wartości 960 tysięcy 680 złotych.

Co grozi kobietom i narzeczonemu? Za czerpanie korzyści z nierządu: do 5 lat więzienia i przepadek zysków. Za pranie brudnych pieniędzy – do 8 lat pozbawienia wolności.

Agencja we Wrocławiu: małżonkowie i rodzice

Rodzinny model prowadzenia erotycznego biznesu nie jest toruńskim wynalazkiem. Takie historie powtarzają się w różnych regionach kraju. Tak też działała pewna agencja we Wrocławiu. Ten interes rozbity został w 2018 roku. Małżonkowie prowadzący biznes mieli wówczas 32 i 34 lata, ich rodzice – 54 i 56. Agencja towarzyska według prokuratury ruszyła w 2017 roku. Wtedy organizatorzy poprzez anonse szukali kobiety do pracy. Nie tylko w Polsce, ale też np. na Ukrainie.

Małżonkowie S. skrupulatnie prowadzili prywatną księgowość, odnotowując każdą wizytę klienta. W tym przypadku również zyski inwestowano w nieruchomości, które formalnie kupowane były przez ich rodziców. Według śledczych starsi państwo mieli wiedzieć, że pomagają legalizować zyski z prostytucji. Gdy policyjni antyterroryści przeszukali kilka mieszkań wynajmowanych na użytek seksbiznesu, znaleźli w nich nie tylko to, co służyło erotycznym usługom, ale i narkotyki.

W tej sprawie początkowo zatrzymano wiele osób. Ostatecznie jednak zarzuty usłyszały cztery, a dwie zostały aresztowane. Prokuratura zarzuciła im sutenerstwo, handel ludźmi oraz pranie brudnych pieniędzy.

Gniezno: babcia, dwie córki i wnuki! Trzy agencje w tle

Rodzinny seksbiznes z Gniezna jest jednym z najciekawszych przykładów takiego modelu. W lipcu 2020 roku kryminalni rozbili tutaj 7-osobową grupę. W tym składzie byli m.in. babcia, jej dwie córki i wnuki.

– Podczas akcji zlikwidowano 3 agencje towarzyskie, w jednej z nich policjanci odkryli maleńką kamerę schowaną w czujce alarmowej. Na wniosek Prokuratury Okręgowej w Poznaniu sąd aresztował zatrzymanych. Wszyscy są podejrzani o czerpanie korzyści majątkowych z uprawiania nierządu innych i uczynienie sobie z tego stałego źródła dochodu – przekazali śledczy.

W trakcie śledztwa funkcjonariusze CBŚP wspólnie z Prokuraturą Okręgową w Poznaniu ustalili, że grupa mogła działać na terenie Poznania i Gniezna od 2013 roku, tworząc sieć agencji towarzyskich – tak zwanych mieszkaniówek. Podejrzani mieli nakłaniać do pracy i zatrudniać w nadzorowanych przez siebie lokalach kobiety, które w zamian za ułatwianie im prostytucji oraz zapewnianie ochrony oddawały część dochodów.

Oczywiście, każdy w tym seksbiznesie miał swoją rolę. Kobieta podejrzana o kierowanie grupą reklamowała usługi na portalach erotycznych. Zamieszczała tam zdjęcia kobiet, opis usług oraz ich dane kontaktowe. Ona też miała decydować o stawkach za erotyczną usługę.

Następni podejrzani kontaktowali klientów z prostytutkami, pilnowali ich, opłacali anonse czy też zajmowali się udostępnianiem pomieszczeń. W grupie byli też kierowcy oraz windykatorzy należności. Śledczy oszacowali, że ta grupa zarobiła na seksbiznesie nawet kilka milionów złotych.

Płock: rodzinny interes gangu „Pitbulla”

Przy rodzinnym modelu seksbiznesu nie sposób pominąć i tej głośnej sprawy. Gang Przemysława Ł., pseudonim „Pitbull” w 2018 roku skazany został przez Sąd Okręgowy w Toruniu za udział w zorganizowanej grupie przestępczej i czerpanie korzyści z nierządu. Toruńskie małżeństwo wraz z sześcioma innymi osobami prowadziło agencję towarzyską w Płocku.

Grupa stręczyła kobiety, zabierała im średnio połowę z każdej godziny seksu (kosztowała 180-200 zł), namierzała i zastraszała konkurencję. Członkowie gangu przyznali się do winy, dobrowolnie poddali się karze i poszli siedzieć. Małżonkowie stracili też zabezpieczone 86 tysięcy zł i 100 euro.

„Pitbullowi” pomagała jego żona Agnieszka. Znała tajniki branży, bo z czynnej prostytutki przekwalifikowała się na sutenerkę – takie szczegóły wyszły w śledztwie i procesie. Kolejną pomocnicą szefa była jego siostra Emilia B. Za udział w seksbiznesie skazano ją łagodnie - tylko na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata próby. Jak pomagała bratu? Pilnując kilku telefonów, zostawianych jej przez małżeństwo Ł., odbierając zlecenia od klientów.

WAŻNE. To nie pandemia zamyka agencje, tylko CBŚP. Najbezczelniejsi brali pomoc rządową...

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.