Radiowóz do wożenia „leżaków” w Bydgoszczy? Lepsze to niż pijani w autobusie

Jarosław Reszka

Informacja, że Straż Miejska w Bydgoszczy w połowie roku odbierze samochód za ponad 169 tysięcy złotych głównie po to, by zwozić nim naszych ziomków ululanych w trupa, wywołała kąśliwe komentarze. Chciałbym wtrącić do nich moje trzy grosze, niekoniecznie kąśliwe. Bardziej kąśliwy będę dla kierowcy wożącego pasażerów miejskiego autobusu w środku zimy z otwartymi drzwiami.

Tak naprawdę mój sceptycyzm obudziła tylko cena nowego narzędzia pracy strażników. Prawie 170 tysięcy to sporo. Oczekiwać więc można, że auto przeznaczone specjalnie do wożenia nieprzytomnych lub półprzytomnych ludzi będzie mieć specjalne bajery. A co ma? - Z tyłu będą pomieszczenia dla nietrzeźwej osoby wyłożone masą plastikową, z siedziskiem i odpływem wody na dnie - zachwala to cudo Arkadiusz Bereszyński, rzecznik prasowy bydgoskich strażników. O innych przymiotach nie doczytałem się.

Samochód do wożenia „leżaków” to Ford Transit Connect. Wrzuciłem do internetowej wyszukiwarki tę markę, by przekonać się, że nowiutkie egzemplarze można dziś kupić od ręki za niewiele ponad 100 tysięcy. Czyżby urządzenie z tyłu pojazdu izolatki dla „leżaka” kosztować miało aż 60 tysięcy? A może po prostu czegoś pan rzecznik nam nie powiedział. Na przykład, że ów ford będzie wyposażony w specjalny silnik. Cichutki, by nie budzić pasażera z tyłu, ale i ze szwungiem, by jak najszybciej oddać go w ręce troskliwej służby zdrowia albo zatroskanej małżonki. Albo będzie miał specjalne zawieszenie, by nie wywoływać torsji podczas jazdy wyboistymi ulicami.