Maria Mazurek

Psychografolog: Pokaż mi, jak piszesz, powiem ci, kim jesteś

Psychografolog: Pokaż mi, jak piszesz, powiem ci, kim jesteś Fot. Marcin Makówka
Maria Mazurek

Kreślisz ładne litery, kaligrafujesz, jak uczyli cię w szkole? Raczej nie jesteś indywidualistą. Litery drukowane? Masz coś do ukrycia. A kątowe pismo świadczy o analitycznym umyśle. Małgorzata Bulska-Thier, psychografolog, objaśnia, jak z charakteru pisma „wyczytać” charakter człowieka. Po literach widać zmęczenie, osobowość, problemy...

Pokaż mi, jak piszesz, a powiem ci, kim jesteś?

Małgorzata Bulska-Thier: Tak. Pismo jest dla nas informacją o piszącym: jaki ma charakter, jakie możliwe problemy, jak patrzy na świat, jak działa. W piśmie można zauważyć konkretnego człowieka. Nawet zmęczenie, irytację, znużenie, które danego dnia odczuwamy.

Po czym?

Dla psychografologa każdy element ma znaczenie. Zaczynamy od pierwszego wrażenia, analizy wypełnienia przestrzeni kartki, zwrócenia uwagi na wyróżniające się cechy pisma, określenia stopnia jego wyrobienia, czytelności i innych elementów - od ogółu do szczegółu.

Jeśli osoba pisze pośrodku, zachowując bardzo szerokie wszystkie marginesy, robiąc ze swojego pisma niby obraz na pustej ścianie - to najpewniej znaczy, że eksponuje siebie, że potrzebuje być na świeczniku, obawia się niedostrzeżenia przez innych. Liczą się marginesy, siła nacisku, pochylenie pisma, czy pnie się ono ku górze, czy ucieka do dołu. Pętelki, ozdobniki, wyciągnięcia, podpórki, odstępy między wyrazami oraz to, czy litery się ze sobą łączą i jak. I jeszcze całe mnóstwo innych rzeczy - wszystko ma znaczenie. Oczywiście na to trzeba patrzeć całościowo; sporządzając analizę trzeba te wszystkie elementy „pozbierać”.

Dopiero zaczęła pani notować, a już widzę charakterystyczny element w pani piśmie.

Jaki?

Dochodząc do prawego marginesu pani pismo skręca - bo nagle zauważa pani, że ten wyraz się nie zmieści - zamiast oddzielić go myślnikiem, pani go zakrzywia w dół. To skłonność do ryzykanctwa. To, jakby pani biegła, biegła, bo jest fajnie (a ma pani pismo osoby radosnej, spontanicznej, otwartej, cieszącej się tym, co robi), ale za chwilę jest przepaść, a pani może nie zdążyć wyhamować. Marginesy, proszę pani, mają wielkie znaczenie.

Co znaczą?

Prawy margines - w ogóle prawa strona kartki - symbolizuje stosunek do problemów, dzielenie czasu, napięcia. Lewy - symboliczna twarz, którą widzą inni, zachowania zewnętrzne, front, relacje. Osoby, które mają wąskie prawe marginesy lub w ogóle ich nie mają, gnają do przodu, ryzykują, realizują kolejne pomysły, czyli łatwo się zapalają, często szybko rezygnują. Brak lewego marginesu, „przytulenie” się do tej części kartki świadczy z kolei o nieufności wobec innych, o skupianiu się na sobie oraz o skąpstwie, a przynajmniej o dużej oszczędności. Osoba, której lewy margines na górze strony jest szerszy, a potem się zwęża - może być pesymistą lub mieć problemy finansowe.

I co by Pani jeszcze powiedziała o moim piśmie?

Że nie jest konsekwentne. Na ogół pochyla się w prawo, choć czasem w lewo, a jeszcze kiedy indziej - jest proste. Ludzie na ogół zawsze przechylają pismo w tę samą stronę (widać ten sam dynamizm). Np. odchylenie w lewo świadczy o ostrożności, analizowaniu, rozpamiętywaniu, wycofaniu, zapobiegliwości. Takie osoby zwykle czują niedosyt i nigdy nie są do końca zadowolone. Proste pismo mają osoby logiczne, uporządkowane, unikające okazania emocji, chcące osiągnięć, władzy, dumne. Szukają niezależności, dystansu do innych, są dobrze zorganizowane. Pismo przechylone w prawo świadczy z kolei o otwartości na świat, o łatwości nawiązywania kontaktów, dynamice, entuzjazmie, o emocjonalności, ale też uleganiu wpływom, emocjom, traceniu samokontroli.

To o czym świadczy to, że przechylam je różnie?

Raz w lewo, a raz w prawo pismo przechylają dzieci - bo szukają swojej drogi, eksperymentują; kształtuje się ich osobowość. Dlatego analiz psychografologicznych nie wykonuje się ludziom bardzo młodym. Tak więc albo pani wciąż jeszcze szuka swojej drogi - i samej siebie, albo łatwo ulega pani emocjom, nastrojowi chwili, innym ludziom. Próbuje różnych rzeczy i na nic nie może się zdecydować. Ulega wpływom.

Jeśli kiedyś to pani zacznie przeszkadzać, stwierdzi pani „chcę się uspokoić, jestem zbyt nerwowa, zbyt popędliwa” to może pani nad tym pracować. Pisząc. Trochę wbrew sobie, trochę na siłę kreślić proste, staranne litery. Bo takie ćwiczenia - choć, wbrew pozorom, one łatwe do wykonania nie są - okazują się skuteczne. Niektórzy psychografolodzy zajmują się terapią więźniów, głównie z zaburzeniami seksualnymi. Takie dewiacje widać przede wszystkim w elementach podlinijnych, w nacisku - tak więc praca z tymi więźniami polega na eliminowaniu z ich pisma tych cech. Nie wierzę wprawdzie w stuprocentową skuteczność takiego działania, ale prawdopodobnie może ono nieco niwelować popędy seksualne albo sprawiać, że ci ludzie bardziej potrafią je kontrolować.

Niesamowite.

Pani się dziwi, ale przecież ręka, którą piszemy, jest tylko narzędziem. Przedłużeniem naszego „wewnętrznego komputera”, a konkretnie, za sposób, w jaki piszemy, odpowiada pień mózgowy, który kieruje nieświadomymi lub wpółświadomymi czynnościami organizmu. Badano osoby, które straciły władzę w rękach i nauczyły się pisać za pomocą ust. Okazało się, że zachowały charakter swojego pisma. To znaczy wciąż przechylały je na tę samą stronę, podobnie kreśliły litery, zachowywały takie same marginesy. Oczywiście, ważne wydarzenia w naszym życiu, choroby czy wypadki, też zmieniają nasze pismo - ono zresztą zmienia się stopniowo w trakcie całego życia. W piśmie widać problemy z sercem - i te dosłowne, krążeniowe, i zawody miłosne. Co ciekawe, mieszkańcy różnych krajów też mają inne pismo, więc mamy tu silny wpływ kulturowy: w miejscach, gdzie od dziecka kładzie się nacisk na większą samoakceptację i pewność siebie - tak jest na przykład w Stanach Zjednoczonych, w Holandii czy w Niemczech - ludzie miewają „pewniejsze” pismo, szczególnie podpisy.

„Pewniejsze”, czyli jakie?

Większe litery w podpisach, bardziej zamaszyste, z większą siłą nacisku. Podpis jest u niektórych osób kreowaniem swojego wizerunku. A tak generalnie: im więcej siły ktoś wkłada w pisanie - to widać nawet na spodzie kartki - tym ma więcej energii do spożytkowania. Czasem nadmiar. A nadmierny nacisk w piśmie obrazuje jakiś problem (np. agresję, kierowanie się instynktami, bezwzględność).

Psychografolog: Pokaż mi, jak piszesz, powiem ci, kim jesteś
Marcin Makówka

Od kiedy ludzie interesują się grafologią?

Psychografologią. Musimy rozróżnić te terminy. Grafologia porównawcza zajmuje się porównywaniem próbek pisma i stwierdzeniem, czy należą one do tej samej osoby. Po pomoc do grafologów zwracają się przede wszystkim sądy czy policja, głównie w celu ustalenia fałszerstw. Psychografologia jest natomiast nauką - choć niektórzy do dzisiaj dyskutują, czy termin „nauka” jest w tym przypadku uzasadniony - która zajmuje się „poznaniem” ludzi z charakteru pisma. A to, że ludzie są różni i że w różny sposób piszą - a więc po charakterze ich pisma możemy dowiedzieć się czegoś o ich osobowości - zauważył już Arystoteles. Później tę wiedzę zgłębiał jego uczeń, Demetriusz z Faleronu. Gdzie mogła rozwijać się ta nauka w średniowieczu? W klasztorach, gdzie mieszkali mnisi potrafiący pisać. Przeciętny obywatel był wtedy analfabetą. W renesansie wprawdzie nieco się to zmieniło, ale... co się stało? Johannes Gutenberg wynalazł druk, bezduszną czcionkę. Psychografologią pasjonował się Johann Wolfgang Goethe, autor „Cierpień młodego Wertera”. Głównymi ośrodkami, które zajmowały się psychologiczną analizą pisma, były Niemcy i Francja, Włochy.

Dzisiaj psychografologia przydaje się między innymi do procesów rekrutacji. Sama zainteresowałam się tym tematem i zrobiłam uprawnienia, ponieważ pracuję w firmie zajmującej się doradztwem personalnym. Firma, zlecając poszukiwanie, powiedzmy, menedżera, oczekuje osoby o konkretnych cechach - na przykład odważnej, ale i odpowiedzialnej, wspierającej zespół, typ lidera, naturalnego autorytetu. I wtedy ja proszę kandydatów między innymi o próbkę pisma.

I bywa, że ktoś nie dostaje pracy, bo po piśmie widzi Pani, że się nie nadaje?

Inaczej. Psychografologia to jest narzędzie, którym się wspieram, ale nigdy nie jest jedynym testem, które proponuję - bo nie chodzi o to, żeby kogoś skrzywdzić, zbyt pochopnie odrzucić. Proszę kandydatów, aby wykonali również inne testy. I przede wszystkim rozmawiam. Czasem w próbce pisma i testach osobowościowych widzę, że ktoś ma bardzo duże ambicje, a to stanowisko, o które się ubiega, może ich nie zaspokoić. Potem dopytuję w rozmowie i rzeczywiście okazuje się, że ten człowiek jest predysponowany do czegoś innego. Albo nie do tej organizacji.

Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że absolwenci uczelni technicznych uczyli się pisma technicznego i to również rzutuje na to, jak piszą później: staranniej, w mniej zindywidualizowany sposób. Albo nauczyciele klas początkowych. Moja mama całe życie uczyła małe dzieci, więc sama pisała na tablicy duże, wyraźne litery, niemal kaligrafowała.

Czyli miała ładne pismo?

Dla mnie pismo nie dzieli się na ładne i brzydkie. Czasem ktoś mówi: ja tak brzydko piszę, wstydzę się pokazać. Otóż piszesz jak piszesz, to twoje pismo. Twój sposób komunikowania się ze światem tą metodą. Ale ludzie czasem nie chcą pokazać siebie. Piszą na przykład drukiem lub półdrukiem - jakby chowali się za tym pismem, nie chcieli pokazać swojej prawdziwej twarzy. Jest też typ pisma szkolnego; ludzie piszą tak, jak uczyli ich w szkole, nie dodają żadnych indywidualnych elementów, wręcz kaligrafują. Wykazują w tym małą dynamikę. Mają tak piękne pismo, jak z elementarza. Z czym się to pani kojarzy?

Z prymusami, a prymusi - z nudziarzami.

Coś w tym jest, choć bardziej powiedziałabym, że chodzi o brak silnej osobowości, a być może - samodzielności. Tak piszą osoby, które obawiają się dodawać coś od siebie, nie są zbyt kreatywne. Natomiast są solidne, dokładne; pracują wolno, ale sprawdzą pięć razy, zanim coś oddadzą. Na szczęście na wielu stanowiskach osoby potrafiące wykonywać pracę monotonną i żmudną są pożądane, więc i one znajdą swoje miejsce. Gdyby świat składał się z samych kreatywnych indywidualistów, nie byłoby na nim harmonii i porządku.

Z moim pismem miała Pani prościej, bo widzi Pani przed sobą człowieka, z jego mimiką, sposobem mówienia, ubioru. Ale przyniosłam pani też próbkę pisma naszego redaktora naczelnego. Co o nim Pani powie?

Interesujące. To pismo kątowe.

Czyli jakie?

Generalnie pismo możemy podzielić na cztery rodzaje motoryki (spajania). Pierwszy: girlandowy. Dominują w nim girlandy, czyli wiązania dolnołukowe. A girlandy odzwierciedlają coś pogodnego, otwartego, nastawionego na innych. Taka osoba jest otwarta na nowości, ciekawa świata, towarzyska, tolerancyjna, pojętna. Ale też: podatna na wpływy, łatwowierna, gadatliwa, wygodnicka. Pani pisze girlandami. Takie litery się uśmiechają.

Jest też pismo arkadowe, czyli litery mają kształt arkad, łuków - takich parasoli ochronnych. Taka osoba nie dopuszcza łatwo do siebie. Osoba spajająca arkadowo jest ostrożna, nieufna, przewidująca, działająca z dystansem i w sposób rozważny, formalny.

Jest też pismo nitkowe, które czasem wygląda jak splątany sznurek. Charakteryzuje ludzi bystrych, pomysłowych, wszechstronnych, żyjących w pośpiechu, elastycznych, łatwo przystosowujących się do nowego środowiska, dyplomatycznych. Może też wskazywać na skłonności do krętactwa.

No i jest wreszcie pismo kątowe, gdzie litery nie są zaokrąglone; nie występują łuki, a ostre kąty. Jak u tego pana. Taki rodzaj pisma oznacza silny nakaz wewnętrzny, samokontrolę, zdecydowanie, duże wymagania, głównie wobec siebie, konsekwencję, problem ze spontanicznością. Takie osoby często mają poczucie nieomylności, bywają pryncypialne, oschłe - natomiast tutaj musimy spojrzeć na to, że litery są dość małe, regularne, proste, a więc akurat tego człowieka nie cechuje agresja czy zbytnie zadufanie.

Spory lewy margines świadczy o tym, że prawdopodobnie zostawia swoim współpracownikom przestrzeń do wykazania się, do próbowania. Powiedziałabym, że jest introwertyczny i nie dopuszcza ludzi zbyt blisko siebie, ale ich szanuje (o tym świadczy dość duża przestrzeń między liniami, jej brak świadczyłby o tym, że osoba nadmiernie szuka kontaktu z innymi, czasem w irytujący sposób, bywa drobiazgowa). Pozostawienia średniego marginesu na górze kartki pokazuje, że ten człowiek ma również swoje autorytety; szanuje je i potrzebuje.

To pismo jest surowe, bez żadnych ozdobników, a nawet można dostrzec tu pewne uproszczenia. Zatem to człowiek analityczny, planujący. Nie ma elementów uśmiechających się, zatem powiedziałabym, że to mężczyzna poważny, może trochę smutny. Spora przestrzeń pomiędzy wyrazami świadczy o tym, że nie podejmuje decyzji pod wpływem chwili, raczej dobrze się zastanowi, zaplanuje. Czyli potrzebuje dystansu, podejścia z rezerwą, powściągliwości. Charakterystyczne jest to, że podpis jest identyczny z pismem. Nie kreuje siebie, jest sobą.

A normalnie podpis różni się od pisma?

Zazwyczaj tak, bo podpis mamy bardziej wyćwiczony. O ile pismo jest naszym sposobem komunikowania się, to podpis jest wizytówką, pieczęcią. I my często w tym podpisie coś sobie dodajemy, coś ujmujemy, coś na przekór robimy lub coś nadrabiamy. Często podpis jest zupełnie niespójny, ogromny, z jakimiś udziwnieniami. Ktoś, kto podpisuje się tak samo, jak pisze, to osoba, która nie ma nic do ukrycia. Jest, jaka jest, nie zakłada masek, nie nagina się. Ja bym jeszcze powiedziała, że to jest pismo człowieka dość młodego. Czy on wie, co my tutaj robimy?

Wie. Sam oddał próbkę pisma.

Czyli nic do ukrycia - jak to widać w podpisie. Patrząc na kilka wypisanych ręcznie zdań można o człowieku sporo się dowiedzieć. Nawet tego, co on sam chce ukryć. I to nie są żadne nadprzyrodzone moce, a zbiór prostych, logicznych reguł. I wcale nie tak trudnych. Ale niestety, ludzie odzwyczajają się od notowania ręcznego, wszystko zapisują głównie na komputerze. I tracą piękną rzecz.

Maria Mazurek

Jestem dziennikarzem i redaktorem Gazety Krakowskiej; odpowiadam za piątkowe, magazynowe wydanie Gazety Krakowskiej. Moją ulubioną formą jest wywiad, a tematyką: nauka, medycyna, życie społeczne. Jestem współautorką siedmiu książek, w tym czterech napisanych wspólnie z neurobiologiem, prof. Jerzym Vetulanim (m.in. "Neuroertyka" i "Sen Alicji"), kolejne powstały z informatykiem, prof. Ryszardem Tadeusiewiczem i psychiatrą, prof. Dominiką Dudek. Moją pasją jest łucznictwo konne, jestem właścicielką najfajniejszego konia na świecie.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.