Przed premierą "Wiśniowego sadu" w Teatrze Wybrzeże [ROZMOWA z Anną Augustynowicz]

Czytaj dalej
Fot. Karolina Misztal
Jarosław Zalesiński

Przed premierą "Wiśniowego sadu" w Teatrze Wybrzeże [ROZMOWA z Anną Augustynowicz]

Jarosław Zalesiński

Z Anną Augustynowicz, reżyserującą w Teatrze Wybrzeże „Wiśniowy sad” Antoniego Czechowa, rozmawia Jarosław Zalesiński

Ciekawi mnie, dlaczego wybrała Pani przekład „Wiśniowego sadu” Jerzego Jarockiego, a nie Czesława Jastrzębiec-Kozłowskiego?
Dla mnie przekład Jarockiego zawiera w sobie muzykę. To tłumaczenie piękne, zachowujące rytm. Wydaje mi się, że ten rytm oddaje coś, co jest istotą dramatu Czechowa. Jest w niego wpisana piękna zabawa językiem. Postaci zapisane przez Czechowa w pewnym momencie, nie mogąc myśleć, bo wypełnia ich zbyt wiele przeróżnych uczuć, wpadają w pułapkę tego języka.

Bo deklamują te swoje uczucia? I deklamują swoje życie?
Nie, to raczej pułapka absurdu, z którego nie są w stanie się wydobyć. Oni nie myślą, co mówią, im „się-mówi”.

To znaczy?
Przestrzeń tego dramatu jest przestrzenią poczekalni, poczekalni na coś, co nastąpi. Nie wiemy, czym to będzie, dostępujemy jedynie przestrzeni lęku, bardzo pierwotnego, obecnego w bohaterach dramatu, ale którego nie potrafią nazwać. Wobec tego lęku postaci próbują wypowiedzieć swoje przeżycia, i robią to w swojej codzienności, bo to przecież najzwyklejsi ludzie. Ale okazuje się, że pułapka, w którą wpadają, jest pułapką absurdu, już nie samego języka, ale absurdu rzeczywistości, którą ten ich język tworzy.

Skomplikowane... W przekładzie Jastrzębiec-Kozłowskiego, do którego się przyzwyczaiłem, w didaskaliach Czechow pisze np., że Szarlota w pewnym momencie poprawia sprzączkę na rzemieniu dubeltówki. Jest Pani wierna Czechowowi? Nawet w takich detalach?
W takich detalach nie, chociaż mam przekonanie, że bardzo wiernie przeczytaliśmy tekst dramatu. Czytaliśmy oczywiście także didaskalia, ale jednak odeszliśmy od akademickiego podejścia do teatru, dla którego Czechow pisał.

Co nie oznacza niewierności.
Każde czytanie tekstu autora dramatu jest pisaniem tekstu na scenie. To tylko nasze czytanie tego autora, w związku z tym niema tu miejsca dla drobiazgowego przyglądania się sprzączce na pasku.

Ale też nie rewolucjonizuje Pani swojej inscenizacji.
Wydaje mi się, że to bardzo szlachetna materia. Nie chodzi o to, żeby niszczyć tkankę, którą trzeba przeczytać, tylko trzeba ją przeczytać.

Niektórzy twierdzą, że po Czechowa teatry sięgają po to, by wystawiać stosunkowo bezpiecznego, bo uniwersalnego, ponadczasowego autora...
Czechow rezonuje w każdym czasie, jeżeli tylko czytać go przez czas, który się dzieje. Można nawet powiedzieć, że to autor ogromnie czuły na czas.

Czuły na czas swojej epoki czy naszej?
Mam przekonanie, że istnieje pewna równoległość pomiędzy nami a czasem, kiedy ten tekst powstał, czyli na progu XX wieku, gdzie zarazem jego bohaterowie są dziedzicami wieku XIX. Próbujemy czytać ten tekst sto lat później i...

I?
I ten tekst rezonuje równie silnie, a może nawet okazuje się bardziej dotkliwy, właśnie dlatego, że istnieje pewna równoległość pomiędzy tym czasem, w którym Czechow napisał „Wiśniowy sad”, a naszą dzisiejszością.

Ta równoległość polega na tym, że dzisiaj także jeden świat odchodzi, a w jego miejsce nadchodzi czas „nowych obywateli”, takich jak Łopachin, nuworysz, prostacki kupiec wiśniowego sadu?

Tak, nadchodzi czas „nowych obywateli”, kupców wiśniowego sadu. A z drugiej strony to, co w tej chwili usuwa się ludziom spod nóg, to pewne stałe punkty odniesienia, w których mogli się dotychczas zadomowić. Czytanie „Wiśniowego sadu” dzisiaj jest bardzo ważne. To bardzo współczesny tekst.

Scenografia w głębokiej czerni sugerować ma żałobę po tym odchodzącym świecie?
Nie chciałabym scenografii Marka Brauna nadawać jakichś przymiotników. To raczej kolorystyka szkicu ołówkiem niż pełnego obrazu. Pełen obraz, z walorem i kolorem, powinien powstać w wyobraźni widzów.

Rozmawiał: Jarosław Zalesiński

Premiera „Wiśniowego sadu” w Teatrze Wybrzeże w piątek, 16 grudnia.

Reżyseruje Anna Augustynowicz, scenografia - Marek Braun, kostiumy - Wanda Kowalska, muzyka - Jacek Wierzchowski. W spektaklu występują m.in. : Dorota Kolak (Lubow Raniewska), Katarzyna Z. Michalska (Ania), Marta Herman (Waria), Michał Kowalski (Leonid Gajew), Marcin Miodek (Jermołaj Łopachin),Maciej Konopiński (Siemion Jepichodow), Agata Bykowska (Duniasza), Krzysztof Gordon (Firs).

Jarosław Zalesiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.