Powstanie Warszawskie przegraliśmy, ale barykada w Alejach Jerozolimskich pozostała niezwyciężona

Czytaj dalej
Fot. Joachim Joachimczyk „Joachim”/MPW
Anita Czupryn

Powstanie Warszawskie przegraliśmy, ale barykada w Alejach Jerozolimskich pozostała niezwyciężona

Anita Czupryn

O barykadzie, jaka powstała w warszawskich Alejach Jerozolimskich w sierpniu 1944, niedawno usłyszał cały świat. Stało się to dzięki słowom Donalda Trumpa, prezydenta Stanów Zjednoczonych, podczas jego wizyty w Polsce. Rola, jaką ta barykada odegrała w Powstaniu Warszawskim, urosła do rangi symbolu oporu powstańców.

Na nic zdadzą się największe gospodarki świata i broń największego rażenia, jeśli zabraknie silnej rodziny i solidnego systemu wartości. Tych, którzy zapomnieli o ich kluczowym znaczeniu, zachęcam do odwiedzenia kraju, który nigdy tego nie zapomniał - niech przyjadą do Polski. Niech przyjadą tu, do Warszawy i niech poznają historię Powstania Warszawskiego. Niech poznają historię Alej Jerozolimskich - mówił niedawno Donald Trump w Warszawie. Przypomniał, że w sierpniu 1944 roku, tak jak teraz, Aleje Jerozolimskie były jedną z głównych arterii przecinających miasto ze wschodu na zachód. Dlatego była tak ważna ze strategicznego punktu widzenia zarówno dla powstańców, jak i przeciwnika. Wojskom niemieckim zależało na niej, bo była najkrótszą drogą dla oddziałów żołnierzy, którzy z bronią przemieszczali się zarówno na front, jak i z frontu. Ważna była ciągłość komunikacyjna ze wschodnim brzegiem Wisły, nad który zbliżały się przecież wojska radzieckie.

CZYTAJ TEŻ | CZARNOSKÓRY STRZELEC "ALI" TAKŻE WALCZYŁ W POWSTANIU. NIEZWYKŁA HISTORIA AUGUSTA AGBOLI

Źródło: AIP/x-news

- Dla członków polskiej Armii Krajowej natomiast możliwość przedostawania się na północ i na południe przez Aleje Jerozolimskie miała zasadnicze znaczenie dla utrzymania Śródmieścia, a tym samym utrzymania przy życiu samego powstania - mówił prezydent Trump. I kontynuował: - Noc w noc, pod ostrzałem z broni maszynowej, Polacy znosili worki z piaskiem, by bronić swojego wąskiego przejścia w poprzek Alei Jerozolimskich. Dzień w dzień, wróg rozbijał je w drobny mak. Wtedy Polacy zrobili okop, a wkrótce - barykadę. W ten sposób nieustraszeni powstańcy zaczęli przekraczać tę arterię. To wąskie przejście zadecydowało o kontynuacji Powstania. Mieszkańcy i powstańcy, ryzykując życiem, biegli tym wąskim przejściem, by nieść pomoc swojemu miastu. „To było zaledwie kilka metrów” - wspominała młoda kobieta imieniem Greta. „Ten śmiertelnie niebezpieczny fragment ulicy przesiąknięty był krwią posłańców, łączniczek i kurierów”. Snajperzy brali ich na cel. Żołnierze wroga palili każdy budynek, a kiedy atakowali barykadę, wykorzystywali Polaków jako żywe tarcze dla swoich czołgów. Wróg nie ustawał w ataku na maleńki przyczółek cywilizacji, a Polacy nie ustawali w jego obronie - mówił prezydent USA. Mówił o tym, że ten przesmyk przez Aleje Jerozolimskie wymagał ciągłej obrony, napraw i umocnień. - Ale wola obrońców, nawet w obliczu śmierci, była niezachwiana; przejście istniało do ostatnich dni Powstania. Nigdy nie zostało zapomniane, dzięki Polakom było zawsze dostępne. Pamięć o ofiarach tego heroicznego wydarzenia woła do nas przez dziesięciolecia, a wspomnienia o obrońcach przejścia przez Aleje Jerozolimskie należą do najbardziej żywych. Ci bohaterowie przypominają nam, że Zachód został ocalony dzięki krwi patriotów, że każde pokolenie ma w tej obronie do odegrania swoją rolę. I że każda piędź ziemi, każdy centymetr naszej cywilizacji jest tej obrony wart - wygłosił Donald Trump w swoim przemówieniu.

Dla Jana Ołdakowskiego, dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego przemówienie prezydenta Trumpa jest znaczące z kilku powodów. Po pierwsze, jak uważa, jedno z ważniejszych, republikańskich przemówień w swojej dotychczasowej prezydenturze nowy prezydent Stanów Zjednoczonych wygłasza przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego. Po drugie mówi o tym, że Powstanie Warszawskie niesie te wartości, których potrzebuje Zachód i artykułuje to wprost. - Czyli stawia diagnozę dotyczącą obecnego stanu świata, definiując, że najważniejszym gwarantem porządku jest jednak świat, który nazywamy Zachodem, ale Zachód w tej chwili jako remedium na swoje kryzysy, powinien korzystać z wartości, które stały za Powstaniem Warszawskim - mówi dyrektor muzeum.

WYWIAD | JAN OŁDAKOWSKI: POWSTANIE WARSZAWSKIE NIESIE WARTOŚCI, KTÓRZYCH POTRZEBUJE ZACHÓD

Ale wróćmy do sierpnia 1944 roku. Aleje Jerozolimskie, jako miejsce strategiczne dla okupanta były cały czas pod obstrzałem - niemieccy snajperzy usadowili się w wielkim budynku w okolicy Banku Gospodarstwa Krajowego, skąd doskonale widzieli tę najważniejszą arterię miasta. Regularny ostrzał z karabinu maszynowego nie pozwalał na przebiegnięcie przez ulicę, chyba, że po zmroku. Jak wspominał Józef Kiegiel „Jeremi”: „To było jedno Śródmieście, ale wtedy, w czasie pierwszych dni Powstania, chyba przez całe Powstanie, to były dwa Śródmieścia. Była nawet Komenda AK Południe i Północ, dlatego że wyraźną granicą były Aleje Jerozolimskie. W Alejach Jerozolimskich, nie wiem, czy w okolicach Placu Zawiszy albo w stronę Mostu Poniatowskiego było inne przejście poza jednym koło braci Jabłkowskich, koło Brackiej”.

Konieczne było znalezienie sposobu, które pozwoliłoby na współpracę między powstańczymi oddziałami, na wymianę żołnierzy, żywności, lekarstw, transport rannych. Pomysł nasunął się powstańcom niemal samoistnie - po barykadzie, która stanęła tam 5 sierpnia, trzeba było wykonać przekop przez Aleje. Czesław Józef Mieczkowski „Junior” opowiadał: - Zaczęliśmy od budowy przez Aleje Jerozolimskie, pierwszą noc budowaliśmy barykady. I rano przyszły czołgi przez Aleje Jerozolimskie - zrobiliśmy tę barykadę i czołgi zniszczyły. Następną noc robiliśmy też barykadę i w dzień przyszły czołgi i zniszczyły.

CZYTAJ TEŻ | 10 DNI GORĄCZKI. JAK PODEJMOWANO DECYZJĘ O ROZPOCZĘCIU POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

Budowę przejścia opracowali żołnierze z batalionu „Bełt” pod dowództwem komendanta Erwina Brenneisena. Zaczął powstawać na wysokości nieistniejącego dziś domu towarowego „Smyk”, z dwoma wejściami - od strony południowej wejście znajdowało się obok dzisiejszego sklepu Andrzeja Jedynaka. Od strony północnej - przy współczesnym barze „Buldog”. Szybko okazało się, że przekop jest zbyt płytki i nie chroni ludzi przed niemieckim ostrzałem. Pogłębienie go nie było prostą sprawą, jako że - po pierwsze pod Alejami biegł tunel średnicowy - mocna żelbetowa konstrukcja, a po drugie - kolejną trudnoscią było to, że środkiem ulicy na zewnątrz przechodziły tory tramwajowe. Nie sposób było wgryźć się w betonowy strop tunelu średnicowego, więc na znacznej części ulicy pozostało wykonanie obwałowań za pomocą worków z piaskiem i płyt chodnikowych. Te umocnienia były systematycznie niszczone przez Niemców ostrzałem artyleryjskim, bombardowaniem przez lotnictwo i „Goliatami”

Jak wspominał Eugeniusz Boratowski „Kiemlicz” z batalionu „Bełt”, w dniach 6-8 sierpnia zwarta zabudowa Alej była już wypalona, z wyjątkiem kilku budynków związanych bezpośrednio z obroną barykady oraz Aleje od numeru 18 do 26 po stronie północnej i Aleje od numeru 17 do 23 po stronie południowej. - Do budowy barykady przystąpiono 7 sierpnia. Wykonanie prac po stronie południowej powierzono plutonowi saperów batalionu “Bełt”, dowodzonemu przez porucznika inż. “Bylińskiego”. W skład plutonu wchodziło dziewięciu zgranych kolegów: porucznik „Manowski”, porucznik inżynier „Andrzej”, „Zych”, „Żorż”, „Dostoja”, „Janczewski”, „Wiewiórka”, „Suwak” i „Powolny”.

„Dostoja” tak opisywał tamte działania: „Zadaniem naszym było, bez względu na przeszkody, osłonić przejście przez Aleje z nr 17 do nr 22. Początkowo układaliśmy przez szerokość jezdni worki z piaskiem. Była to praca syzyfowa i ogromnie niebezpieczna, gdyż bez przerwy byliśmy pod ostrzałem ckm z BGK i z rogu Marszałkowskiej, a czołgi, które stały w tychże punktach, ostrzeliwały Barykadę i niszczyły naszą pracę. Wobec tego zaczęliśmy przekopywać jezdnię. Pracowaliśmy po 14-16 godzin na dobę, zmieniając się co dziesięć minut w przekopie z uwagi na ogromne napięcie nerwowe i morderczy wysiłek fizyczny. Przeszkodami w wykonaniu przekopu były: sklepienie tunelu linii kolejowej, które było około pół metra pod powierzchnią jezdni, oraz tory tramwajowe.

Najniebezpieczniejszą pracą było przebicie podłoża pod torami tramwajowymi w celu założenia ładunków wybuchowych. Aby to przebicie wykonać, trzeba było leżeć na poziomie jezdni i manipulować kilofem i mlotem, pod ustawicznym ostrzałem”.

SĄ 44 POWODY, DLA KTÓRYCH WARTO NA NOWO PRZYJRZEĆ SIĘ WARSZAWIE | WYWIAD | ZDJĘCIA

Powstaniec Czesław Józef Mieczkowski „Junior” tak wspomina ten moment: „Dostałem zadanie tworzenia, budowania tunelu pod ulicą Aleje Jerozolimskie. Bo nie mogliśmy sobie dać rady z czołgami i zdecydował dowódca, że będziemy robili tunel pod Alejami Jerozolimskimi. Zrobiliśmy tunel do linii średnicowej, bo blok linii średnicowej przeszkodził nam. Druga strona od tamtej strony Kruczej, z tamtej strony zaczęła ciąć jezdnię Alei Jerozolimskich, bo nie można było nic innego zrobić. Zostały szyny tramwajowe po jezdni i trzeba było ciąć. Przeszedłem na drugą stronę jezdni, dostałem zadanie, żeby ciąć plastikiem te szyny. Dostałem plastik, przewody, lonty, detonatory i ciąłem te szyny plastikiem. Do dziś pamiętam zresztą ze szkoły jeszcze, że plastik działał na grubości przyłożenia materiału potrzebnego do przecięcia. I to właśnie było moje zadanie. Oberwałem tam, bo z BGK strzelali z granatników. Robiliśmy to nocą, ale widzieli Niemcy i oberwałem, ale bardzo delikatnie, z granatnika w pośladek. Tak jakoś tyłem stałem i dostałem, ale bardzo słabo, niegroźnie, wystarczył tylko opatrunek. To była moja jedyna rana na całe Powstanie.

„Dostoja” opisywał, że od numeru 17, przekop był nie głębszy niż na jeden metr. Pogłębiały go worki z piaskiem. Natomiast od strony północnej przejście wykonano w postaci tunelu pod jezdnią, gdyż tam nie przeszkadzało sklepienie tunelu kolejowego. Za wykonanie przejścia po naszej stronie porucznik „Byliński” odznaczony został Krzyżem Walecznych, a porucznik „Andrzej” Krzyżem Zasługi. Dziewięciu ludzi nie mogło wykonać tak wielkiego zadania. Toteż na apel porucznika „Bylińskiego” zgłosiło się wielu ochotników cywilnych, przede wszystkim rzemieślników. Barykada - tunel, to w równym stopniu i ich zasługa. Ofiarnie w pracach uczestniczył Henryk Zawadzki, komendant OPL w Alejach 17.

W budowie Barykady pomagali także wszyscy wolni od służby żołnierze „Bełta”, jak również oddziałów łączności.

Po stronie północnej Alej do 7 sierpnia stałym wzmacniaczem ścian osłonowych zajmowała się siedmioosobowa drużyna saperska utworzona w batalionie „Kiliński” przez podporucznika „Antka”; 7 sierpnia powstał pluton saperów. Dowództwo plutonu powierzono porucznikowi „Piotrowi”. Przed plutonem postawiono zadanie budowy Barykady po stronie północnej Alej.

63 DNI WALCZĄCEJ STOLICY. POWSTANIE DZIEŃ PO DNIU
ZDJĘCIA ARCHIWALNE | KALENDARIUM

Barykada powstała dzięki zbiorowemu wysiłkowi. Od tej pory łączniczki, żołnierze a także ludność cywilna mogli stosunkowo bezpiecznie przedostawać się z jednej strony ulicy na drugą.

Zarówno barykada , jak i przekop przez Aleje były solą w oku Niemców i oczywiście nie zamierzali zrezygnować ze zniszczenia ich, używając granatników i goliatów. Na szczęście bez większego powodzenia. Przy barykadzie żołnierze powstania nieustannie pełnili tak zwaną służbę osłonową. Były to plutony wszystkich trzech kompanii batalionu „Bełt”: „Skiby”, „Budzisza” i „Wilka”. Dzięki temu połączenie komunikacyjne między dwiema stronami Śródmieścia wciąż istniało. Oddziały niemieckie nie mogły się tamtędy poruszać, ruch dla nich został zamknięty.

Ale i po naszej stronie na każdy mógł przejść przez Aleję przekopem i przez barykadę. To była specjalna droga tylko dla osób z przepustkami, którą przy wejściu sprawdzali żołnierze. Ruch przebiegać też musiał wahadłowo, raz z południa, a raz z północnej strony. Wiadomo, że priorytetem były siły powstańcze. Jeden z powstańców, Adam Borowski „Nikita” wspominał, że do dziś ma przepustkę, która zachowała się z tamtego czasu. Jego oddział dostał takie przepustki. Nie każdy mógł przejść przez przekop z jednej strony ze względów bezpieczeństwa, bo barykada wciąż była ostrzeliwana z BGK, a z drugiej strony - Niemcy mieli przecież swój wywiad i swoichy szpiegów, którzy wciąż się tam kręcili. - Nawet jak byliśmy na Smolnej, to ustrzeliłem taką wywiadowczynię. Była elegancko ubrana, z torebką i zmierzała w kierunku - jak to mówią Anglicy - no man’s landu, czyli terenu nieobsadzanego. Tam chciała się dostać. Krzyknąłem, przyspieszyła, strzeliłem i ją podstrzeliłem. Zaraz zgłosiliśmy do dowódców, przyszła nasza powstańcza żandarmeria polowa i ją zabrali. Nawet potem w żandarmerii miałem kolegę, jeszcze w konspiracji, z innego oddziału i mi powiedział, że była szpiegiem. Chciała się dostać przez nieobsadzony teren… Na drugiej stronie Alej było Muzeum Narodowe i było obsadzone przez Niemców. Chciała się tam dostać - można przeczytać w archiwalnych zbiorach Muzeum Powstania Warszawskiego.

W książce „Pamiętniki żołnierzy baonu ZOŚKA” można znaleźć relację „Boruty”: z początku września 1944 roku: „Zatrzymałem się na ulicy Widok przy barykadzie przecinającej Aleje. Zameldowałem się, okazując legitymację.

CZYTAJ TEŻ | OD NARODOWCÓW DO SYNDYKALISTÓW. KIM BYLI POWSTAŃCY WARSZAWSCY?

- Musi pan poczekać do wieczora. Teraz ostrzeliwuje czołg, a barykada jest uszkodzona. Przepuszczamy tylko łączników.

- Ale ja muszę natychmiast - powiedziałem takim tonem, że tylko spojrzał na mnie i machnął ręką. Zwróciłem się do wachmistrza żandarmerii, który kierował ruchem.

CZYTAJ TEŻ | POWSTANIE WARSZAWSKIE I JEGO SZARA CODZIENNOŚĆ. BOHATERAMI ZOSTAWALI ZWYKLI LUDZIE [ZDJĘCIA]

- Niech pan poczeka. Zbiera się parę łączniczek, to przeskoczycie razem. Stanąłem w bramie, przeglądając się barykadzie. Głęboka na pół metra. Robiła wrażenie stale znajdującej się pod ogniem. Po chwili nadeszły 3 łączniczki z oficerem sztabu ppłk Radwana. Wachmistrz dał znak ręką: - Uwaga, obstrzał od strony Brackiej i … ruszajcie! Ustąpiłem miejsca łączniczkom, ale zatrzymały się, widząc, że jestem ranny: - Niech pan skacze pierwszy, my za panem! Nie namyślając się długo, wszedłem do przekopu. Pochyliłem się i wykonałem wolny skok aż na drugą stronę. Poprzez szczeliny worków ujrzałem czołg stojący koło „Cristalu”. Kiedy dopadałem już do końca przekopu, połączonego wyłazem z piwnicą domu przy ulicy Kruczej, rozległ się za mną huk. Obejrzałem się do tyłu. Worki z barykady rozsypały się, a na dnie przekopu leżały martwe ciała dwóch dziewcząt. Pozostała łączniczka z oficerem dołączyli za mną”.

To właśnie przez to przejście przerzucono zespół radiostacji „Błyskawica” - kolejny symbol powstania. Dzięki tej radiostacji świat wiedział, co naprawdę dzieje się w stolicy Polski.

Niemcy nieustannie szukali sposobu na powstańczą barykadę. Nocami docierali do ul. Kruczej, urządzali tam stanowiska bojowe, ale powstańcom udało się te pozycje zlikwidować. W starciu powstańcy wyparli Niemców, wzięli jeńców, zdobyli spory zapas broni i amunicji oraz wyswobodzili mieszkańców domu stłoczonych w okrutny sposób w piwnicach. Niemcy musieli opuścić rejon przy gmachu BGK. Na rogu Alej Jerozolimskich i ul. Brackiej powstał więc najsilniejszy punkt oporu.

W drugiej połowie września 1944 roku, kiedy upadła Starówka i Powiśle, Niemcy zintensyfikowali ataki od strony Dworca Głównego wzdłuż ul. Nowogrodzkiej i oczywiscie Alej Jerozolimskich. Nieprzyjaciel nadal próbował zniszczyć powstańczy system obrony wraz z barykadą-przejściem w alejach i rozdzielić w ten sposób Śródmieście na dwa odrębne kotły. Stosowano prawdziwie bestialskie metody, jakimi były na przykład „żywe tarcze”, czyli pędzono przed czołgami ludność cywilną. Dowódca tego odcinka, major „Sarna”, miał świadomość, że taka sytuacja może nastąpić, dlatego też wzmocnił pozycję, wydając jednocześnie rozkaz, aby porucznik „Skiba” objął dowodzenie nad całą załogą broniącą odcinka zachodniego. Uzbrojenie powstańców nijak się miało do sił nieprzyjaciela. Niestety, Niemcy mieli szaloną przewagę. Oddziały porucznika „Skiby” dostały rozkaz: „Ani kroku w tył”. Niezwykle ciężka i wyczerpująca powstańców walka trwała całe dnie i noce. Kiedy powstańcomj brakowało amunicji - w ruch poszły butelki z benzyną, które zniszczyły 3 „Goliaty” i cztery czołgi. Ataki okupanta zostały zatrzymane płomieniami i niezwykle zaciętym oporem powstańców. Niemcy nie zdobyli barykady ani przejścia przez Aleje Jerozolimskie.

Antoni Bieniaszewski „Antek”, warszawiak z syberyjskim rodowodem, w czasie powstania był podporucznikiem, dowódcą III plutonu 8. kompanii Kedywu Kolegium „C” batalionu „Kiliński” Armii Krajowej i to jego pluton obok żołnierzy „Bełt” po drugiej stronie Alej zasłynął jako niezwyciężony na tej barykadzie. - Mój pluton do ostatniego dnia Powstania utrzymał powierzone sobie odcinki walki w Alejach Jerozolimskich. Podczas powstania z jego bohaterskiego plutonu poległo 13 żołnierzy, a 31 zostało rannych. Dowódca również. - Ale ani na jeden dzień nie opuściłem stanowiska - relacjonował „Antek”.

CZYTAJ TEŻ | GWAŁTY, MASOWE EGZEKUCJE, STOSY CIAŁ... WSTRZĄSAJĄCE ŚWIADECTWA Z RZEZI WOLI

Dziś po słynnym przekopie nie ma śladu, wyrosły nowe budynki, choć trasa Alei Jerozolimskich została ta sama. Jest tylko tablica upamiętniająca to miejsce. Przywódca światowego supermocarstwa , który w wygłoszonym w Warszawie przemówieniu przedstawił historię obrony „Jerusalem Avenue”, sprawił, że pamięć o tych heroicznych wydarzeniach i obrońcach stała się żywa nie tylko dla nas, ale w końcu również i dla Zachodu.

Anita Czupryn

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.