Pomniki na straży polityki. Nie za dużo tej powagi w Bydgoszczy?

Czytaj dalej
Fot. Arks
Jarosław Reszka

Pomniki na straży polityki. Nie za dużo tej powagi w Bydgoszczy?

Jarosław Reszka

Dni pomnika Wolności na placu, a jakże, Wolności wydają się policzone. Czy to powód, by na gwałt szukać nowego miejsca do uroczystego świętowania w Bydgoszczy?

W miastach średniej wielkości na świecie (przepraszam za to określenie tych, którzy postrzegają Bydgoszcz jako metropolię) najczęściej wystarcza jedno miejsce do celebracji podniosłych świąt. W Polsce od kilkunastu lat, a już na pewno od katastrofy smoleńskiej, musi być takich miejsc więcej - w każdym mieście przynajmniej dwa. Jedno dla świętowania dla rządzących, drugie dla opozycji, by broń Boże się nie pomieszać i tym samym nie pomieszać w głowie obywatelom.

W Bydgoszczy - i to jest znak, że do metropolii mamy blisko - takie miejsca są obecnie aż trzy. Samorządowa opozycja najczęściej składa kwiaty i pokłony przed pomnikiem Walki i Męczeństwa na Starym Rynku, zza którego wyziera ratusz. PiS-owska władza centralna woli salutować przez pomnikiem Wolności, z miejsca którego, jeśli ktoś łypnie okiem w bok, widać kontury urzędu wojewódzkiego. Prawdopodobnie z tego powodu przestał jej przeszkadzać ewidentnie komunistyczny rodowód tego monumentu, powstałego jako dowód wdzięczności dla wyzwolicieli miasta w mundurach Armii Czerwonej.

Gdzie indziej jeszcze swe marsze z pochodniami i petardami urządzają bydgoscy narodowcy, z równym obrzydzeniem przypatrujący się zarówno PiS-wskiej władzy rządowej, jak i platformersko-lewicemu samorządowi. Mekką narodowców stał się skwer Leszka Białego, żołnierza AK i PRL-owskiego męczennika. W tym miejscu z kolei świętującym pod hasłami „Precz z komuną!” nie przeszkadza wzniesiony właśnie w czasach PRL i w ewidentnie propagandowym celu pomnik Tysiąclecia Państwa Polskiego.

Miejsca do świętowania są też miejscami, w których łatwo budzić polityczne niepokoje, bo przecież nic tak nie jednoczy i mobilizuje, jak zagrożenie ze strony wspólnego wroga. Nie tak dawno gwałtowny opór środowisk bliskich Kościołowi i prawicy wywoływało kosmetyczne przecież, bo kilkumetrowe przesunięcie pomnika Walki i Męczeństwa w stronę skraju Starego Rynku. Ciekaw jestem, jaką reakcję może wzbudzić pomysł płynący ze sfer ratuszowych, by pomnik Wolności w ogóle usunąć z placu Wolności i tam urządzić coś na kształt rajskiego ogrodu. Pomysł jest jeszcze w zarodku, więc nie wywołuje gwałtownych protestów. Niemniej miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla placu Wolności został już przyjęty przez radnych. I jestem przekonany, że gdy zaczną się konkretne ruchy w celu usunięcia pomnika Wolności, to bydgoski PiS wykorzysta tę okazję do wytknięcia opozycji braku patriotyzmu.

Można też z góry założyć, że krytyka usunięcia pomnika nie powstrzyma władz miasta przed realizacją swych zamierzeń, bo przecież zagranie PiS-owi na nosie też jest elementem tego planu.

Z drugiej strony, wątpliwe jest, by PiS po zniknięciu pomnika Wolności dla zachowania widoku na urząd wojewódzki przeniósł obchody na przykład pod pobliski pomnik-fontannę Potop. Przedstawia on co prawda motyw biblijny, a więc bliski światopoglądowi partii rządzącej. Niestety, ma inną, niewybaczalną skazę - zaprojektował go Niemiec w czasach, gdy Bydgoszcz nazywano Brombergiem.

W mieście przebąkuje się więc o tym, że nowym miejscem uroczystych capstrzyków dla członków państwa PiS stanie się skwer Leszka Białego. Domyślam się, że w tej sytuacji skwer, jako miejsce skażone trującą ideologią, opuszczą narodowcy. W sumie nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że o rzut beretem od tego skweru rozciąga się kolejny, jeszcze większy teren zielony, który władze miasta zamierzają przekształcić w miejsce filozoficznej zadumy - zbudowany na miejscu potężnego i nieekshumowanego cmentarza ewangelickiego park, wciąż jeszcze zwany Parkiem Ludowym im. Wincentego Witosa. Nazwa najpewniej się nie ostanie, ale gdyby przetrwała koncepcja parku zadumy i polsko-niemieckiego pojednania, to obok siebie mielibyśmy park i skwer, w których nie sposób byłoby wesoło się bawić i ćwiczyć na świeżym powietrzu. Nie za dużo takich smętnych miejsc jak na jedno miasto średniej wielkości?

Jarosław Reszka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.