Pokazujemy, że zależy nam na przyszłości miasta

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Natalia Dyjas-Szatkowska

Pokazujemy, że zależy nam na przyszłości miasta

Natalia Dyjas-Szatkowska

Rozmowiamy z dr Agnieszką Opalińską z Uniwersytetu Zielonogórskiego o konsultacjach społecznych i zmianach w mieście.

Jest pani pracownikiem naukowym, ale angażuje się też pani w działalność społeczną. Skąd ta chęć zmiany w mieście?

Zawsze byłam naukowcem, który próbuje realizować teoretyczne założenia w praktyce. Staram się pokazać, że świat nauki też jest bardzo praktyczny. Te założenia naukowe można przełożyć na konkretne efekty, chociażby w procesach rewitalizacji czy społecznych.

Na czym polega metoda bottom up, której używa pani badaniach?

To jest jedna z metod konsultacji społecznych, polegająca na tym, że mieszkańcy od początku do końca uczestniczą w procesie zmiany przestrzeni ich otaczającej. Ważne jest to, że inicjatywa musi wyjść od nich samych. To mieszkańcy muszą zauważyć, że wokół nich jest coś, co należałoby zmienić.

Jak wygląda to na konkretnym przykładzie?

Emilia i Paulina,mieszkanki ul. Chmielnej ,zauważyły, że w ich okolicy nic się nie dzieje i dobrze by było, żeby powstał tam plac zabaw. Zawiązały więc grupę inicjatywną. Dobrze, jak w tej grupie są społecznicy, naukowcy, architekci, lokalna władza i sami mieszkańcy.

I co taka grupa robi?

Organizuje wydarzenie, luźne spotkanie, tak, by każdy mógł się wypowiedzieć. Ten piknik, warsztaty mogą mieć formę plastyczną. To chodzi o to, że każdy może dorzucić swój kamyczek. Efekty tych warsztatów trafią do architekta, do moderatora i potem jest to przekładane na konkretne zapotrzebowanie. Z tym projektem udajemy się do tego, kto odpowiada za dany teren, do którego on należy. Taki projekt nie tylko realnie wpływa na przestrzeń, ale też na lepszą komunikację, integrację. Chodzi o to, by ludzi wyciągnąć z domu, bo obecnie mało mamy okazji do sąsiedzkich kontaktów. Kiedy już wszystkie formalności zostaną załatwione, to dochodzi do realizacji marzenia. Podczas niej grupa inicjatywna też jest obecna. Pilnuje wykonawcę, żeby wszystko szło zgodnie ze społecznymi założeniami.

Czy mieszkańcy realnie się w angażują w takie pomysły?

Oczywiście. To nas zaskoczyło, że tyle ludzi przychodzi, bo czują, że to jest ich miejsce. Mieszkańcy czują się docenieni, że ich głos ma znaczenie.

Czy teraz mieszkańcy częściej zgłaszają się do pani?

Jesteśmy na finale realizacji pomysłu z przestrzenią na Jędrzychowie, zgłosiła się grupa ze Słubic. Rozmawiamy też o kolejnych terenach w Zielonej Górze. Zobaczymy, co uda nam się zrobić. Pomysłów jest coraz więcej.

Organizuje też pani finał WOŚP w mieście. Skąd chęć pomagania?

Chciałabym, żeby moje dzieci wiedziały, na czym polega pomaganie, że warto angażować się w takie akcje. Moje dzieci też korzystały ze sprzętu, jako niemowlaki, który został ufundowany przez WOŚP. W tym roku będzie mała scena rodzinna i przyjazna. To ciekawy pomysł, bo dzieci poznają tę inicjatywę, będą mogły wrzucić coś do puszki i pomóc innym. Jeśli coś ma się zmienić, to trzeba zacząć od najmłodszych.

Co musi zmienić się w mieście?

Chciałbym, by ludzie nauczyli się rozmawiać, otwierać na innych. Uwierzyć, że coś może się udać. Często słyszę o ciekawych inicjatywach, ale ludzie mówią, że nie warto się tego podejmować, bo i tak nie wyjdzie. Zmieńmy to! Napisaliśmy, w zaangażowaniu ze stroną społeczną, władzami miasta, społecznikami, regulamin konsultacji społecznych. Udało się go wspólnie wypracować. Może to jest właśnie ten krok – by otworzyć się na wspólne działania społeczne, bo one są trudniejsze, dłuższe, ale budują trwałe relacje. Zielona Góra ma potencjał, by być miastem społecznym. Może w przyszłości nasze miasto będzie otwarte? Wydaje mi się, że robimy kroki w tym kierunku.

Co sprawia pani w pracy radość?

Cieszące się dzieci. Mam satysfakcję, że udało się na Chmielnej stworzyć tę przestrzeń rekreacyjno-sportową doprowadzić ją od A do Z.

Dziękuję za rozmowę.
Natalia Dyjas

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.