Pierwszy dzień strajku nauczycieli za nami. Jak będzie dziś? Co ze środowymi egzaminami gimnazjalnymi?

Czytaj dalej
Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz
Małgorzata Pieczyńska

Pierwszy dzień strajku nauczycieli za nami. Jak będzie dziś? Co ze środowymi egzaminami gimnazjalnymi?

Małgorzata Pieczyńska

Puste korytarze, w świetlicach dzieci jak na lekarstwo i pokoje nauczycielskie pełne pedagogów - tak wyglądał pierwszy dzień strajku nauczycieli w bydgoskich szkołach. W Bydgoszczy skala strajku jest duża. Czy w środę uda się c gimnazjalny?

Poniedziałek (8 kwietnia). Kilka minut po godz. 9. Na drzwiach SP nr 32 w Bydgoszczy plakat z napisem: „Strajk szkolny do odwołania”. - U nas zajęcia są zawieszone - mówi Agnieszka Szostak, prezes Ogniska ZNP w SP nr 32. - Na liście strajkujących mamy już 48 osób, w tym 35 nauczycieli i 13 pracowników obsługi administracji, ale ta lista rośnie. Część osób jest na L4. Inni wzięli urlopy na żądanie.

Rodzice są solidarni

Uczniów nie widać. W świetlicy dwaj księża... i jedno dziecko. - Rano zajrzał do nas rodzic i powiedział: „Jesteśmy z wami” - mówi Małgorzata Stefańska, logopeda. - Jak widać, rodzice stanęli na wysokości zadania, bo odpowiedzieli na apel dyrekcji i nie posłali dziś dzieci do szkoły w tym pierwszym krytycznym dniu strajku. To wiele dla nas znaczy, choć wiemy, że nie było im łatwo zapewnić opiekę swoim pociechom.

W pokoju nauczycielskim unosi się zapach kawy. Nauczyciele rozmawiają, przeglądają prasę. Przy jednym ze stolików pani Beata, która uczy biologii. Obok niej 5-letni Michaś. - Zabrałam syna do pracy, bo jego przedszkole też strajkuje. Nie miałam wątpliwości, że przyłączę się do protestu. Nasze zarobki są żenujące. W ubiegłym roku, gdy wróciłam do pracy po urodzeniu drugiego dziecka, jako nauczyciel kontraktowy dostałam na rękę 1777 zł. Jak za to przeżyć?

Nauczyciele mówią też o braku szacunku dla ich zawodu. - Nawet krowy okazały się od nas ważniejsze. Jak uczniowie i rodzice mają nas szanować, skoro rząd tak nas traktuje? - pyta Adam Graduszewski, trener strzelectwa sportowego, który uczy także, m.in. wuefu i informatyki. O podwyższeniu pensum mówi: To nieporozumienie. Za tym przecież pójdą zwolnienia.

Jolanta Smętek od 40 lat jest nauczycielką. Uczy języka polskiego, historii. Zajmuje się terapią pedagogiczną. Jest ekspertem ds. awansu zawodowego nauczycieli i egzaminatorem w zakresie przedmiotów humanistycznych. - Realizacja reformy edukacji skumulowała się na nas - mówi. - A poza tym jestem oburzona, że młodzież w VIII klasie na egzaminie może pisać wypracowanie wyłącznie w oparciu o lektury. To ogranicza rozwój dzieci. Uczniowie, którzy dużo czytają, nie mają pola do popisu. Te nowe egzaminy są nastawione na to, aby wykuć, wykuć i zapomnieć. Zero myślenia. Nie tędy droga.

Rozżaleni są też pracownicy niepedagogiczni, w tym kucharki, sprzątaczki i szatniarka. - My także jesteśmy ważni, a w tych negocjacjach mówiło się o nas niewiele. Tymczasem mamy najniższe pensje - mówi pani Izabela, sprzątaczka.

Walczymy o swoje

Przenoszę się do SP nr 2. Tu o godz. 11 strajkuje już 52 proc. załogi. - Najwyższy czas, byśmy walczyli o swoje - mówią Violetta Adamowska i Magdalena Piotrowska z komitetu strajkowego. A pozostali nauczyciele dodają: - Wiemy, że na tym strajku stracimy finansowo, ale czara goryczy się przelała. Jeśli ktoś wahał się, czy strajkować, czy nie, to po niedzielnych negocjacjach nie miał już żadnych wątpliwości. Nie damy się tak traktować.

- Dzięki tej deformie edukacji po 20 latach pracy nie wiem, czy od września będę miała pełny etat - mówiła nam w poniedziałek pani Justyna, nauczycielka matematyki i fizyki w SP nr 2, która uczy także w gimnazjum.

- Dlaczego my nauczyciele musimy się o wszystko prosić? To upokarzające - stwierdziła z kolei pani od biologii z ponad 25-letnim stażem. - Gdy usłyszałam, że ten strajk jednak będzie, miałam łzy w oczach, ale nie ma wyjścia, nie możemy pozwolić, by nas tak traktowano.

Poczuli się zlekceważeni

W poniedziałek (8 kwietnia) z powodu strajku zawieszono zajęcia w 98 ze 107 placówek oświatowo-wychowawczych prowadzonych przez miasto, w tym są przedszkola i szkoły.

- Niestety, sposób w jaki rząd prowadził negocjacje był nie do przyjęcia - mówi Mirosława Kaczyńska, prezes Oddziału ZNP Bydgoszcz. - Nauczyciele poczuli się zlekceważeni i to jeszcze bardziej ich zmobilizowało. Do strajku przystąpiły wszystkie placówki, które w referendum deklarowały w nim udział. Nie wiem, na jak długo wystarczy nauczycielom sił i determinacji, ale daliśmy jasny sygnał, że mamy dość!

Sytuację monitorowało kuratorium oświaty. - W województwie do strajku przystąpiło 793 (spośród 975 istniejących) przedszkoli i szkół samodzielnych oraz zespołów szkół prowadzonych przez samorządy - mówi Marek Gralik, kurator oświaty. - Najbardziej strajk odczuły podstawówki - 87 proc., szkoły ponadgimnazjalne - 85 proc. i gimnazja - 79 proc., mniej przedszkola - 58,62 proc.

Co z egzaminem gimnazjalnym?

Tymczasem w środę (10 kwietnia) zaczyna się 3-dniowy egzamin gimnazjalny. Do 8 kwietnia do kuratorium zgłosiło się ponad 200 chętnych z wykształceniem pedagogicznym, którzy planują dołączyć do zespołów nadzorujących, w tym ponad 80 z Bydgoszczy, gdzie potrzeby są największe.

Właśnie o obsadę zespołów nadzorujących najbardziej obawiają się dyrektorzy szkół. - U mnie egzamin zdaje 38 uczniów z dwóch klas gimnazjalnych - mówi Arletta Popławska, dyrektor SP nr 32. - Muszę mieć trzy zespoły nadzorujące, do każdego 4 nauczycieli, w tym musi być jeden spoza szkoły. Dotychczas współpracowaliśmy w tej kwestii z SP nr 31, ale tam też strajkują.

Zaniepokojona jest też Agata Dopke, dyrektor SP nr 2. - Egzamin gimnazjalny jest w naszej szkole zagrożony - mówi wprost. - Dzwoniłam do SP nr 58, by zapytać o nauczycieli z zewnątrz, ale tam poza dyrekcją wszyscy strajkują. Początkowo planowałam pięć zespołów nadzorujących, ale teraz przeniosę egzamin do sali gimnastycznej, ale i tak będę potrzebowała obsady dla trzech zespołów. Są jeszcze dzieci z dostosowaniami.

Strajk to też problem dla rodziców, którzy muszą zapewnić dzieciom opiekę. Wielu w poniedziałek skorzystało z pomocy babć i dziadków. - Przyjechałam aż spod Radomia, by zaopiekować się moimi wnuczkami - mówiła nam seniorka, którą spotkaliśmy przed SP nr 32. - Solidaryzuję się z nauczycielami, ale co mają zrobić rodzice, którzy nie mają z kim zostawić dzieci? To jest naprawdę duży problem.

Małgorzata Pieczyńska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.