Opiekunki niczym niewolnice. Praca za granicą to ich koszmar

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Bartosz Wojsa DZ, Mira Suchodolska DGP, Łukasz Grajewski DGP

Opiekunki niczym niewolnice. Praca za granicą to ich koszmar

Bartosz Wojsa DZ, Mira Suchodolska DGP, Łukasz Grajewski DGP

Dziennikarskie śledztwo „Dziennika Zachodniego" i „Dziennika Gazety Prawnej": Nawet nie wiadomo, ile ich jest. Kobiet, które wyjechały z Polski, by opiekować się starcami w krajach Europy Zachodniej. To współczesne niewolnice. Zarabiają mniej niż 1000 euro.

Magda z Górnego Śląska pojechała na swoją pierwszą „sztelę” (stelle - miejsce, praca) w ubiegłym roku. Była bez roboty, komornik pukał do drzwi, opieka wstrzymała zasiłki na dziecko. W oczy wpadła jej reklama: legalna praca w Niemczech dla opiekunek seniorów. Ubezpieczenie, darmowe utrzymanie i dojazd. Zarobki do 2 tys. euro miesięcznie. Weszła do agencji pośrednictwa i podpisała umowę. Dali jej dwie godziny, żeby załatwiła niezbędne sprawy i spakowała torbę. Wkrótce była w niemieckim miasteczku, gdzie czekała na nią Helga.

- Starsza pani cierpiała na alzheimera, defekowała pod siebie, mazała kałem dookoła. Drapała, gryzła, biła. Nie dawała się umyć, nie pozwalała obciąć sobie paznokci. Byłam z nią 24 godziny na dobę. Kiedy dzwoniłam do firmy z prośbą o pomoc, słyszałam, że muszę wytrzymać - wspomina. Nie rozumie, jak można było wysłać tak niedoświadczoną osobę jak ona do tak trudnego przypadku. - Bałam się zasnąć, bo Helga mogła sobie coś zrobić. Bałam się, że to ja będę za to odpowiedzialna i pójdę do więzienia - wspomina kobieta.

Opowieść Pauliny

Paulina z Katowic wyjechała do pracy w Niemczech po raz pierwszy, gdy miała 20 lat.

- To były wakacje, chciałam dorobić - wspomina.

Namówiła ją koleżanka ze studiów, która zachwalała, że to łatwy sposób na „dużą kasę”.

- Miała rację. Jako studentka nigdzie w Polsce nie dostałabym 4 tys. zł na rękę i nie miałabym opłaconego wyżywienia i zamieszkania - zauważa Paulina.

Do pracy brali nawet tych, którzy w ogóle nie znali języka.

- Szkolenie robione na kolanie i wysyłali cię do niemieckiej rodzinki - mówi.

Wystarczyło przyjść na rozmowę kwalifikacyjną w biurze.

- Zdziwiło mnie, że im gorszy niemiecki i mniejsze doświadczenie, tym gorszy przypadek osoby chorej się dostawało - wspomina.

Za pierwszym razem Paulina trafiła do kobiety z alzheimerem, demencją oraz parkinsonem. Wysłała ją jedna z największych polskich firm pośrednictwa pracy dla opiekunek.

- Rodzinie staruszki zagwarantowano, że świetnie mówię po niemiecku, a ja ledwo go znałam. Skończyło się tak, że z jej córką rozmawiałam po angielsku - opowiada Paulina.

Firma zapewniła jej nocleg - w domu, miała własny pokój, wi-fi. Zadanie wydawało się proste: miała opiekować się staruszką, z dwoma godzinami przerwy w ciągu dnia. Ale nocą podopieczna szalała, chciała uciekać, rzucała przedmiotami. W nocy Paulina nie mogła spać, w dzień miała tylko 120 minut przerwy, organizm się buntował. Jak dziś mówi, gdyby była świadoma stanu podopiecznej i wymagań, które jej będą stawiane, nigdy by się nie zdecydowała na tę pracę.

Firmy pośredniczące w zatrudnianiu opiekunek winny poinformować o stanie podopiecznych i ich wymaganiach. Zazwyczaj tego nie robią.

- Podają jednostki chorobowe, ale zatajają ich stopień, a przecież demencja lekka i ciężka to dwa różne światy - mówi Paulina.

Spośród osób, które jechały razem z nią pracować jako opiekunki w Niemczech, była najmłodsza. Większość kobiet jest w wieku 45-55 lat.

Dr Adam Rogalewski naukowo zajmuje się opiekunkami, pięć lat spędził w Szwajcarii, napisał pracę o ich strajku w tym kraju. Ale rynek szwajcarski jest mniejszy i Polek jeździ tam niewiele. Po drugie, tamtejsze prawo reguluje - w przeciwieństwie do niemieckiego i naszego - także pracę opiekunek. Zrównując je z innymi zawodami pod względem czasu pracy, prawa do wypoczynku, urlopu, stawek godzinowych, etc.

Kobiety, które jadą pracować nad Renem, zazwyczaj są zatrudniane przez polskie agencje pośrednictwa, które podnajmują je niemieckim agencjom, a te z kolei oferują konkretnym klientom. Niemieckiej agencji nie interesuje, jaką umowę podpisała Polka z polską firmą. Tym bardziej niemiecka rodzina nie jest zainteresowana tym, aby troszczyć się, czy opiekunka się czasem nie przepracowuje.

- Oni chcieliby, oprócz opiekunki na 24 godziny na dobę, mieć także sprzątaczkę, kucharkę, ogrodniczkę, szofera i panią do towarzystwa - mówi dr Rogalewski.

Opiekunka, kucharka, gosposia

I polskie firmy chętnie w te oczekiwania się wpisują. Dysponujemy umowami, jakie podpisywać muszą kobiety wyjeżdżające do pracy z jednej z największych polskich agencji wysyłających opiekunki do pracy z seniorami. Zapewniają w niej, że dysponują odpowiednią wiedzą oraz siłami fizycznymi, aby sprostać zleceniu.

Polega ono nie tylko na opiece nad seniorem, ale także na świadczeniu usług związanych ze sprzątaniem, gotowaniem, pracami w ogrodzie, transportem, opieką nad zwierzętami domowymi, etc. Wynagrodzenie przysługuje za wykonanie całości usługi, nie za czas jej poświęcony. Stoi w nich jeszcze, że cała odpowiedzialność za życie i zdrowie podopiecznego spada na opiekunkę i może jej grozić odpowiedzialność karna. Kary finansowe mogą nią spaść za inne „przestępstwa” - jak opuszczenie miejsca pracy, niepochlebne wyrażanie się o zleceniodawcy albo gdy rodzina podopiecznego będzie niezadowolona.

Magda opowiada, że choć opiekowanie się Helgą była skrajnie wyczerpujące, to przynajmniej syn podopiecznej często wyrażał swoją wdzięczność.

- Potrafił przyjść, podziękować, dał tabliczkę czekolady, paczkę papierosów - wspomina.

Mężczyzna wiedział, że staruszka bije Magdę, przepraszał za jej zachowanie. Prosił, żeby Magda się nie przejmowała, kiedy kobieta woła po nocach „Hilfe, hilfe, Polizei!”, bo sąsiedzi już się przyzwyczaili.

Dalej piszemy: 

  • jakie są obowiązki opiekunki,
  • jak są traktowane opiekunki z Polski,
  • czy jest szansa na unormowanie sytuacji opiekunek w Niemczech.
Pozostało jeszcze 76% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Bartosz Wojsa DZ, Mira Suchodolska DGP, Łukasz Grajewski DGP

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.