„Nie myślmy o muzeum jak o budynku, ale jak o spotkaniu” – rozmowa z Katarzyną Mieczkowską, dyrektorką Muzeum Narodowego w Lublinie

Czytaj dalej
Fot. Małgorzata Genca
Joanna Jastrzębska

„Nie myślmy o muzeum jak o budynku, ale jak o spotkaniu” – rozmowa z Katarzyną Mieczkowską, dyrektorką Muzeum Narodowego w Lublinie

Joanna Jastrzębska

W sobotę 14 maja Polacy ruszą na nocny spacer po muzeach. Przed nami 25. Noc Muzeów. O kulturze widzianej nocą i o popandemicznym głodzie obcowania ze sztuką rozmawiamy z Katarzyną Mieczkowską, dyrektorką Muzeum Narodowego w Lublinie.

Czy spodziewa się pani, że dużo osób w naszym województwie ma problemy z bezsennością?

(śmiech) Myślę, że w Noc Muzeów nie śpi szczególnie dużo osób. To taki specyficzny czas, jak zresztą wszystkie noce, podczas których odbywają się wydarzenia kulturalne, np. Noc Kultury. Nocne podróżowanie i zwiedzanie ma swoją magię.

Z czego ona wynika?

Myślę, że przede wszystkim z tego, iż ciągle nie mamy na nic czasu. Noc Muzeów pozwala nam wybrać się na zwiedzanie w godzinach wieczornych i późnowieczornych. To też zachęta do tego, żeby zwolnić, zabrać rodzinę i przyjaciół i zrobić razem coś fajnego.

Czy zwiedzający podczas Nocy Muzeów różnią się od codziennych gości?

Przede wszystkim przychodzą wtedy całe rodziny, kilka pokoleń. Są dziadkowie, rodzice i dzieci, i to jest bardzo fajne. Mamy zwiedzających, którzy lubią wtedy przyjść po prostu na spacer, ale też bardzo zdeterminowanych i w szczególny sposób zainteresowanych czymś konkretnym. Takie osoby zasypują kuratorów pytaniami i spędzają czas tylko na jednej wystawie. Przez lata obserwujemy przeróżne zachowania i potrzeby. Niektórych przyciągają wydarzenia towarzyszące, czyli np. nie sama wystawa, ale projekcja filmu, wykład tematyczny czy warsztaty.

Myśli pani, że nocna pora wpływa na nasz odbiór kultury?

Nocą, jak wspomniałam, jest więcej czasu. Odwiedzający nigdzie się nie śpieszą. Gdy przychodzi do nas wycieczka w ciągu dnia, ma określony program i słyszę na korytarzach: „Szybciej, szybciej!”. (śmiech) Tutaj tego nie ma. Mamy czas na powolny spacer, na marudzące dziecko, przy którym trzeba się wykazać cierpliwością. Obserwujemy fale osób, które przedłużają sobie przechadzkę po Starym Mieście właśnie wizytą u nas i urządzają taki spacer z kulturą. I to też jest fajne, bo zupełnie inaczej zwiedzamy, kiedy jesteśmy bez przewodnika. Wybieramy wtedy rzeczy pewnie nie najważniejsze z punktu widzenia twórców wystawy czy historii, ale takie, które nam wpadną w oko i przyciągną uwagę. Mamy też dużo atrakcji dla dzieci – porozkładane puzzle, książeczki, malowanki. Odwiedzający z nich korzystają i po prostu spędzają z nami czas.

Noc Muzeów budzi mieszkańców, ale też budzi się po przerwie. To pierwsza odsłona akcji po wybuchu pandemii. Spodziewa się pani tłumów głodnych kultury gości?

Już je widzę. W weekend majowy odwiedziło nas około ośmiu tysięcy osób. Obsłużenie takiej liczy gości jest wielkim wyzwaniem i za wszelkie wpadki przepraszam, ale majówka nas naprawdę zaskoczyła. Spodziewaliśmy się, że będzie dużo zwiedzających, jednak nie aż tylu. To dowód na to, że potrzebujemy powrotu do normalności w obszarze kultury i w każdym innym. Kolejny dowód stanowi zainteresowanie wystawą „Tamara Łempicka – kobieta w podróży”. Do tej pory, przez niespełna dwa miesiące od otwarcia, sprzedaliśmy 17 tysięcy biletów.

Jak to się ma do poprzednich wystaw czasowych?

Największą wystawą dotychczas była ta z pracami Picassa. 17 tysięcy osób odwiedziło ją przez cały okres trwania. Łempicką mamy od niecałych dwóch miesięcy, a sezon w naszym rozumieniu zaczyna się od majówki. Spodziewam się, że w wakacje zwiedzających będzie jeszcze więcej.

Z zagranicy?

Właśnie mam wrażenie, że gości spoza Polski jest mniej. Początek tej tendencji dał się zauważyć zaraz po wybuchu wojny. Ostatnio byłam na spotkaniu dyrektorów muzeów i niektórzy mówili wręcz o odwoływanych całych wycieczkach. Nie umiem ocenić, jak duże jest to zjawisko u nas, ale faktycznie o tej porze bywało więcej ruchu zagranicznego. Nie jest tak, że zupełnie go nie ma, ale spadek na pewno widać.

Na tegoroczną Noc Muzeów przygotowali państwo atrakcje w każdym oddziale, ale to tylko jedna noc. Proszę pomóc czytelnikom „Kuriera” wybrać, co szczególnie warto zobaczyć.

To, co ja rekomenduję, to jedno, a to, co będzie się cieszyło największym zainteresowaniem, to drugie. (śmiech) Oczywiście zawsze Kaplica Trójcy Świętej to magia. O każdej porze dnia i nocy ma odmienne barwy i robi inne wrażenie, więc tu faktycznie nocna pora może wpłynąć na odbiór wnętrza. Do tej tradycyjnej magii w tym roku dołączy zapewne Tamara. Chciałabym też zaznaczyć, że podczas Nocy Muzeów zapraszamy wyłącznie na oprowadzanie kuratorskie tej wystawy, bo chcemy zapanować nad ruchem. Tym, co szczególnie polecam, są warsztaty i animacje dla dzieci. Będą się odbywały od godziny 18 do 22. Prowadzimy je z wykorzystaniem wybranych eksponatów, co oznacza, że pretekstem do rozmowy z dziećmi o tradycjach i wydarzeniach historycznych jest coś, co znajduje się w naszych zbiorach. Staramy się podawać dzieciakom wiedzę w jak najciekawszy sposób. Jeśli chodzi o pozostałe atrakcje, jesteśmy muzeum wielodziałowym, więc nie mam wątpliwości, że każdy podczas Nocy Muzeów znajdzie coś dla siebie.

Myśli pani, że konsumentem kultury w muzeum może być każdy? Mam wrażenie, że niektórzy są zdystansowani od odwiedzania takich miejsc?

Myślę, że konsumentem oferty muzeum może być każdy. Zastanawiam się tylko, co to znaczy „muzeum”. Bo gdyby mi ktoś powiedział, że mam przyjść do muzeum, zapytałabym, w jakiej sprawie. Kiedyś znajoma, która nas odwiedziła, powiedziała mi po wizycie: „Wiesz, myślałam, że muzeum jest jak matura – nudne i obowiązkowe. Teraz myślę, że nie jest ani nudne, ani obowiązkowe, czyli jednak nie jest maturą”. Wydaje mi się, że trzeba zmienić postrzeganie muzeum jako budynku z eksponatami. Dobrze byłoby też wiedzieć, po co chce się przyjść. Jeśli to jest Tamara Łempicka – okej, jeśli Zdzisław Beksiński – zapraszam, jeśli to historia, bo ktoś wielbi np. okres bizantyjsko-ruski – też coś ciekawego znajdziemy. Chyba że nic nas nie interesuje, wtedy nikt nie jest w stanie przyciągnąć nas gdziekolwiek. Jeśli mamy przyjść do muzeum, myślmy, że idziemy na konkretną wystawę, w celu zapoznania się z jakąś narracją, na spotkanie z czymś. Każdy musi sam wybrać, czym jest to „coś”.

Joanna Jastrzębska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.