Nie lubimy się chwalić. Nasza wielkość, to zwyczajność

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Błażej Dąbkowski

Nie lubimy się chwalić. Nasza wielkość, to zwyczajność

Błażej Dąbkowski

Gdyby nie powstanie wielkopolskie, a wcześniej wytężona praca organiczników, mieszkańcy naszego regionu mieliby zdecydowanie mniej powodów do dumy. Po 100 latach od zrywu i odzyskania niepodległości warto przyjrzeć się ideom i wartościom naszych przodków, bo te dziś pozostają aktualne i kształtują kolejne pokolenia „modelowych” Wielkopolan.

Wartości, które przyświecały powstańcom wielkopolskim, nadal w nas żyją. Choć dziś nie musimy walczyć z bronią w ręku, to pamięć o naszych przodkach pozwala w nas pielęgnować nowoczesny patriotyzm. Warto pamiętać, że pamięć historyczna to pamięć użyteczna. Użyteczna dla dzisiejszych Wielkopolan i poznaniaków, którzy o Powstaniu Wielkopolskim po 100 latach od wybuchu zrywu mogą jedynie przeczytać wspomnienia swoich przodków, książki historyczne lub spojrzeć na tabliczkę powstańczą przy mogile jednego z tysięcy bohaterów. Ale to oni, a także pokolenie zaangażowane w pracę u podstaw i pracę organiczną ukształtowali „modelowego” Wielkopolanina. Jaki on jest?

To tylko stereotyp...

W 2014 roku przeprowadzono pierwsze w Polsce badanie wizerunku współczesnych Wielkopolan. Przygotował je ośrodek badawczy TNS OBOP na zlecenie marki Lech Pils.

Jednym z zadań, przed którym stanęli respondenci, było wskazanie cech najbardziej kojarzących się z Wielkopolską. Czołowe miejsca w tym zestawieniu zajęły kolejno: pracowitość, przedsiębiorczość, oszczędność, gościnność i lokalny patriotyzm oraz poszanowanie dla tradycji. Stereotypowe skąpstwo znalazło się dopiero na 13. miejscu spośród 18 cech wskazanych przez badanych.

Za skąpych uważa Wielkopolan niespełna 6 procent osób z innych regionów Polski (wśród Wielkopolan odsetek ten jest jeszcze mniejszy i wynosi 4,2 procent).

Wielkopolanie są odbierani jako pożądani współpracownicy (według 80 procent badanych), a sam region jako dobre miejsce do nauki i zamieszkania (zdaniem 70 procent osób), w którym nie można się nudzić (70 procent ankietowanych). Interesujące, że w opinii 60 procent wszystkich respondentów warto szukać życiowego partnera w Wielkopolsce.

Równie istotne w budowaniu wizerunku Wielkopolan są historia, tradycja oraz symbole. Historia regionu jest ważna dla 56 procent badanych. Natomiast jej znajomość deklaruje 34 procent Wielkopolan.

Wielkopolanie przywiązują wagę do historii, tradycji i symboli. Doceniają swoich bohaterów i wzorują się na ich postawach.
Łukasz Gdak Wielkopolanie są odbierani jako pożądani współpracownicy (według 80 procent badanych), a sam region jako dobre miejsce do nauki i zamieszkania (zdaniem 70 procent osób), w którym nie można się nudzić (70 procent ankietowanych).

W społecznej świadomości istotne miejsce zajmuje Powstanie Wielkopolskie, którego rocznice obchodzi 32 procent, a historię zna 54 procent respondentów. Elementem, który łączy w sobie tradycję i symbolikę, jest z kolei regionalna kuchnia.

Kolejnym, ważnym symbolem jest gwara. Jej obecność w codziennym języku dostrzega 60 procent Wielkopolan, a 39 procent, zwłaszcza starszych, jest zdania, że gwara istnieje, choć w zanikającej formie.

Lokalny patriotyzm, a także przywiązanie do tradycji wynikają z dumy Wielkopolan. Powodów zresztą nie brakuje.

- Wzorowo przeprowadzona lokacja miasta w 1253 roku, renesansowy ratusz, ponoć najpiękniejszy tego typu obiekt na północ od Alp, Akademia Lubrańskiego i kolegium jezuickie, czyli jedne z najlepszych szkół swych czasów. Do tego można dodać jeszcze pracę organiczną, dwa zwycięskie powstania z 1806 roku i lat 1918-1919

- przypomina Maciej Brzeziński, historyk i założyciel bloga „Poznańskie historie”. - Później był wspaniały rozwój miasta z przełomu XIX i XX wieku, czego pamiątką są dziś niezwykłe kamienice na Łazarzu, Jeżycach i Wildzie oraz Dzielnica Cesarska z zamkiem Wilhelma II. Okres międzywojenny to przede wszystkim Targi i PeWuKa, później poznańscy matematycy, którzy rozszyfrowali Enigmę, a po wojnie to głównie Poznański Czerwiec. Można długo tak jeszcze wymieniać, bo w końcu Poznań liczy sobie ponad tysiąc lat - dodaje.

Dla nas wolność nie była abstrakcją

Jednak kluczowe znacznie dla wartości, jakie dziś reprezentują Wielkopolanie, ma 100 ostatnich lat. Wśród nich można wymienić pamięć, otwartość, umiłowanie wolności czy edukacji i nauki, postawę prospołeczną. To one zostały ukształtowane przez powstańców wielkopolskich, a następnie robotników, którzy wyszli na ulice w czerwcu 1956 roku.

Musimy pamiętać, że zryw sprzed 100 lat nie mógłby się zdarzyć bez solidnych podwalin. Te oparte były w dużej mierze na samoświadomości. Już w XIX wieku Karol Marcinkowski powtarzał, że edukacja wyzwala człowieka ze zniewolenia. W zgodzie z tą myślą w Poznaniu powstawały wypożyczalnie polskich książek przy księgarniach, a także prywatne biblioteki dostępne dla mieszkańców stolicy Wielkopolski. Natomiast ludność miejska organizowała się w ramach Towarzystwa Przemysłowców Polskich, którego głównym celem było dokształcanie, wspieranie się oraz organizowanie kursów. Teoretycy pracy organicznej zdawali sobie również sprawę ze słabości ekonomicznej społeczeństwa polskiego i nieuchronności przemian cywilizacyjnych. Tylko naród bogaty i nowoczesny mógł przetrwać.

W pracę organiczną, zwaną też „najdłuższą wojną nowoczesnej Europy”, zaangażowanych było nie więcej niż około dwustu działaczy. Wystarczyły cztery pokolenia Wielkopolan, by społeczność polska regionu zupełnie zmieniła sposób rozumowania i metody działania. To spowodowało, że Wielkopolanie wiedzieli, o co walczą, wolność nie była dla nich abstrakcyjną wartością.

Wielkość tego miejsca zapisana jest w zwyczajności

Wielkopolanie nie lubią się chwalić - przynajmniej takie można odnieść wrażenie patrząc na to, jak nasze wartości, nasze doświadczenia i historia odbierane są poza granicami regionu. Ale paradoksalnie, jak pokazuje 100 ostatnich lat, tkwi w tym nasza siła.

- Niemalże wszystko, co działo się w 1918 i 1919 roku, miało wymiar codzienności i powszedniości. No bo jak pisać o powstaniu, którego pierwszy przywódca był w stopniu kapitana, a do komendy przychodził jak do pracy w biurze z teczką i drugim śniadaniem, a powstańcy skrzykiwali się do walki, na przykład w karczmie. A przecież dzisiaj wiemy, że we wszystkich tych przejawach tworzyła się wielkość zrywu

- stwierdza prof. Zbigniew Pilarczyk, historyk.

Taka narracja nie jest obca Wielkopolanom także obecnie. Prof. Marian Gorynia, były rektor Uniwersytetu Ekonomicznego, zwraca uwagę, że zamiast chełpienia się, warto postawić na informowanie i edukację.

- Gdyby nie Powstanie Wielkopolskie, nasz kraj na pewno nie istniałby w obecnym kształcie. To są fakty. Nie powinniśmy jednak narzucać narracji, zgodnie z którą Powstanie Wielkopolskie było jedynym zwycięskim, a wszystkie inne pochłaniały wyłącznie ofiary. To przecież nieprawda. Myślę, że podczas celebracji jego kolejnych rocznic w dobrym tonie będzie pewien umiar

- uważa prof. Marian Gorynia.

Powszedni wymiar sukcesu powstania może się wiązać także z tym, że w zrywie brały udział niemal wszystkie warstwy społeczne - od inteligencji po chłopów. Niemal każdy z nas posiadał w swojej rodzinie osobę, która postanowiła w grudniu 1918 roku chwycić zabroń. Do tej pory spisano setki, jeśli nie tysiące powstańczych wspomnień. Także z nich przebija ten charakterystyczny, „pozytywistyczny duch”, będący w opozycji do relacji na przykład powstańców warszawskich.

Oddolnie, konsekwentnie i bez pośpiechu - tak wyglądała edukacja patriotyczna nie tylko w samym Poznaniu, ale także w mniejszych miejscowościach, która powoli doprowadzała do umocnienia tożsamości narodowej i lokalnej. Można tu przywołać historię rzemieślnika z Szamocina Antoniego Szulca. Od Bożego Narodzenia 1918 roku wraz z innymi mieszkańcami oraz księdzem Idzim Sutarskim przygotowywał się do akcji zbrojnych i przejęcia władzy w mieście. 5 stycznia 1919 roku rozpoczęły się boje o Szamocin. Odtąd każdego dnia pojawiały się w mieście patrole polskie, jak i niemieckie z pilskiego Grenzschutzu. W związku z tym tego samego dnia zawiązała się w zamocinie Straż Ludowa, której komendantem został właśnie Antoni Szulc. Kowal z zawodu, po dzielnej walce 19 stycznia 1920 roku powitał w Szamocinie Wojsko Polskie.

- Właśnie dzięki pracy organicznej, skutecznie zjednoczyliśmy się - od duchowieństwa po inteligencję. Powstanie nie wzięło się znikąd, było wypracowywane przez całe pokolenia

- podkreśla Marcin Wiśniewski, kierownik Muzeum Powstania Wielkopolskiego, wchodzącego w skład Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości.

Wracamy do przeszłości, by podążać ku przyszłości

Pamięć o insurekcji, budując tożsamość i budując idee oraz wartości, towarzyszyła Wielkopolanom w czasach II Rzeczpospolitej, PRL, a także po drugim odzyskaniu niepodległości w 1989 roku. Zryw i jego podglebie przebija się w wielu sferach aktywności Wielkopolan - począwszy od biznesu, przez samorządność, aż po działalność społeczną.

Mimo to prof. Roman Kubicki, dyrektor Instytutu Filozofii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza zwraca uwagę, że nie zawsze potrzebujemy przeszłości, by czerpać z niej wskazówki do naszych teraźniejszych działań.

- Częściej pamięć jawi się jako sensowna całość w naszym życiu. Wracamy oczywiście do przeszłości, ale po to, by podążać ku przyszłości

- tłumaczy prof. Roman Kubicki.

Błażej Dąbkowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.