Nadchodzi cyfrowa rewolucja. Co nas czeka na rynku pracy?

Czytaj dalej
Fot. www.pixabay.com
Dorota Witt

Nadchodzi cyfrowa rewolucja. Co nas czeka na rynku pracy?

Dorota Witt

- Polski system edukacji ciągle uczy dzieci, jakby po szkole miały funkcjonować w realiach gospodarki z czasów drugiej rewolucji. To jakieś 300 lat opóźnienia - mówi dr hab. Renata Tomaszewska, prof. UKW.

Chwytliwe hasło: „roboty zabiorą nam pracę” jest tak straszne jak brzmi?
Sztuczna inteligencja rzeczywiście zastąpi ludzi w wielu zawodach i branżach - już w ciągu kolejnych kilku lat roboty mogą doprowadzić do likwidacji nawet 30 proc. tradycyjnych miejsc pracy. Powstaną nowe, np. dla specjalistów w zawodzie robot therapist, którzy będą odpowiedzialni za nauczenie robotów ludzkich emocji. W ramach swoich obowiązków będą rozmawiać z robotami, wyjaśniać im wątpliwości związane z emocjami człowieka oraz pomagać w rozwiązywaniu konfliktów pomiędzy nimi a ich właścicielami.

Dla pracodawcy pracownik w typie pracoholika to świetne rozwiązanie - na krótką metę. Bo zmęczenie przepracowanego członka zespołu szybko odbije się negatywnie na całej firmie. Nie tylko spadnie wydajność pracownika, który spędza na pracy długie godziny, ale i jego frustracja wynikająca z przemęczenia może doprowadzić do powstawania konfliktów w załodze.

Jest pani członkinią zespołu złożonego z naukowców UKW i UTP, który badania wokół nowej pracy przeprowadził właśnie przy użyciu myślącej maszyny. Jakie wnioski?
Za pomocą sztucznej sieci neuronowej zbadaliśmy, czy istnieją konkretne czynniki, które wpływają na subiektywne poczucie osiągnięcia równowagi przez pracowników. Wnioski pomogą zarówno w przewidywaniu, jak i zapobieganiu występowania konfliktu na linii praca – życie osobiste. Naukowcy z UTP zaprojektowali i zaimplementowali algorytmy uczenia maszynowego analizujące zebrane dane. Zastosowana sztuczna sieć neuronowa pokazała, że na poczucie równowagi pracownika wpływa najsilniej liczba godzin pracy wykonywanej tygodniowo. Inne znaczące czynniki to, m.in. ilość wolnego czasu w tygodniu, praca tylko w weekendy, samozatrudnienie albo sytuacja finansowa.

Po co szukać tych czynników?
Dla pracodawcy pracownik w typie pracoholika to świetne rozwiązanie - na krótką metę. Bo zmęczenie przepracowanego członka zespołu szybko odbije się negatywnie na całej firmie. Nie tylko spadnie wydajność pracownika, który spędza na pracy długie godziny, ale i jego frustracja wynikająca z przemęczenia może doprowadzić do powstawania konfliktów w załodze. W oparciu o wynik naszego badania pracodawcy mogą od razu wprowadzić konkretne rozwiązania, by poprawić poczucie równowagi tych, którzy pracują dużą liczbę godzin. Dodatkowo, w oparciu o dostępne dane, narzędzie było w stanie wskazać, na jakiej wysokości (w tym przypadku przy jakiej liczbie godzin pracy) poczucie równowagi zamienia się w jej brak i na odwrót. To może dać gotowe rozwiązanie na rzecz poprawy poczucia równowagi pracownika lub odpowiedzieć na pytanie, czy może on pracować więcej (i o ile godzin) bez poczucia straty balansu praca-życie.
Ten balans pomogą nam osiągnąć roboty?
Dzięki robotyzacji będzie można uwolnić ludzi od wielu prac nudnych i męczących, zabierających czas, który będzie można wykorzystać w sposób bardziej satysfakcjonujący, np. na życie prywatne. Ale paradoksalnie skrócenie czasu wykonywania pracy może nie zwiększyć naszego czasu wolnego, bo po pracy pozostajemy w sferze uzależnień społecznych: stajemy się „niewolnikami” technologii. Nowoczesne rozwiązania technologiczne pozwalają zaoszczędzić czas, ale przyspieszają nasze życie. W efekcie mamy więcej pracy zamiast czasu wolnego. Tak powstaje „cywilizacja zniecierpliwienia”, której członkowie są mniej tolerancyjni, mniej odporni nerwowo i popadający w rozpacz, gdy... komputer nie zareaguje w ciągu trzech sekund.

Praca zdalna może się okazać pułapką dla tych, którzy nie będą umieli zarządzać swoim czasem i nie nauczą się odpoczywać w świecie nowej pracy
Archiwum R. Tomaszewskiej - Wkrajach rozwiniętych średnio 57 proc. wszystkich miejsc pracy jest zagrożonych automatyzacją, w Polsce to średnio 40 proc. - mówi prof. Renata Tomaszewska.

Jak będzie wyglądał nowy świat pracy?
Mówimy dziś o czwartej rewolucji przemysłowej i rozwoju Przemysłu 4.0. O powstaniu „nowego” świata pracy w gospodarce cyfrowej. A w niej będziemy mieli (częściowo już mamy): powszechny na całym świecie dostęp do internetu, obniżenie kosztów przechowywania danych, mobilność urządzeń, inteligentne czujniki reagujące na obecność człowieka, odnawialne źródła energii oraz właśnie sztuczną inteligencję i uczenie maszynowe. Szacuje się, że w krajach rozwiniętych średnio 57 proc. wszystkich miejsc pracy jest zagrożonych automatyzacją, w Polsce to średnio 40 proc. Marc Prensky - amerykański badacz - zwraca uwagę na pojawienie się nowego człowieka ery cyfrowej. Będzie on umiał wybrać narzędzia, które wesprą jego wrodzone umiejętności oraz będzie używał ich, żeby ułatwić i polepszyć proces decyzyjny. A jeśli mamy cyfrowego człowieka, pojawia się i cyfrowy pracownik. To zautomatyzowany członek zespołu, wykonujący pracę szybciej i bez błędów. Odszuka potrzebne informacje, umówi wizytę, potwierdzi spotkanie, wygeneruje dokumenty - to tylko część obowiązków, które zdejmują z ludzkich barków specjalistyczne roboty biurowe. Kategoria „nowego pracownika”, tj. pracownika cyfrowego, będzie coraz częściej pojawiała się na rynku pracy i będzie stale doskonalona na potrzeby pracodawców i klientów.

Młodym pracownikom, pokoleniu Z, zależy dziś na czym innym niż tym, którzy mają za sobą kilkadziesiąt lat doświadczenia. Etat stanie się niemodny?
Pokolenie Z, ludzi urodzonych po roku 2000, ma inne życiowe cele niż przedstawiciele pokolenia X, którzy pamiętają jeszcze socjalistyczne warunki życia. Najmłodsi pracownicy wchodzący powoli na rynek pracy, podobnie jak Milenialsi, najpierw chcą żyć, potem pracować. Zwłaszcza wśród nich wielopraca zyskuje coraz większą popularność. Badacze przewidują że w „nowym świecie pracy” rozwinie się alternatywny model pracy uwzględniający przede wszystkim pracę na kontrakcie, projektową, na pół etatu, sezonową, tymczasową lub tzw. pracę „na wezwanie”. To „praca nowej generacji”. W tym „nowym świecie pracy” konieczna będzie duża samodzielność pracowników.

A czas, miejsce wykonywania pracy - będą miały jeszcze znaczenie?
Nazywam ten proces zmieniającą się „czasoprzestrzenią pracy”, tzn. czas i miejsce wykonywania pracy stały się płynne. Rozwój globalnej gospodarki sieciowej, a obecnie cyfrowej
i rozwój nowoczesnych technologii, w tym wirtualizacji, spowodowały, że praca została „uwolniona” z czasu i przestrzeni fizycznej. Obecnie rozwija się też silnie trend „pracy na miarę”, tzn. ludzie podejmując zatrudnienie dążą do personalizowania głównych elementów umowy i sposobu wykonywania pracy zgodnie ze swoimi celami, priorytetami i potrzebami. Ludzie pracują, ale to w jaki sposób, kiedy i gdzie staje się coraz bardziej zindywidualizowaną kwestią.

Wróćmy do tych podebranych ludziom miejsc pracy. Wystarczy zajęć dla każdego?
Skoro maszyny zastępują człowieka w każdym sektorze i gałęzi gospodarki, to trzeba wybierać między sytuacją, w której niewielu zatrudnionych pracuje długo, a wielu nie ma pracy oraz krótszym tygodniem roboczym, co umożliwi zatrudnienie większej liczby osób. To będzie dylemat wszystkich państw rozwiniętych - do rozstrzygnięcia przez następne dziesięciolecia. Pomysł na skrócenie czasu pracy wybrzmiewa też w każdej dyskusji na temat efektywności. Badania pokazują, że choć Polacy są jednym z najbardziej zapracowanych narodów, są w ogonie Europy w rubryce: wydajność pracy. Francja od dawna ma 35 godzinny tydzień pracy - z korzyścią dla PKB. Nasz system pracy nie jest gotowy na takie zmiany, a pewne próby podejmowania dyskusji pokazują, że i mentalnie nie jesteśmy na skrócony czas pracy przygotowani. Paradoksalnie też sytuacja z ogólnoświatową pandemią może ten proces przyspieszyć.

Skoro maszyny zastępują człowieka w każdym sektorze i gałęzi gospodarki, to trzeba wybierać między sytuacją, w której niewielu zatrudnionych pracuje długo, a wielu nie ma pracy oraz krótszym tygodniem roboczym, co umożliwi zatrudnienie większej liczby osób. To będzie dylemat wszystkich państw rozwiniętych - do rozstrzygnięcia przez następne dziesięciolecia.

Co będziemy musieli umieć w rzeczywistości nowej pracy?

Większość z nowo powstających zawodów będzie związanych z kompetencjami cyfrowymi, a także ze zdolnością korzystania z urządzeń technologicznych i nauki nowych narzędzi. Coraz mocniej będzie też rosnąć rola osób o dużych kompetencjach miękkich, zdolnych do pracy w zespole i wymiany wiedzy z innymi profesjonalistami. W kontekście rozwoju sztucznej inteligencji pozostaną one typowo „ludzkie”, wręcz najistotniejsze, gdyż opierające się automatyzacji. Wyzwaniem dla edukacji jest przygotowanie młodych ludzi do „nowej pracy”. Swoim studentom na niektórych egzaminach podczas wykonywania określonych zadań pozwalam komunikować się w małych grupach. Przecież pracodawca będzie oczekiwał od nich właśnie współpracy w zespole.
W związku z rozwojem czwartej rewolucji przemysłowej przyszłych pracowników trzeba przygotować już nie tylko do łączenia aktywności zawodowej z równoczesnym wypełnianiem innych ról społecznych, w tym rodzinnych i rodzicielskich, ale i tworzenia biznesowej i społecznej harmonii funkcjonowania maszyn i ludzi, czyli tzw. tech-life harmony. Tymczasem polski system edukacji ciągle uczy dzieci, jakby po szkole miały funkcjonować w realiach gospodarki z czasów drugiej rewolucji przemysłowej. To jak już wspominałyśmy, to jakieś 300 lat opóźnienia.

Dorota Witt

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.