Na ekrany czekali pięć lat. Wreszcie się doczekali

Czytaj dalej
Fot. H. ZGiet
Tomasz Mikulicz

Na ekrany czekali pięć lat. Wreszcie się doczekali

Tomasz Mikulicz

Znalezienie sposobu, by ulżyć mieszkańcom zajęło władzom sporo czasu. W końcu jednak ekrany obok domu przy ul. Piasta 130 powstają. Miasto twierdzi, że nie potrzebuje pozwolenia na budowę

Wystarczy spędzić tam pół godziny, by przekonać się, że jest bardzo głośno. Jak czują się ludzie, którzy mieszkają tam na co dzień, po prostu trudno sobie wyobrazić.

Mowa o ceglanym domu z 1928 roku stojącym u zbiegu ul. Piastowskiej i Piasta. Kiedy pięć lat temu oddawano do użytku przedłużenie ul. Piastowskiej, fragment, przy którym znajduje się ten dom nie został osłonięty ekranami. Chociaż akurat w tym miejscu konieczność ochrony przed hałasem wydaje się oczywista. Dom przy ul. Piasta 130 stoi kilka metrów od jednej z najruchliwszych tras w mieście. Ekrany stawiane są tu dopiero teraz.

Mieszkanka domu walczyła o nie od 2010 roku. Wtedy miasto uzyskało od wojewody zezwolenie na budowę przedłużenia ul. Piastowskiej, ale ekranów tam nie przewidziano. Jednak w lutym 2012 roku Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nakazała ich postawienie. W lipcu 2012 roku wojewoda wydał decyzję zezwalającą na budowę. Wydawało się , że mieszkanka feralnego domu i kilkoro jej sąsiadów wreszcie będzie miała ciszej.

Jednak tu do akcji wkroczyli Maria i Józef Bzurowie, którzy prowadzą dom weselny Promenada przy ul. Wiklinowej 10. Nie zgodzili się na ustawienie ekranu wzdłuż ul. Raginisa - od skrzyżowania z ul. Kazimierza Wielkiego do ul. Baśniowej. Bo dom weselny zostałby obstawiony ekranami z dwóch stron. To, według nich, utrudniałoby dojazd do budynku.

- Nic nie mam do mieszkanki domu przy ul. Piasta 130 i serdecznie jej współczuję - mówi Józef Bzura. - Oczywiście, że powinna mieć ekran. Musiałem jednak dbać o własne interesy. Tym bardziej że w decyzji wojewody z 2010 roku ekranów przy ul. Raginisa nie było. Pojawiły się dopiero w decyzji z 2012 roku. Przez zwykłą urzędniczą złośliwość, bo miałem z miastem zatarg o to, że rozebrano mi przed domem weselnym parking - dodaje.

Co ma jednak wspólnego sytuacja przy ul. Raginisa z oddaloną od niej o kilka kilometrów ul. Piasta? Otóż zaskarżona przez Bzurów decyzja wojewody z 2012 roku dotyczyła wszystkich ekranów wzdłuż przedłużenia Piastowskiej. Tym samym ich interwencja uderzyła rykoszetem w mieszkankę domu przy ul. Piasta 130. Dlatego w 2012 roku miasto zdążyło tylko położyć tam fundamenty pod ekrany i prace przerwano. Władze postanowiły poczekać na rozstrzygnięcie batalii sądowych. A te trwają do dziś.

Na początku lipca Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił wspomnianą decyzję GDOŚ z lutego 2012 roku. To oznacza, że miasto, chcąc budować ekrany, będzie musiało uzyskać nową decyzję środowiskową. Na jakiej więc podstawie buduje te obok domu przy ul. Piasta 130?

- Podstawą jest rozporządzenie ministra infrastruktury z 2003 roku. Ekran to element poprawiający bezpieczeństwo i komfort użytkowników drogi. Pozwolenie na budowę nie jest tu wymagane - mówi Urszula Mirończuk, rzeczniczka prezydenta. Twierdzi, że inwestycja nie ma nic wspólnego z lipcowym wyrokiem WSA w Warszawie. - Na decyzję o montażu ekranów przy ul Piasta 130 wpłynęły prośby mieszkańców i przekroczone normy hałasu w tym miejscu - podkreśla.

Jak widać, miastu pięć lat zajęło znalezienie sposobu, by zbudować ekrany przy ul. Piasta bez potrzeby czekania na finał sądowych batalii.

- Mieszkanka domu przy ul. Piasta 130 ma powody do zadowolenie, ale obawiam się, by decyzja miasta nie stworzyła niebezpiecznego precedensu - martwi się Józef Bzura. - Bo u nas, przy ul. Raginisa, władze też mogą powiedzieć, że postawią ekran w ramach poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Pomijając już wszystko inne, wznoszenie ekranu bez pozwolenia na budowę jest samowolą budowlaną - uważa.

Urszula Mirończuk twierdzi, że miasto zamierza zbudować ekrany wyłącznie obok domu przy ul. Piasta 130. - Oczywiście nie jest to żadna samowola budowlana - zapewnia.

Ekrany tak, ale trochę inaczej zbudowane.

Lucjan Koleśnik z drewnianego domu przy ul. Piasta 132 też chciałby ekranów przy swoim domu. Ma jednak zastrzeżenia.

- O ile przy sąsiednim ceglanym budynku betonowa podstawa ekranu jest dość niska, obok mnie jest znacznie wyższa i zasłania mi to widok - skarży się.

Tomasz Mikulicz

Zajmuję się sprawami miejskimi, czyli m.in.: białostocką i podlaską polityką samorządową, architekturą, urbanistyką i ochroną zabytków. Opisuję też obrady rady miasta oraz zajmuję się też różnego rodzaju interwencjami zgłaszanymi przez mieszkańców. Zajmuje mnie również pisanie też o historii Białegostoku i najbliższych okolic. Zdarza mi się też zajmować działką kulturalną. Lubię wszak rozmowy z ciekawymi i inspirującymi ludźmi. W swojej pracy zwracam uwagę na szczegóły. Bo jak wiadomo diabeł tkwi właśnie w szczegółach.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.