Moda made in Poznań znów ma szansę?

Czytaj dalej
Fot. Paweł F. Matysiak
Monika Kaczyńska

Moda made in Poznań znów ma szansę?

Monika Kaczyńska

Poznańskie Targi Mody to wciąż ważne wydarzenie dla producentów i projektantów. Tak było i przed laty. Z tą różnicą, że dziś pokazywane stroje z wybiegów mogą trafić wprost do sklepów.

Poznańskie Targi Mody zgromadziły ponad 600 wystawców z 30 krajów. Mogliśmy oglądać ubrania, buty i akcesoria znanych i mniej znanych projektantów, ofertę sieciowych sklepów, producentów odzieży. To co we wtorek i w środę oglądaliśmy na wybiegu wkrótce zobaczymy w sklepach. Ale nie zawsze tak było.

U zarania Poznańskich Targów Mody ekspozycja miała charakter niemal... muzealny. Polki i Polacy wzdychali do projektów Jerzego Antkowiaka, Bernarda Forda Hanaoki, Grażyny Hase czy Barbary Hoff uszyte przez Modę Polską, Telimenę, Corę, nieistniejącą już dziś poznańską Modenę i retorycznie pytali: dlaczego takich ubrań nie może być w sklepach?

O ile w czasie targów Dom i Odzież, które odbyły się na wciąż odbudowywanych terenach targowych we wrześniu 1946 roku sprawa była jeszcze zrozumiała, o tyle w czasach małej stabilizacji (w latach 60. ubiegłego wieku) czy w erze gierkowskiej walki o powszechny dobrobyt i później zrozumienia w społeczeństwie próżno było szukać.

Oni nas ubierali! Grabolka, Hase, Antkowiak

- Mistrz kokard wiązanych na różne sposoby oraz szali i szalików - mówi Anna Pawłowska, poznańska projektantka, która z Jerzym Antkowiakiem współtworzyła kilka kolekcji.

- Gwiazdor, cynik, ale przy tym bardzo wesoły i dobry człowiek. Młodzi projektanci zabiegali o jego względy, a on oceniał, ale tak, by nikogo nie urazić. Był więc bardzo złym jurorem, bo nie umiał oceniać i we wszystkim doszukiwał się czegoś pozytywnego

- opowiada i wspomina, że jednym z ulubionych miejsc w Poznaniu był dworzec.

- Przyglądał się ludziom. Ten dworzec to było świetne miejsce do obserwacji ulicznej mody. A gdy dziennikarze na pokazach dopytywali się, co jest modne w tym sezonie, to on odpowiadał zawsze: nie patrzcie na wybieg, spójrzcie na widownię!

Jerzy Antkowiak, pochodzący z Wolsztyna absolwent malarstwa, trafił do Mody Polskiej, gdzie królowała Jadwiga Grabowska.

- Yvesa Saint Laurenta nienawidziła, cała ta nowa moda, te kobitki za facetów przebrane, to było dla niej nie do przyjęcia. Tak naprawdę moda u Grabolki zakończyła się na Coco Chanel - wspominał Jerzy Antkowiak.

„Polska madame Chanel” ceniła nieskazitelne garsonki, sznury pereł i obowiązkowe nakrycie głowy: u modelek kapelusze, u niej samej - jedwabny turban.

Dla ówczesnej władzy „caryca mody polskiej” była groźna, bo bezkompromisowa. Dlatego trzeba było szybko ją zdetronizować. Tak też się stało i w 1968 roku wysłano Grabowską na emeryturę, a stery po niej - wraz z piątką innych projektantów - przejął właśnie Jerzy Antkowiak.

Prawdziwym guru mody ulicznej była Barbara Hoff.

- Chciałam nie tylko podpowiadać Polsce co ma na siebie wkładać, ale i sama ją ubierać. Z tej idei narodził się Hoffland

- mówiła Barbara Hoff. Projektantka, jeszcze jako studentka miała w tygodniku „Przekrój” rubrykę o modzie. Tam publikowała felietony i projekty.

Przez lata Poznań gościł światowych kreatorów, miał swoje marki. Co się dziś zmieniło? Dowiesz się w dalszej części artykułu.

Pozostało jeszcze 78% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Monika Kaczyńska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.