Lasy nie są ranne. Są zabite!

Czytaj dalej
Fot. Roman Wegner/Ludwik Lipnicki
Krzysztof Błażejewski

Lasy nie są ranne. Są zabite!

Krzysztof Błażejewski

Widok nadal jest niezwykły. Sterczące w niebo złamane w połowie wysokości kikuty drzew. Na brzegu lasu potężne drzewa, wyrwane razem z korzeniami. Domy, szopy i stodoły z uszkodzonymi narożnikami, wystającymi cegłami, bez dachów, okien albo przykryte tylko powiewającymi na wietrze plandekami. Obok nich połamane, powyginane słupy sieci energetycznej. To krajobraz po sierpniowej nawałnicy.

Takich miejsc w naszym regionie, w jego północno-zachodniej części jest wiele. Wystarczy udać się tzw. koszalinką w kierunku Sępólna Kraj., by naocznie przekonać się o skali zniszczeń w gminie Sośno. To krajobraz po wielkiej bitwie. Bitwie, jaką na kilka ledwie chwil wydał tym terenom wiatr o niespotykanej sile. O sile, jaka zdarza się raz na stulecie. Nic dziwnego, że takiej skali zniszczeń nigdy nie widzieli na oczy ani ci, którzy tu mieszkają, ani ci, którzy przybywają nieść pomoc.

- Lasy zostały dosłownie zabite. Nie ciężko ranne, jak to się zwykle określa. Zabite! - mówi dr hab. Ludwik Lipnicki, lichenolog, od lat ibadający przyrodę Borów Tucholskich.

Wichura o sile orkanu

Co się właściwie stało? Wcześniej bardzo ciepłe masy powietrza zalegały nad Polską. Było gorąco i parno. W piątek, 11 sierpnia, około południa pojedyncze burze weszły z Czech na Dolny Śląsk. Tam zetknęły się z niżem (jednym z licznych układów cyklonalnych, uformowanych parę dni wcześniej nad Arktyką), który znad północnego Atlantyku wędrował nad Europę. Niż ten nadzwyczaj szybko pogłębiał się na stosunkowo niewielkim obszarze. Różnica w temperaturze pomiędzy Berlinem (19 st. C), a Warszawą (32 st. C) wynosiła 13 stopni. Po zetknięciu się z bardzo ciepłymi masami powietrza znad Afryki, zalegającymi nad naszym krajem, niż wywołał burzę o ogromnej sile z niszczącą nawałnicą, która, przemieszczając się w kierunku północnym, w piątek 11 września br. przeszła przez północny skraj Wielkopolski i północno-zachodnie rejony Kujawsko-Pomorskiego. W efekcie wystąpienia znacznej różnicy ciśnień wiał bardzo silny wiatr, niosący duże ilości wody (równolegle do podłoża), które wdzierały się do domów przez każdy otwór, nawet przez system cyrkulacyjny okien plastykowych. Po ulewie uderzyła wichura o sile orkanu. Prędkości wiatru nie udało się zmierzyć, mogła sięgać nawet w niektórych miejscach do 200 km na godzinę. Wiatromierze były w stanie zarejestrować tylko 162 km na godzinę i to w miejscu, gdzie nawałnica znacznie się wyciszyła.

Pozostało jeszcze 74% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Krzysztof Błażejewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.