Małgorzata Oberlan

Jak Polacy skarbów szukają i co z tego wynika

Jak Polacy skarbów szukają i co z tego wynika Fot. archiwum Polska Press / zdjęcie ilustracyjne Jak Polacy skarbów szukają i co z tego wynika
Małgorzata Oberlan

Sprawa Mateusza spod Torunia, młodego eksploratora, który niebawem stanie przed sądem, już odbiła się echem w kraju. Bronią go inni poszukiwacze, ganią archeolodzy, a oskarża prokuratura. Tymczasem resort kultury szykuje kolejną nowelizację przepisów...

Nie ma chyba bardziej romantycznej pasji niż szukanie skarbów. Niestety, w rodzimym wydaniu oznacza ona często zakup wykrywacza metalu przez internet, a następnie przysłowiowe rycie w ziemi bez świadomości, że potrzebne jest jakiekolwiek pozwolenie. Wyższy stopień wtajemniczenia to eksploracje przemyślane, pobłogosławione glejtem od wojewódzkiego konserwatora zabytków, których owoce trafiają np. do muzeów. Osobną kategorią są natomiast poszukiwania zabytków na zlecenie handlarzy, którzy robią na nich niezłe interesy. Głównymi nabywcami polskich znalezisk są kolekcjonerzy z Rosji, Niemiec czy Austrii czyli z państwa naszych dawnych zaborców.

Do której grupy należy 28-letni Mateusz spod Torunia, który niebawem ma stanąć przed sądem? Sama oskarżająca go prokuratura przyznaje: wszystko wskazuje na to, że to prawdziwy pasjonata historii i poszukiwań, przynajmniej częściowo nieświadomy łamania prawa.

Skarby znalazł i zabrał do domu

Co się wydarzyło? Mateusz R., mieszkaniec jednej z podtoruńskich miejscowości, kocha historię i pasjonuje się tropieniem jej śladów. Poszukiwania w Lubiczu Górnym prowadził przy użyciu wykrywacza metalu. Znalazł m.in. zapinki z brązu, grot strzały od łuku z brązu i okucia. Kopał, bez koniecznego zezwolenia, na stanowiskach archeologicznych. Znaleziska zabrał do domu.

Młody mężczyzna oskarżony został przez prokuraturę dokładnie o dwa przestępstwa: prowadzenie poszukiwań bez zezwolenia i zniszczenie przy tym stanowiska archeologicznego (art. 109 c i 108 ust. 2 Ustawy o ochronie zabytków) oraz kradzież dóbr cennych kulturowo (art. 294 kk). Formalnie grozi mu nawet do 10 lat więzienia, bo taką karą obłożone jest przestępstwo opisane w ostatnim z wymienionych artykułów.

- To już kolejny taki przypadek na naszym terenie. Ten mężczyzna również zasłaniał się nieświadomością - mówi prokurator Izabela Oliver, kierująca Prokuraturą Rejonową Toruń Wschód. - Poszukiwacze skarbów z wykrywaczami metalu często niszczą stanowiska archeologiczne, zabytki, przywłaszczają sobie znalezione dobra kultury. Łamią prawo i narażają się na naprawdę poważne konsekwencje karne.

Od dwóch lat to już przestępstwo

Znowelizowana w 2018 roku Ustawa o ochronie zabytków zaostrzyła kurs wobec poszukiwaczy. Odkrywca na tropie ma obowiązek posiadać pozwolenie na eksplorację od wojewódzkiego konserwatora zabytków i zgłaszać znalezienie zabytków archeologicznych, które wedle prawa stanowią własność państwa. Niestosowanie się do tych przepisów przestało być już tylko wykroczeniem, jak to miało miejsce do roku 2018, a stało się przestępstwem.

Jak szukać skarbów, by nie trafić za kratki? Oto podstawowe zasady. Aby prowadzić jakiekolwiek poszukiwania, po pierwsze trzeba mieć pozwolenie od wojewódzkiego konserwatora zabytków. Już same poszukiwania bez takiej zgody to łamanie prawa. Ustawa o ochronie zabytków mówi jasno: "Kto bez pozwolenia albo wbrew warunkom pozwolenia poszukuje ukrytych lub porzuconych zabytków, w tym przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2" (art. 109 c - Poszukiwanie ukrytych lub porzuconych zabytków bez pozwolenia lub wbrew warunkom pozwolenia).

Jak Polacy skarbów szukają i co z tego wynika
archiwum Polska Press / zdjęcie ilustracyjne Jak Polacy skarbów szukają i co z tego wynika

Po drugie, łatwo szukając skarbów na własna rękę naruszyć tzw. dziedzictwo archeologiczne, a należy do niego całe otoczenie zabytku, choćby był nim "tylko" grot strzały tkwiący w ziemi. Wspomniana ustawa za niszczenie lub uszkodzenia zabytku przewiduje teraz karę od 6 miesięcy do 8 lat więzienia! Na łagodniejsze potraktowanie może liczyć tylko ten, kto wykaże, że działał nieumyślnie. Grozi mu wówczas kara łagodniejsza: od grzywny, przez ograniczenie wolności do 2 lat więzienia (art. 108 ust. 2 Ustawy o ochronie zabytków).

Po trzecie wreszcie, zabranie ze sobą znalezionych przedmiotów to już przywłaszczenie mienia (art. 294 Kodeksu karnego). Jeśli jest to mienie stanowiące "dobro o szczególnym znaczeniu dla kultury", to sprawcy grozi nawet do 10 lat więzienia (art. 294 kk). Zgodnie z prawem bowiem, każde zabytkowe znalezisko należy do Skarbu Państwa i od razu przekazane winno być wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków.

Jedna pasja, różne interesy

Sama informacja o oskarżeniu Mateusza spod Torunia odbiła się sporym echem w kraju. Środowisko eksploratorów najczęściej broni takich osób. Nie pochwala nieznajomości przepisów, o świadomym ich łamaniu nie wspominając, ale zwraca uwagę na przesadę w ściganiu i niedocenianie zasług poszukiwaczy.

Z kolei archeolodzy, zabytkoznawcy, konserwatorzy zabytków i inni profesjonalnie chroniący spuściznę kulturową podkreślają, że po nowelizacji prawa w 2018 roku Polska i tak nadal należy do państw liberalnych w tej materii. Dość wspomnieć, że np. w Szwecji czy Rumunii obowiązują całkowite zakazy amatorskich poszukiwań. Część polskich archeologów i konserwatorów oczekuje dalszego zaostrzania prawa i ścigania.

Odkrywców-amatorów i zawodowych strażników zabytków łączy jedna pasja. Interesy zdają się mieć czasem różne, a pole do porozumienia w znoju uprawiają od lat. " To nie jest tak, że w środowisku poszukiwaczy są sami rabusie, choć to oni najbardziej rzucają się w oczy i robią reszcie czarny piar. Można wymieniać szereg organizacji i osób, które od lat legalnie poszukują zabytków i współpracują z archeologami. Chcę wierzyć, że w środowisku dominują osoby nieświadome, że mogą niszczyć dziedzictwo, albo legalnie działający pasjonaci – tych pierwszych trzeba edukować; tym drugim stworzyć warunki dla uprawiania hobby. Urzędnicy, archeolodzy i poszukiwacze podjęli dialog już 30 lat temu, ale wówczas nic z tego nie wyszło. Teraz, po wprowadzeniu nowelizacji, znów się pojawiła potrzeba, by się wspólnie zastanowić, według jakich zasad mogą realizować swą pasję" - mówiła w marcu ubiegłego roku tygodnikowi "Polityka" dr hab. Katarzyna Zalasińska, prawniczką z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, ekspertka w zakresie prawa ochrony zabytków, muzeów oraz rynku sztuki. Obecnie - dyrektor jednego z departamentów w resorcie kultury.

Co zgotują w resortowym kotle?

Temat właśnie wraca, bo Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego planuje kolejną nowelizację Ustawy o ochronie zabytków. W czerwcu br. posłanka Joanna Senyszyn, wspierana przez innych lewicowych parlamentarzystów, wystosowała w tej sprawie interpelację. Zaczynając następująco...

"Panie Ministrze! Prezes Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich prof. dr hab. Andrzej Michałowski poinformował mnie o trwających w Pana resorcie pracach nad kolejnymi zmianami w ustawie (...). Informacje na temat zmian w obowiązujących przepisach i o przeprowadzonych w związku z tym telekonferencjach z udziałem dyr. Departamentu Ochrony Zabytków MKiDN dr hab. Katarzyny Zalasińskiej pojawiły się również w mediach. Proponowane zmiany mają doprowadzić do liberalizacji znowelizowanej 1 stycznia 2018 r. ustawy w zakresie art. 109c: „Kto bez pozwolenia albo wbrew warunkom pozwolenia poszukuje ukrytych lub porzuconych zabytków, w tym przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2” oraz do stworzenia elektronicznej platformy, na której każdy amator poszukiwania skarbów może zgłosić swoje zamiary prowadzenia wykopalisk. Powiadomienie odpowiedniego urzędu konserwatorskiego ma mieć tryb zgłoszenia, a brak odpowiedzi w określonym terminie będzie oznaczać automatyczną zgodę. Taka zmiana byłaby bardzo groźna, jeśli chodzi o ochronę zabytków, a jej pośrednie skutki są trudne do przewidzenia".

Dalej posłanka zadała szereg pytań, m.in. o to, jak znowelizowane przepisy mają chronić Polskę przed nielegalnym handlem zabytkami. Odpowiedzi na interpelację jeszcze nie udzielono. Od razu jednak stała się ona szeroko dyskutowaną w środowiskach zainteresowanych. Np. Polski Związek Eksploatorów interpelację skrytykował "od A do Z", wytykając posłance ignorancję i stawianie pytań z tezą. "Skąd teza o masowym wywozie zabytków poza granice kraju przez poszukiwaczy? Sławna akcja „Pandora” z milionowymi na nią nakładami nie potwierdza tej oczywistej bzdury. Tysiące funkcjonariuszy Policji, Straży Granicznej, Kontroli Celno-Skarbowej, Urzędu Celnego oraz służb ochrony zabytków zarejestrowali kilka przypadków wywozu zabytków poza granicę kraju i nie miało to związku z nielegalnym wydobywaniem zabytków! W większości przypadków był to przemyt z krajów na wschód od Polski, a ujawniony handel za pośrednictwem portali internetowych dotyczył najczęściej złomu z okresu wojen światowych, co trudno nazwać zabytkami" - czytamy na portalu PZE, jednego z najmłodszych stowarzyszeń odkrywców.

Jak widać, kurs nowelizacji budzi emocje i różnych środowisk, i różnych opcji politycznych. Co i kiedy z niego wyniknie, zobaczymy. Za jaki czas, trudno w dobie pandemii powiedzieć.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.