Grzegorz Kończewski

Jak leśnik tuż przed emeryturą został mistrzem świata

Andrzej Michałowski trenuje nie tylko w swojej siłowni, ale i przed położoną w samym sercu Puszczy Bydgoskiej leśniczówką Fot. Archiwum Andrzeja Michałowskiego Andrzej Michałowski trenuje nie tylko w swojej siłowni, ale i przed położoną w samym sercu Puszczy Bydgoskiej leśniczówką
Grzegorz Kończewski

Czy po sześćdziesiątce można zrobić karierę sportową najwyższych lotów? Owszem, Andrzej Michałowski,64-letni podleśniczy z podtoruńskie-go Nadleśnictwa Cierpiszewo, jest tego najlepszym przykładem. Sport uprawia wyczynowo, w czerwcu obronił w Mediolanie tytuł mistrza świata w kettlebell lifting, czyli wytrzymałościowym podnoszeniu odważników kulowych, i nie zamierza odpuszczać. Przywykł już, że na zawodach światowej rangi z ciężarami zmagają się nawet 80-latkowie. I świetnie sobie radzą.

A większość Polaków wciąż myśli, że jak ktoś ma 60 lat, to powinien być stary, schorowany i niedołężny; że z tym już nic nie da się zrobić, bo taka jest kolej losu - mówi Andrzej Michałowski, uśmiechając się szeroko. - To nieprawda. Intensywnie trenuję cztery razy w tygodniu, nie odczuwam żadnych bólów, czuję się mocny i sprawny, co oczywiście przekłada się na komfort codziennego funkcjonowania. Jednocześnie zdaję sobie sprawę i powtarzam komu tylko się da, że to dzięki ciężarom wróciłem do normalnego życia.

Trenować przestałem nagle, w wieku 28 lat. I to był mój wielki błąd

Te ciężary w życiu Andrzeja Michałowskiego pojawiły się już dobre 50 lat temu. Jako uczeń podstawówki w Piotrkowie Kujawskim, skąd pochodzi, trenował w sekcji podnoszenia ciężarów w miejscowym LZS-ie. Gdy w 1969 roku zdał egzamin wstępny do Technikum Leśnego w Rzepinie, dziadek podarował mu swój 25-kilogramowy odważnik. W tamtych latach takie odważniki, przypominające armatnie kule, tyle że wyposażone w uchwyty, kojarzyły się raczej z wiejskimi festynami albo dawnymi pokazami cyrkowymi, w których uczestniczyli wąsaci i brzuchaci siłacze, ubrani w charakterystyczne pasiaste spodenki na szelkach.

- A jednak machałem tym ciężarem aż miło - wspomina Andrzej Michałowski. - Szybko przekonałem się, że jednym takim odważnikiem można z powodzeniem przeprowadzić cały trening, a więc podrzuty, wyciskanie, rwanie i przysiady. Trzeba tylko wiedzieć, jak tym sprzętem się posługiwać. Ja wiedziałem. Jako junior, bo jeszcze uczeń Technikum Leśnego, zająłem w wadze lekkiej czwarte miejsce na mistrzostwach Polski w podnoszeniu ciężarów. Treningi mnie pochłonęły, to już był wyczyn.

Gdy w 1975 roku Andrzej Michałowski zaczął pracować jako leśniczy w Nadleśnictwie Cierpiszewo, nie mógł tak po prostu wypaść z tego sportowego rytmu. Regularnie, po pracy, trenował najpierw w Pomorzaninie, a później Elanie, ten ostatni klub reprezentując na zawodach drugiej ligi.

Największy sukces z tamtych lat? Zdobyte w 1978 roku wicemistrzostwo Wojska Polskiego (w wadze lekkiej - do 67 kg) w podnoszeniu ciężarów.

W dalszej części artykułu między innymi

  • dlaczego Andrzej Michałowski przestał trenować
  • jak to sie stało, że wrócił do treningu
  • Co daje trening przy użyciu odważników
Pozostało jeszcze 69% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Grzegorz Kończewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.