Gdy idzie taka woda, najgorsza jest bezsilność. Człowiek nic nie może zrobić wobec potęgi żywiołu

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Łokaj
Andrzej Plęs

Gdy idzie taka woda, najgorsza jest bezsilność. Człowiek nic nie może zrobić wobec potęgi żywiołu

Andrzej Plęs

Pierwszy z pomocą powodzianom ruszył proboszcz Błędowej Tyczyńskiej. Nim woda opadła, objeżdżał parafian z pytaniem: czego wam trzeba. Niektórym trzeba było wszystkiego, prócz dachu nad głową, bo spod tego dachu fala zabrała niemal wszystko.

Joanna Jaworska mogła tylko bezsilnie patrzeć przez okno, jak wody w rzece Chmielnik szybko przybywa, przelewa się przez brzegi, rozlewa wokół. A potem zobaczyła, jak od Zabratówki zbliża się fala. Już nie tylko rzeką, polami szła prosto na jej dom, sto metrów od zakola rzeki stojący. Nadrzeczne drzewa padały jedno po drugim, fala runęła w skarpę, pochyliła ogrodzenie posesji, sunęła w kierunku domu. Z wiaty pod budynkiem porwała półtoratonowego suva, którym potem kołysał się na powierzchni wody, niesiony prądem. Potem woda wlała się do domu przez garaż, budynek stoi metr od poziomu gruntu, więc w całym parterze wody było zaledwie po kostki.

Patrzysz i nic nie możesz zrobić

Zaledwie, bo sto metrów dalej, stoi dom jej rodziców, już nie na podniesionym nasypie. Kiedy fala tu dotarła, podłoga parteru była metr pod powierzchnią. Potem poszła do kolejnej posesji, młodzi ludzie, dwa lata po ślubie, rok jak kupili ten dom, wciąż jeszcze go urządzali. Zdążyli tylko wskoczyć w samochód i uciec przed wodą, która zalała wszystko, łącznie z wciąż nierozpakowanymi, nowiutkimi meblami.

W Zabratówce fala omal nie utopiła starszej pani, która siedziała sobie na parterze i patrzyła w ekran telewizora. Tylko młodsi członkowie rodziny, widząc, co się zbliża, zbiegli na dół i w ostatniej chwili zdołali ewakuować na piętro zdezorientowaną starszą panią. Co zostało na parterze, poszło na straty.

Czytaj też: Strażacy podsumowują ulewny weekend na Podkarpaciu: "To były 4 dni pracy bez przerwy"

W dalszej części artykułu m.in.:

Kiedy mąż pani Joanny wyrywał na parterze meble z podłogi, by ustawić  je na cegłówkach, pustakach i czym tam jeszcze, ona patrzyła z przerażeniem przez okno. A za oknem – prawie jak w Wenecji – wokół tylko woda. 

Pozostało jeszcze 76% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Andrzej Plęs

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.