Dzieci były chore i wygłodzone. Mogły umrzeć. Matka czeka na wyrok

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Izabela Krzewska

Dzieci były chore i wygłodzone. Mogły umrzeć. Matka czeka na wyrok

Izabela Krzewska

Takiego przypadku nie widzieli nawet doświadczeni białostoccy policjanci. Dzieci pogryzione przez pluskwy i wszy, z ich odchodami we włosach, miały infekcje, nieleczone ropiejące rany i oznaki niedożywienia. W stanie zagrożenia życia 4-latka i jej trzy lata starsza siostrzyczka trafiły do szpitala, a potem w trybie interwencyjnym do domu dziecka.

- Widok był straszny. Dzieci leżały w łóżkach na czarnych od brudu materacach i bardzo brudnej pościeli. Były osowiałe, osłabione, nie reagowały, jak do nich podchodziliśmy. Starsza dziewczynka miała kołtun na głowie. Zobaczyłam w nim kłębowisko odchodów po wszystkich insektach, które chodziły po obu siostrach: pchły, wszy, pluskwy. Młodsza miała twarz przykrytą brudną pieluchą. Matka powiedziała, że wtedy się nie drapie. Mieszkanie, podobnie jak rodzina, też było w bardzo złym stanie. Zaniedbane, brudne, dywany, zakrwawione ściany z widocznymi śladami po zabitych insektach. Tego się nie da opisać... - zeznawała w sądzie wciąż poruszona policjantka z referatu ds. nieletnich i patologii białostockiej komendy miejskiej.

To ona podjęła decyzję o wezwaniu pogotowia, a w konsekwencji odebraniu córek mieszkance ul. Klepackiej w Białymstoku. Medycy stwierdzili u 4- i 7-latki stan zagrożenia życia i natychmiast podjęli decyzję o przewiezieniu sióstr do szpitala. Wstępna diagnoza to odwodnienie, niedożywienie, podejrzenie infekcji. Było to pod koniec stycznia 2021 r. Wizyta funkcjonariuszy to efekt wcześniejszej interwencji policji wezwanej przez sąsiadów z powodu libacji alkoholowej w mieszkaniu Anny B. 44-latka była wówczas pijana. Sama zajmowała się dziećmi, bowiem od czerwca poprzedniego roku jej mąż był w więzieniu. Po raz kolejny.
Jak wynika z zeznań funkcjonariuszy złożonych w procesie, który ruszył 9 listopada, oskarżona związała się z innym mężczyzną, a w jej domu często przebywali bezdomni. Mimo poleceń dzielnicowego do zmiany trybu życia, 44-latka wciąż nadużywała alkoholu i nie zerwała ze starym środowiskiem.

- Z rozmowy z panią B. można było wyciągnąć taki wniosek, że wódka była jej droższa niż dzieci - mówił sądowi.

W szpitalu lekarze rozpoczęli leczenie dzieci. Stwierdzili, że włosy były tak brudne i skołtunione, że dziewczynkom trzeba ogolić główki. Na to potrzebna była jednak zgoda rodzica. Mimo ponagleń, matka nie skontaktowała się z personelem medycznym, a świadkowie twierdzą, że nawet nie odwiedziła dzieci w szpitalu. Zgodę wydał przebywający w zakładzie karny ojciec.

Sprawą zainteresowała się prokuratura. Powołany w sprawie biegły, prócz wszawicy, stwierdził znaczne zaniedbaną ciemieniuchę tworzącą rodzaj skorupy na głowie, liczne ślady po ukąszeniu owadów, które doprowadziły do infekcji, niedokrwistość, a u jednej z sióstr dodatkowo dużą nadkażoną zmianę skórną na pięcie, infekcje ropną w okolicach płciowych. Wszystko to rodziło zagrożenie sepsą - uznał ekspert – a więc nawet śmierci.

Pozostało jeszcze 71% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Izabela Krzewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.