Cyfrodziewczyny. Rewolucja informatyczna w Polsce była kobietą

Czytaj dalej
Fot. Fot. dzięki uprzejmości Marcina Roberta Kaźmierczaka
Dorota Witt

Cyfrodziewczyny. Rewolucja informatyczna w Polsce była kobietą

Dorota Witt

Były takie czasy, kiedy Polska produkowała własne komputery. I to akurat wtedy kobiety zdecydowanie zasilały zespoły, które konstruowały słynne „maszyny liczące”. Przypadek? Nie sądzę. Jaki udział w rewolucji informatycznej XX wieku miały informatyczki, programistki, konstruktorki? Odpowiada Karolina Wasielewska, autorka książki „Cyfrodziewczyny. Pionierki polskiej informatyki”, autorka bloga „Girls Gone Tech".

Dotarcie do bohaterek pani książki, kobiet, które w PRL-u na równi z mężczyznami konstruowały i programowały pierwsze polskie komputery, było trudnym detektywistycznym zadaniem?
Do świadomości Polaków w ogóle trudno przebijają się nazwiska znaczących informatyków, te osoby nie są powszechnie znane. Może poza Jackiem Karpińskim, choć o nim słyszą też głównie ci, którzy są bardzo tematem zainteresowani. Stąd odkrywanie zapomnianych bohaterek i bohaterów polskiej informatyki nie jest łatwym zadaniem. Jeśli poszukiwania rozpoczynamy w Wikipedii, znajdziemy co prawda nazwiska mężczyzn, którzy zasłynęli w branży IT w minionych latach, z kobietami jednak już tak prosto nie jest. Pojawiają się jedynie wzmianki na temat pionierek z czasów PRL. Docierałam od jednych osób, do drugich. Tak udało się zbudować opowieść o akuszerkach polskiej informatyki.

Dlaczego tak się pani uparła, by je odnaleźć?
Zaczęłam krążyć wokół tematu w 2017 roku, kiedy w polskich mediach zaczęły pojawiać się informacje na temat zagranicznych pionierkach branży IT, m.in., Grace Hopper, która opracowała język programowania COBOL czy Stephanie Shirley, która w 1964 roku założyła studio programistyczne w Wielkiej Brytanii. Na co dzień zajmuję się opisywaniem współczesnych osiągnięć kobiet w branży IT. Zadałam sobie pytanie, jak to było u nas w przeszłości. Miałam poczucie niesprawiedliwości: świat mówi o zagranicznych prekursorkach w tej dziedzinie, a gdzie w tym wszystkim Polki? Czy brały udział w rozwoju informatyki? Czy były narażone na dyskryminację? Jaki był ich status zawodowy, społeczny? Nie miałam jednak pojęcia, że w PRL-u w branży IT (jak powiedzielibyśmy dziś) było ich procentowo więcej niż dziś. Nierzadko kobiety stanowiły jedną trzecią, czasami nawet połowę pracowników zespołów, które konstruowały i programowały pierwsze komputery. I dla nikogo, z kim rozmawiałam o tamtych czasach, to nie była dziwna czy wyjątkowa sytuacja. Przeciwnie - to było oczywiste, zupełnie zwyczajne.

Odra 1003. Był to tranzystorowy komputer produkowany w Zakładach Elektronicznych Elwro od 1964 roku (skonstruowany rok wcześniej). Używano go głównie
Archiwum Państwowe we Wrocławiu Odra 1305 to polski komputer produkowany seryjnie od 1973 w Zakładach Elektronicznych Elwro we Wrocławiu (na zdjęciu prace przy tym sprzęcie w latach 70.) Prototyp tego komputera powstał w 1971. Jedyne działające w Polsce jednostki komputera Odra 1305 znajdują się dziś w Muzeum Historii Komputerów i Informatyki.

Pisze pani o reakcjach kobiet na pani prośbę o rozmowę na temat ich zawodowych osiągnięć: niektóre mówiły: „a co ja takiego wyjątkowego robiłam?". Może to jeden z powodów, dla których z historii niemalże zniknęły...
Każdy z nas chyba tak myśli o pracy, którą wykonuje: zwyczajne zajęcie. Niektóre z kobiet, z którymi rozmawiałam rzeczywiście umniejszały swoją rolę. Ale problem tkwi w tym, że ta polska myśl, polskie komputery, po prostu nie przetrwały. Po czymś, w co te kobiety wkładały całe serce, całą energię, coś, czemu poświęciły najlepsze lata życia po latach nie ma praktycznie śladu, a jeśli ktoś pamięta o ich dokonaniach, to jedynie pasjonaci. To musi być rozczarowujące.

Co wyjątkowego było w dokonaniach polskich informatyczek w latach PRL-u?
W porównaniu ze światem zachodnim? Właściwie niewiele - Polska w tej dziedzinie cały czas goniła Zachód w warunkach gospodarki centralnie planowanej nie była w stanie dogonić. Ale zupełnie inaczej patrzy się na ich osiągnięcia, gdy punktem odniesienia będą inne kraje bloku wschodniego. Komputer Odra 1003, pierwszy, który udało się produkować masowo, był stworzony do zarządzania dużymi procesami produkcyjnymi w zakładach przemysłowych. Cały zespół Jacka Karpińskiego, w którym były także kobiety, szedł pod prąd. To, jakie rozwiązania stosował, by powiększyć pamięć komputerów, było zupełnie nowatorskie. A trzeba pamiętać, że polska informatyka rozpoczęła się właściwie tylko dzięki zapałowi grupki entuzjastów, a już po pięciu latach zakład Elwro rozpoczął produkcję komputerów, chwilę później rozwinął się przemysł informatyczny. Taki, jaki miały Francja czy Dania.

Czy pani bohaterki mają świadomość, że dały początek prawdziwej rewolucji?
Kiedy patrzą na swoje zawodowe osiągnięcia z perspektywy dzisiejszych czasów - tak. Choć niemal wszystkie mówiły, że lata temu nie wyobrażały sobie, że to zajdzie tak daleko, że właściwie każde domowe urządzenie będzie miało wbudowany komputer, że żadna dziedzina życia nie obejdzie bez specjalistycznego sprzętu.

W jakich zajęciach kobiety się sprawdzały?
Przeważały wśród programistek, ale nie ze względu na predyspozycje, a dlatego, że studiowały matematykę czy później specjalizację o nazwie maszyny matematyczne na uniwersytetach, politechniki uważało się za miejsca głównie dla mężczyzn, dlatego było ich więcej wśród konstruktorów. Ewa Kardymowicz, jedna z pierwszych polskich programistek, zajęła się tym po zrobieniu specjalizacji topologicznej.

Kobiety stanowiły jedną trzecią, czasami nawet połowę pracowników zespołów, które konstruowały i programowały pierwsze komputery. I dla nikogo, z kim rozmawiałam o tamtych czasach, to nie była dziwna czy wyjątkowa sytuacja. Przeciwnie - to było oczywiste, zupełnie zwyczajne.

„To do niej zwrócił się jeden z jej przełożonych w Elwro i profesor Politechniki Wrocławskiej Bronisław Pilawski, kiedy zepsuło mu się cudem zdobyte z Niemiec Zachodnich “pióro świetlne”, urządzenie, za pomocą którego wprowadzało się dane do komputera, pisząc po ekranie. Sensacyjna nowinka, która zresztą się wtedy nie przyjęła. – Trzeba było wariata, żeby się tym zająć bez dokumentacji. – mówi Henryk. Alicja, której udało się “pióro świetlne” naprawić, dodaje skromnie:  – Dokumentacja była, ale kiepska” - czytamy w pani książce. A więc: kilkadziesiąt lat temu kobiet w informatyce było zdecydowanie więcej niż dziś, bo... wtedy nikt im nie powiedział, że to taki męski zawód...
I dziś dzieje się to samo: kilkuletnie dziewczynki chodzą na lekcje programowania i świetnie się na nich odnajdują, bez świadomości, że robią coś, o czym niektórzy myślą: to nie dla kobiet. A to sprawia, że mają odwagę próbować, uczyć się, doskonalić i nie przejmować się tym, jakie granice są w głowach innych.

Dziś nadal dyskryminacja kobiet w IT zaczyna się już na rozmowie kwalifikacyjnej.
I tak jest lepiej niż było. Dziś nie wypada już być firmą, która nie prowadzi jakiś akcji na rzecz popularyzacji zawodu wśród kobiet. Zdarza się, że na rozmowę rekrutacyjną z kobietą zapraszana jest pracownica firmy, by na bieżąco mogła odpowiedzieć na pytania kandydatki dotyczącego tego, jak pracuje się w tej branży kobiecie.

Jak pracowało się jej dziesiątki lat temu, jak polskie pionierki w dziedzinie informatyki łączyły życie zawodowe i rodzinne? Czyżby mężczyznę w PRL-u łatwiej było namówić na równy podział obowiązków?
Nie wiem, czy łatwiej byłoby namówić na to przeciętnego mężczyznę w PRL-u, ale to nie były zwyczajne pary. Już sam fakt tego, że kobieta wybiera taki zawód, godząc się na pracę po nocach, na częste, minimum dwutygodniowe wyjazdy także zagraniczne
(trzeba było uruchomić i wdrożyć albo naprawić komputery Odra w zakładach przemysłowych) świadczył o tym, że moje bohaterki są postaciami nietuzinkowymi. Musiały mieć w domach kogoś, na kogo mogły liczyć. A więc miały i nieszablonowych partnerów. Ci, z którymi mogłam porozmawiać, nieraz podkreślali, że ich osiągnięcia zawodowe były mniejsze niż dokonania żon. Nie przesadzało im to we wspieraniu partnerek. Chyba można powiedzieć, że były to nowoczesne związki. Ale nie zmienia to faktu, że ówczesne kobiety, jak i dzisiejsze, ciągnęły - jak gdyby - dwa etaty. Daleka jestem od chwalenia PRL-u (świetnie, że minął!), ale szkoda, że nie pielęgnowaliśmy pewnych wartości, które wtedy próbowano wykształcić. Pamiętamy chyba wszyscy popularyzację pracy kobiet. Gdybyśmy od tego nie odeszli w latach 90., kiedy zachłysnęliśmy się konserwatywnym wtedy pod tym względem Zachodem, dziś kobietom w wielu branżach uznawanych za męskie, byłoby łatwiej, także w IT. Tymczasem dziś młode kobiety nie mają wielu idolek, brakuje mentorek, kobiet, o których osiągnięciach informatycznych wiedzą, nikogo, kogo mogłyby w tej branży naśladować. I rozumiem, dlaczego nie chcą wchodzić w środowisko, które jawi się jako typowo męskie.

Niektóre pani bohaterki trafiły do branży chyba trochę z przypadku.
Tak, trudno zresztą mówić o świadomej decyzji, skoro podejmowały ją w czasach, gdy branża informatyczna raczej nie istniała, a mówić można była jedynie o jakimś eksperymencie naukowym, kojarzonym z matematyką. Większość informatyczek właśnie za tym skojarzeniem poszła - interesowała je matematyka, a że pojawiła się jakaś jej nowa gałąź, sprawdzały, co to. Lidia Zajchowska studiowała matematykę na Uniwersytecie Wrocławskim, zrobiła trzy specjalizację. Na trzecim roku zrobiła jedyną wówczas dostępną - pedagogiczną, na czwartym - nowo otwartą: statystyczna i dopiero na piątym - maszyny cyfrowe. Dziś o taką odwagę trudniej, bo gdy pojawia się nowy nurt, nowa dziedzina, nowy fach, najpierw ostrożnie analizujemy, czy będą z tego pieniądze, czy warto. Wtedy właściwie nikt nie zarabiał dużych pieniędzy, ryzyko było zatem mniejsze...

A kiedy już w tej branży można było dojść do pieniędzy, zniknęły z niej kobiety...
Tak to zadziałało w Dolinie Krzemowej w latach 60. i 70. Trudno jednak powiedzieć, czy to wyrugowanie kobiet z zawodu, choć zbiegło się w czasie z podniesieniem zarobków i statusu informatyków, miało z tym ścisły związek. W USA sytuacja kobiet po drugiej fali feminizmu nie była łatwa. Do głosu silniej doszli konserwatyści. Kiedy w latach 80. i 90. rodzimy przemysł informatyczny upadł, bo taniej było kupować gotowe komputery z zachodnich rynków, produkowane przez firmy, które mogły rozwijać się w warunkach gospodarki wolnorynkowej, polskim specjalistom została produkcja systemów, robili oprogramowanie do zachodnich komputerów. Polskie informatyczki były już w wieku emerytalnym: nie tylko nie miały do czego wracać, ale nie było i komu wracać.

Wzmożona aktywność kobiet w zawodzie informatyczek przypadła na czas walki z systemem. Stanęły na pierwszej linii frontu?
Elżbieta Jezierska-Ziemkiewicz współtworzyła komputer o nazwie Mera, który odegrał niebagatelną rolę w życiu ówczesnej opozycji. W pierwszych dniach strajków na Wybrzeżu, znajomi z Politechniki Gdańskiej połączyli się teleksem (protoplasta współczesnego internetu: dwa komputery łączyły się ze sobą na tej samej zasadzie, co telefony tarczowe, a później przesyłały sobie dane zapisane w kodzie ITA2) z Merą, na której pracowała ze swoim zespołem Elżbieta. Tym teleksem dostali informacje o strajku i treść 21. postulatów. Później Elżbieta była internowana, wywieziona do ośrodka w Gołdapi. Niektóre z moich bohaterek działały w Solidarności, na różnym poziomie. Informatycy to specyficzne osoby: zawsze w awangardzie, bo tylko tak można dokonać przełomu, także technologicznego, to osoby, które nie poddają się łatwo rozkazom, centralnemu planowaniu: nikt nie rozumiał, o czym między sobą mówili, ale oni doskonale odnajdywali się w swoim środowisku. A przez to byli niemal z automatu podejrzani. Barbara Maćkowiak przez lata pięła się po szczeblach kariery m.in. dzięki biegłej znajomości języka angielskiego - regularnie jeździła po przyrządy pomiarowe produkowane przez zagraniczne firmy na Międzynarodowe Targi Poznańskie. A później okazało się, że to jest powodem jej szykanowania, że to sprowadza na nią oskarżenia: bo kto wie, o czym ona podczas tych biznesowych rozmów opowiada?

Wszystkie pani bohaterki do emerytury pracowały w zawodzie?
Nie, ale te, które odeszły, nadal krążyły wokół informatyki. Jowita Koncewicz została tłumaczką, ale pracowała na tekstach z dziedziny informatyki. Lidia Zajchowska została nauczycielką matematyki i informatyki. Także te kobiety, które wybrały potem karierę naukową, zostały przy swojej dziedzinie.

Dorota Witt

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.