Bydgoszcz przegrała przed sądem i musiała zapłacić 600 tysięcy złotych

Czytaj dalej
Fot. Filip Kowalkowski
Wojciech Mąka

Bydgoszcz przegrała przed sądem i musiała zapłacić 600 tysięcy złotych

Wojciech Mąka

Zupełnie po cichu ratusz musiał zapłacić 600 tysięcy złotych za dokumentację - tzw. książki dróg, bo przegrał nawet przed Sądem Najwyższym.

Książka drogi to rodzaj spisu inwentaryzacyjnego zawierającego wszystkie informacje na temat konkretnej ulicy. - Jest tam jej długość, szerokość, nawierzchnia, rodzaj drogi - czy jest gminna, czy np. wojewódzka - cały komplet informacji opisujący dany fragment infrastruktury - wyjaśnia Krzysztof Kosiedowski, rzecznik bydgoskiego Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej.

Przygotowanie książek drogi bydgoskich ulic razem z ocena stanu ich nawierzchni ratusz zamówił - po przetargu - w 2010 roku w Okręgowym Przedsiębiorstwie Geodezyjno - Kartograficznym OPEGIEKA z Elbląga.

Firma miała na przygotowanie dokumentacji 105 dni - termin jej dostarczenia mijał 30 listopada 2010 roku. Czasu było mało, bo książek domagał się Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.

Wartość umowy ustalono na ponad 849 tysięcy złotych, a kary za spóźnienie - na 0,25 procent kontraktu dziennie.

- W ocenie pracowników ZDMiKP nadzorujących umowę, materiał dostarczony przez wykonawcę nie nadawał się do odbioru i był następnie kilkakrotnie poprawiany i uzupełniany - informuje Mirosław Kozłowicz, zastępca prezydenta miasta. - Formalnego odbioru przedmiotu umowy dokonano dopiero 5. maja 2011 roku, to jest ze zwłoką 156 dni.

OPEGIEKA naliczono więc karę ponad 331 tys. złotych, ale firma w czerwcu 2011 roku... wystawiła rachunek na kwotę z umowy - 849 tys. zł.

Ratusz pieniądze zapłacił w terminie, lecz tylko 517 tysięcy, bo odliczył karę umowną.

Elbląska firma pozwała Urząd Miasta do sądu i... wygrała. Wyrok zapadł dwa lata temu przed bydgoskim Sądem Okręgowym. Ratusz musiał pokryć jeszcze prawie 300 tys. zł odsetek, w tym także ponad 24 tys. zł jako koszty procesu.

W uzasadnieniu sąd stwierdza, że wina za opóźnienia nie leży po stronie firmy z Elbląga, ale... zamawiającego, czyli Zarządu Dróg Miejskich. Okazało się, że dane wyjściowe dostarczone przez drogowców nie dość, że zawierały błędy i czasami były nieczytelne, to sam ZDMiKP korygował swoje informacje. Nawet 9. grudnia, a więc już dawno po terminie odebrania pracy, drogowcy przekazywali wykonawcy część rocznych protokołów dróg, chcąc, żeby ten jeszcze wprowadzał zmiany w przygotowanej już dawno przez siebie dokumentacji. Firma z Elbląga podkreślała także, iż przekazała dokumentację ZDMiKP w połowie listopada, dwa tygodnie przed terminem - wtedy zamawiający nie zgłaszał konieczności wprowadzenia zmian i poprawek.

Sprawa oczywiście trafiła do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, który podtrzymał wyrok. Powód był prosty, lecz kuriozalny - apelacja nie została złożona przez Urząd Miasta Bydgoszczy w wymaganym terminie! Kasację złożoną przez ratusz Sąd Najwyższy w tym roku także odrzucił.

Gdzie zatem popełniono błąd? Tego chce się dowiedzieć Jarosław Wenderlich, radny Prawa i Sprawiedliwości.

- Miasto Bydgoszcz musiało zapłacić kwotę prawie 600 tysięcy złotych - w tym prawie 300 tysięcy złotych odsetek i kosztów sądowych - przypomina radny Wenderlich. - Niestety, z ratusza nie mogłem uzyskać orzeczenia sądu II instancji, przekazano mi wyłącznie wyrok Sądu Okręgowego w Bydgoszczy i postanowienie Sądu Najwyższego, mimo iż o to dwukrotnie wnioskowałem.

Wojciech Mąka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.