Bogacz Roman Karkosik kontra działkowcy. Dla kogo 150 ogródków?

Czytaj dalej
Fot. Jacek Smarz
Małgorzata Oberlan

Bogacz Roman Karkosik kontra działkowcy. Dla kogo 150 ogródków?

Małgorzata Oberlan

Spółka Boryszew SA, kontrolowana przez milionera Romana Karkosika, ma apetyt na teren ze 150 ogródkami działkowymi w Toruniu. „Będziemy walczyć do upadłego!” - zapowiadają działkowcy.

Po co milionerowi nasze działki? - od tego pytania zaczęli działkowcy, gdy w grudniu 2017 roku dowiedzieli się - przez przypadek, jak mówią - o zaawansowanej już procedurze administracyjnej.

Szachy urzędowo - sądowe

Wojewoda kujawsko-pomorski wystąpił wtedy do Boryszewa o sporządzenie i przedłożenie wyceny dla nieruchomości. Po tym, jak spółka wnioskowała do niego o prawo wieczystego użytkowania spornego terenu. Tyle że dwa lata wcześniej - w 2015 roku - Polski Związek Działkowców sam wystąpił z analogicznym wnioskiem do prezydenta miasta Torunia. Można powiedzieć, że strony się zaszachowały. Miejscy urzędnicy wstrzymali badanie sprawy, oddając pole wojewódzkim.

Wydanie jakiejkolwiek decyzji w tej sprawie uniemożliwili jednak działkowcy. Jak? W 2018 roku poszli do sądu, domagając się uznania zasiedzenia na działkach. W miniony wtorek sprawę prawomocnie przegrali w Sądzie Okręgowym w Toruniu. Co będzie dalej?

Pierwszy bohater dramatu

Zacznijmy od przedstawienia głównych bohaterów tego dramatu, bo inaczej tej historii o najwyższym poziomie społecznego napięcia nazwać nie można.

Działek jest 150 i leżą przy ul. Bukowej, Wierzbowej i Klonowej w Toruniu. To dawny pas zieleni Elany - największego zakładu produkcyjnego w Toruniu w czasach PRL, znanego producenta włókien poliestrowych.

W 1993 roku zakład przekształcił się w jednoosobową spółkę skarbu państwa. W 2001 roku nowymi akcjonariuszami Elany zostały Zakłady Chemiczne i Tworzyw Sztucznych Boryszew oraz Huta Oława. Natomiast od roku 2004 jedynym właścicielem zakładu jest już firma Boryszew, której toruński zakład stał się oddziałem.

Spółkę Boryszew SA kontroluje Roman Karkosik, jeden z najbogatszych ludzi w Polsce. „Pan na Kikole” (tu, pod Lipnem w Kujawsko-Pomorskiem, ma swój pałac), „król giełdy” i posiadacz jeszcze wielu nieformalnych tytułów - jest głównym akcjonariuszem Borysze-wa SA od dziewiętnastu lat.

W Toruniu firma jest ceniona, bo miasto do przemysłowych nie należy, a miejsca pracy przecież są potrzebne. Boryszew je generuje, więc miasto go szanuje. Strony od lat się dogadują. Np. w 2014 roku gmina przejęła od spółki część dróg zakładowych.

W 2019 roku Roman Karkosik znalazł się na 55. pozycji w zestawieniu stu najbogatszych Polaków „Forbesa”. Jego majątek oszacowano na 882 miliony złotych.

Drugi bohater: zbiorowy

Po drugiej stronie barykady są działkowcy. Najczęściej emeryci, nierzadko byli pracownicy dawnej Elany. Pracownicze ogródki działkowe przyznawano im w latach 70. i 80.

- Dla tych ludzi działka to najczęściej wszystko. Tutaj spędzają jesień życia, odpoczywają, trochę popracują (trochę, bo ogródki latami urządzali i pielęgnowali), przy ładnej pogodzie urządzą grilla, a zawsze - spotkają sąsiada. Wizja utraty ogródków dla tej rzeszy osób jest naprawdę bolesna - mówi Jarosław Beszczyński, radny toruński, któremu los działkowców leży na sercu.

Dodajmy, że działki najczęściej wrosły w historie całych rodzin. Dziadkowie w latach 70. czy 80. działki otrzymywali i je zagospodarowywali. Ich dzieci rozbudowały altany, a czasem nawet całe domki. Rosły kolejne drzewa, powstawały uprawy. Wnuki natomiast spędzały tu połowę wakacji. To częsty scenariusz życia wielu rodzin.

Dla działkowców apetyt Boryszewa na ten teren to prawie zamach na życie. - Mało ma swego? Naszych działek nie oddamy! Jeśli będzie trzeba, pójdziemy ich bronić nawet do Strasburga! - grzmią emeryci i emerytki.

Sądowa batalia: 0:2

Działkowcy potyczkę sądową tak naprawdę toczyli ze Skarbem Państwa, domagając się uznania prawa do zasiedzenia gruntów. Nieformalnie jednak sprawa odbierana jest jako bój o działki z Romanem Karkosikiem. Wynik obecny: zero dla Polskiego Związku Działkowców, dwa dla Boryszewa i milionera.

Jak wspomnieliśmy, PZD wniosek o zasiedzenie skierował do sądu w 2018 roku. Koronnym argumentem działkowców było to, że w 1996 r. Paweł Smoczyński, ówczesny wiceprezes przekształconej w jednoosobową spółkę skarbu państwa Elany, zwrócił się do władz Torunia o uznanie za bezprzedmiotowe prawa zarządu działek. Pisał, że nieruchomościami zarządza PZD, a Elana od 1979 r. nie włada już gruntem. Władze Torunia do wniosku się przychyliły.

Spółka Boryszew SA powoływała się jednak na paragraf 13 statutu spółki. Mowa w nim o tym, że do składania oświadczenia woli koniecznych jest dwóch członków zarządu albo jeden z prokurentem. Zatem: wniosek wiceprezesa, według Boryszewa, jest nieważny, a decyzja urzędników z 1996 roku niczym nie skutkuje.

Sąd Rejonowy w Toruniu skupił się jednak na czym innym. Kluczowe dla zasiedzenia kategorie prawne to posiadanie samoistne (zachowujemy się jak właściciel i „zasiadujemy się” na nieruchomości) oraz posiadania zależne (np. użytkowanie powierzonego terenu).

Sędzia Paweł Liberadz-ki w kwietniu br. odmówił działkowcom uznania zasiedzenia. Powód? Najkrócej rzecz ujmując, przez całe lata PZD był tylko użytkownikiem ogrodów, a nie ich „samoistnym posiadaczem”.

Działkowcy od razu wnieśli apelację. Reprezentująca Polski Związek Działkowców radca Anna Skrzeczkowska podnosiła między innymi, że sąd pierwszej instancji w ogóle nie wziął pod uwagę zeznań świadków. A przecież byli nie byle jacy! Swoje zeznania złożył np. były zarząd Elany. Sąd w pisemnym uzasadnieniu wyroku uznał jednak, że wiedza świadków była fragmentaryczna i generalnie niczego ważnego do sprawy nie wniosła.

Radca Michał Sobierajski w imieniu Boryszewa podkreślał na rozprawie apelacyjnej, że PZD latami zachowywał się jak użytkownik, a nie posiadacz terenu. Pierwszą manifestacją tej drugiej roli stał się dopiero wniosek o zasiedzenie. Jak tu więc o wymaganym samoistnym posiadaniu w ogóle mówić?

W miniony wtorek, 15 października, Sąd Okręgowy w Toruniu ogłosił prawomocny już wyrok. Apelację działkowców oddalił. Podsumowując: działkowcy mogą się czuć „prawomocnie niezasiedzeni”. Tłum starszych osób, który o godzinie 7.40 rano pojawił na publikacji wyroku, nie krył rozgoryczenia. - Będziemy walczyć do upadłego! Będzie kasacja do Sądu Najwyższego! - padały głośno zapowiedzi.

Nikt się nie odważy?

Na koniec: ważna informacja. Miejscowy plan zagospodarowania dla terenu, na którym jest 150 działek, jasno mówi, że obowiązuje tu funkcja: „ogrody działkowe”.- Nawet jeśli spółka Boryszew przejmie ten teren, to ogrody tam muszą pozostać - podkreślała na ostatniej sesji Rady Miasta Torunia Anna Stasiak, dyrektor Miejskiej Pracowni Urbanistycznej.

Radny Jarosław Beszczyński dodaje, że gdyby po przejęciu terenu spółka wnioskowała o zmianę planu (np. z funkcją budowlaną, handlową, usługową), w Toruniu niczego by nie ugrała. - Zapewniam, że ani prezydent, ani radni nie odważyliby się na taką planistyczną rewolucję. Znają siłę społeczną działkowców - mówi wprost.

Działkowcy komentują jednak, że nie takie cuda świat widział. I że każdego da się wykurzyć, jeśli się chce. Inaczej gigant finansowy nie walczyłby jak lew o te tereny.

Zakusy deweloperskie

W całym kraju działkowcy od lat zmagają się najczęściej z zakusami deweloperów. Tereny dawnych pracowniczych ogródków działkowych często są pięknie położone, uzbrojone i... pozbawione miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (MPZP). W Toruniu jest inaczej, bo plan jest.

Kto wygra spór o 150 działek? Pokaże zapewne rok 2020. Teraz ruch jest po stronie spółki Boryszew SA.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.