Justyna Tota

Babia Wieś pękła, ktoś poczuł woń gazu, więc ludzi ewakuowano

W niedzielne popołudnie mieszkańcy budynku przy Babiej Wsi 8 w autobusie czekali na decyzję Inspektora Nadzoru Budowlanego, czy mogą wrócić do domu. Fot. nadesłane W niedzielne popołudnie mieszkańcy budynku przy Babiej Wsi 8 w autobusie czekali na decyzję Inspektora Nadzoru Budowlanego, czy mogą wrócić do domu. Niestety, pęknięcia spowodowały, że obiekt nie nadaje się do zamieszkania, a ulica do przejazdu
Justyna Tota

Dziewięć osób postanowiło szukać lokum na własną rękę. Podobno podejrzenia o wycieku gazu nie potwierdziły się, ale ulicę zamknięto.

Bydgoskie Centrum Zarządzania Kryzysowego wczoraj o 12.36 wezwało straż pożarną na Babią Wieś 8, gdzie pojawiły się pęknięcia - w jezdni i na ścianie frontowej parterowego budynku mieszkalnego. - W budynku przebywało 11 osób, które ewakuowaliśmy. Pogotowie gazowe odcięło dopływ gazu, bo wykryto nieszczelności - poinformował nas dyżurny ze stanowiska dowodzenia KM PSP w Bydgoszczy.

W niedzielne popołudnie mieszkańcy budynku przy Babiej Wsi 8 w autobusie czekali na decyzję Inspektora Nadzoru Budowlanego, czy mogą wrócić do domu.
nadesłane

Dwie osoby nie opuściły popękanego budynku

- Osoby, które zostały ewakuowane przez strażaków, czekają w specjalnie podstawionym autobusie na decyzję Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, czy ten budynek faktycznie nie nadaje się do zamieszkania. Jeśli - zdaniem inspekcji tak będzie - to oczywiście ze strony miasta Bydgoszcz zostanie zapewnione schronienie tym osobom - mówił Adam Dudziak, szef Bydgoskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego.

W budynku przebywało 11 osób, które ewakuowaliśmy. Pogotowie gazowe odcięło dopływ gazu, bo wykryto nieszczelności - dyżurny ze stanowiska dowodzenia KM PSP w Bydgoszczy.

Inspektor Nadzoru Budowlanego wczoraj zadecydował, że budynek nie nadaje się do zamieszkania. Ewakuowanym mieszkańcom miasto zaproponowało lokale zastępcze na ul. Dunikowskiego. Jak się jednak dowiedzieliśmy, dwie osoby (właściciele obiektu) postanowiły zostać w budynku na własną odpowiedzialność, pozostali poszukali lokum na własną rękę. Miasto zapewnia, że poszkodowani w każdej chwili mogą zwrócić się o pomoc. Tymczasem mieszkańcy Babiej Wsi twierdzą, że pęknięcia do jakich doszło, to efekt prac budowlanych prowadzonych tuż obok. Na razie faktem jest, że nawierzchnia drogi jest w na tyle złym stanie, iż odcinek Babiej Wsi został zamknięty. Na jak długo? O tym dziś mają zadecydować drogowcy.

Wyciek był czy jednak go nie było?

Jak powiedziano nam w Bydgoskim Centrum Zarządzania, wyciek gazu był następstwem pęknięć, do jakich doszło na ścianie budynku mieszkalnego oraz w nawierzchni jezdni, prowadząc aż do pobliskiego torowiska. Później okazało się jednak, że jest inaczej...

W niedzielne popołudnie mieszkańcy budynku przy Babiej Wsi 8 w autobusie czekali na decyzję Inspektora Nadzoru Budowlanego, czy mogą wrócić do domu.
nadesłane

Wczoraj do zmroku gazownicy prowadzili tzw. szpilkowanie terenu i nie wykryli nieszczelność sieci instalacji gazowej. Ponieważ istniała taka obawa, linie nr 2 i 6 omijały wczoraj Babią Wieś. Jak nam przekazano, rzekomy wyciek gazu był... oparami z kanalizacji. Nie mniej, co godzinę prowadzone są pomiary kontrolne w miejscach pęknięć.
Dziś drogowcy podejmą decyzję, na jak długo ul. Babia Wieś będzie zamknięta oraz sprawdzą, czy ubytki w nawierzchni da się usunąć w jeden dzień.
Do tematu wrócimy.

AKTUALIZACJA, 20 listopada, godz. 11:10: Jak poinformował nas Adam Dudziak, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Bydgoszczy, zarząd dróg jeszcze dziś będzie odkrywał nawierzchnię i sprawdzał, jakie są zniszczenia. Dziś zapadnie również decyzja w sprawie ewentualnego przywrócenia ruchu tramwajowego przez Babią Wieś.
Drogą tą wiedzie jedyny dojazd na budowę, która prowadzona jest w pobliżu. Ciężki sprzęt również nie może więc tam dojeżdżać.
Wkrótce okaże się, czy budynek zostanie wyłączony z użytkowania w całości czy w części. Na miejscu jest inspektor nadzoru budowlanego i policja. Rozmawiają z mieszkańcami. - Nie wszyscy lokatorzy chcą opuścić ten budynek - zdradza dyrektor Adam Dudziak.

Justyna Tota

Z lokalnymi mediami współpracuję od kilkunastu lat. Od samego początku w redakcji „Expressu Bydgoskiego” miałam możliwość rozwijać się dwutorowo – jako reporter i jako edytor, co jest zgodne z moim wykształceniem. Pierwsze szlify przydały mi się w prowadzeniu bezpłatnego tygodnika informacyjnego „7 Dni Bydgoszcz”, wydawanego przez Express Media w latach 2008-2009. W ostatnich latach skupiam się głównie na wydarzeniach kulturalnych. Bez względu jednak na to, w jakiej dziedzinie przychodzi podejmować mi temat, to człowiek jest zawsze w centrum uwagi.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.