Ałła Pugaczowa. Wiecznie młoda primadonna rosyjskiej piosenki, szczęśliwa z piątym mężem, który wybudował dla niej zamek

Czytaj dalej
Fot. eastnews
Ireneusz Dańko

Ałła Pugaczowa. Wiecznie młoda primadonna rosyjskiej piosenki, szczęśliwa z piątym mężem, który wybudował dla niej zamek

Ireneusz Dańko

Starsi pamiętają ją z występu w Sopocie i szlagieru „Wsio mogut koroli” (Królowie wszystko mogą). W Rosji ten tytuł mógłby brzmieć „Wsie możet Ałła”. Niemal pół wieku króluje na rosyjskiej estradzie. I przeciwnie do bohaterów swojej piosenki, którzy nie mogli brać ślubów z miłości, zrobiła tak aż pięć razy.

Perfumy, odzież, radio, teatr i nieco zachrypnięty, trzyoktawowy głos. To wszystko w Rosji ma jedną markę - Ałła Pugaczowa. Nawet program telewizyjny, znany na świecie jako „The X Factor”, zmienił tam dużą literę X na A, od imienia gwiazdy i jurorki.

W ostatnim półwieczu nie znajdziemy drugiej tak popularnej i wpływowej Rosjanki. Nikt tam nie zaśpiewał i nie nagrał pół tysiąca piosenek. 250 milionów sprzedanych płyt stawia ją w jednym szeregu z Presleyem i Beatlesami.

Legenda

Dla Rosjan Pugaczowa to po prostu Primadonna. Tak zwykle ją nazywają. Sama mówi o sobie, że jest „kobietą, która śpiewa”. Nawiązuje w ten sposób do kinowego hitu z końca lat 70. XX w., w którym zagrała siebie i który stała się przepustką do sławy (obejrzało go 55 mln widzów, a Pugaczową uznano za najlepszą aktorkę 1979 r. w ZSRR). Choć w 2009 r. przestała koncertować, wciąż zwycięża w rankingach popularności rosyjskich artystów.

W tym samym rankingu wysoko plasują się również: 49-letnia Kristina Orbakaitė, córka Ałły z pierwszego małżeństwa, Filipp Kirkorow, jej czwarty mąż oraz jej numer piąty - Maksim Gałkin.

Supergwiazdą stała się w czasach ZSRR. Dziś jest żywą legendą. Wiosną zeszłego roku - na 70. urodziny Primadonny - przez cały kraj przeszła wielka fala uwielbienia. Media pełne były życzeń od tuzów rosyjskiej kultury. Ścigano się, kto więcej przypomni piosenek, programów i filmów z jej udziałem.

Wielkie jubileuszowe fety odbyły się w Moskwie i Mińsku. Bilety w cenie do 70 tys. rubli (kilka tys. zł) na pierwszy od 10 lat koncert Pugaczowej (17 kwietnia 2019 r., dwa dni po urodzinach) rozeszły się w parę godzin. Tłum chętnych przed kasami gromadził się już w nocy.

Z urodzinowego koncertu w stolicy Białorusi Pugaczowa wróciła z Orderem Przyjaźni Narodów od jej wielkiego miłośnika - prezydenta Łukaszenki. Zastanawiano się przy tej okazji, dlaczego nie dostała żadnego odznaczenia od Putina, który wcześniej nie żałował jej nagród i wyróżnień. Niektórzy podejrzewali, że to reakcja Kremla na żarty jej obecnego męża - satyryka i prezentera telewizyjnego. Gałkin krytykował cenzurę w państwowej telewizji, wspierał ludzi prześladowanych przez władze. W sieci zobaczyć można jego parodię rozmowy Łukaszenki i Putina.

- Ludzie myślą już, że to nie stanowisko, lecz samo stanowisko nazywa się Putin - żartował z prezydenckiego urzędu.

- Człowiek, który nie ma żadnego stanowiska, może żartować sobie, jak mu wygodnie - odparł Putin, zapytany o komentarz.

Sama Pugaczowa w dawnym ZSRR i we współczesnej Rosji stara się żyć w zgodzie z władzami na Kremlu. W młodości należała do Komsomołu, jeździła na propagandowe występy, jak większość artystów radzieckich. Rzadko angażowała się wprost w politykę. W 2008 r. oficjalnie poparła Putina w wyborach prezydenckich, a w 2012 - Michaiła Prochorowa, miliardera i playboya, który bez powodzenia próbował konkurować o najwyższy urząd w Rosji. Niektórzy podejrzewali, że zrobiła to dla pieniędzy, ona zaprzeczała. Twierdziła, że to przysługa dla przyjaciela.

Arlekino

Jej życie zmieniło zdobycie Grand Prix Międzynarodowego Festiwalu Piosenki „Złoty Orfeusz” w Bułgarii. 26-letnia mało znana wtedy Pugaczowa wygrała tam w 1975 r. z piosenką „Arlekino”, która stała się wielkim przebojem w ZSRR i krajach bloku socjalistycznego. Trzy lata później, już jako gwiazda, pojawiła się na 2. Festiwalu Interwizji w Sopocie. Otrzymała główne trofeum - Bursztynowego Słowika za brawurowo wykonaną piosenkę „Wsio mogut koroli”. Śpiewa w niej o królu, który wszystko może, z wyjątkiem jednego: ożenku z miłości. Zamiast ukochanej, pięknej pasterki gęsi, musi poślubić brzydką kandydatkę z innego królewskiego rodu.

W przeciwieństwie do bohatera swojego przeboju, Pugaczowa, caryca i królowa rosyjskiej piosenki, aż pięć razy brała ślub. Zawsze, jak podkreśla - z miłości. Choć czasem, co też przyznaje - głupiej i naiwnej. Plotkarskie media w Rosji od lat rozpisują się o jej prywatnym życiu. A trzeba przyznać - jest o czym. Kariera artystyczna piosenkarki splata się z jej kolejnymi romansami, ślubami i rozstaniami. Ona sama, krewni, znajomi, mężowie, kochankowie chętnie dzielą się wspomnieniami.

Urodziła się 15 kwietnia 1949 r. w Moskwie. Ojciec kierował po wojnie fabryką obuwia, matka zajmowała się domem. Oboje lubili muzykę i teatr, toteż Ałła trafiła do szkoły muzycznej.

Pierwszy ślub wzięła jako 20-latka. Męża - Mykołasa Orbakasa - poznała, starając się o staż śpiewaczki w Państwowym Uniwersytecie Cyrkowej i Estradowej Sztuki. Znajoma Cyganka miała jej wcześniej wywróżyć, że poślubi pierwszego mężczyznę, którego tam spotka. Orbakas był artystą cyrkowym. Razem występowali. Pobrali się po pół roku znajomości.

Po latach opowiadał, że Ałła nakłoniła go do oświadczyn, kiedy czekali na pociąg w metrze.

1,5 roku później urodziła się ich córka - Kristina. Dziecko wychowywali głównie dziadkowie, Ałła z mężem podróżowali, coraz częściej dochodziło do kłótni. Rozstali się po czterech latach.

Rozwód nie zahamował artystycznej aktywności Pugaczowej. Związała się też z Witalijem Krietiukom. Przystojny, męski - kierował zespołem, w którym była solistką. Aranżował jej piosenki, wspierał znajomościami. Wkrótce jednak Ałła przeniosła uczucia na Pawła Słobodkina, szefa najpopularniejszego wtedy radzieckiego zespołu wokalno-muzycznego - Wiesiełyje Riebiata. Została jego wokalistką i odeszła od Krietiuka. Ten mocno to przeżył, wdał się w nielegalne interesy, wylądował w więzieniu.

Zmiana się opłaciła. To Słobodkin załatwił z urzędnikami zarządzającymi sowiecką estradą, że 26-letnia wokalistka będzie reprezentować ZSRR na prestiżowym festiwalu Złoty Orfeusz w Bułgarii. Mimo to ich drogi rozeszły się już następnego roku. Słobodkin i reszta zespołu nie potrafili się pogodzić z tym, że Ałła stała się gwiazdą, a oni zeszli na dalszy plan.

Minęło parę miesięcy, Pugaczowa zaczęła solową karierę. Za radą nowo poznanego przyszłego drugiego męża - reżysera Aleksandra Stefanowicza - stworzyła wyrazisty, sceniczny wizerunek. Podczas koncertów łączyła śpiew z grą aktorską, ubierała się oryginalnie jak na sowieckie realia. Stefanowicz był oczarowany temperamentem rudowłosej piosenkarki. Opowiadał o ich pierwszym spotkaniu w restauracji. Rozcięła sobie palec i odcisnęła krew w jego notatniku, pisząc „To krew Ałły Pugaczowej, określcie moją grupę w wolnym czasie”.

Nowo narodzona gwiazda radzieckiej piosenki mieszkała wtedy w kilkunastometrowym mieszkaniu z matką i córką. To Stefanowicz, posiadacz jednego z nielicznych mercedesów w komunistycznej Moskwie, pokazał jej luksusowe życie. Wkrótce przeniosła się do niego z córką, ku rozpaczy byłego męża. Zagrała też w jego filmie.

Gdy Stefanowicz szykował drugi obraz z jej udziałem, wybuchł skandal. Pugaczowa gwiazdorskim zachowaniem na planie miała zrazić ekipę filmową, która odmówiła z nią pracy. Doszło do małżeńskiej awantury. W furii Ałła rozbiła szyby w jego samochodzie. Ten zrewanżował się, dając główną rolę piosenkarce Sofii Rotaru, największej rywalce Pugaczowej. Tego nie mogła mu wybaczyć. Do dziś nie utrzymują kontaktów.

Trzeciego męża nie szukała daleko. Jewgienij Bołdin był jej impresariem, dyrektorem koncertowym.

- Żenia, powinniśmy żyć razem - wspomina jej słowa, które usłyszał, gdy wracali z koncertu w Charkowie. W pierwszej połowie lat 80. była u szczytu popularności, zapełniała największe stadiony. Bołdin wspomina, że jeden z wielbicieli chciał dostać się z dachu na jej balkon, ale spadł i się zabił.

Duety

Dojście do władzy Gorbaczowa zmieniło życie w ZSRR. Pieriestrojka i głasnost sprawiły, że do głosu doszło młode pokolenie, które od estradowych popisów Pugaczowej wolało zakazywaną dotychczas muzykę rockową.

Popularność Ałły dodatkowo spadła w 1987 r., po incydencie w Leningradzie (dziś Sankt Petersburg). Wywołała tam awanturę, bo nie dostała ulubionego, hotelowego pokoju. Media, które nie kontrolowała już cenzura, krytykowały rozkapryszoną piosenkarkę. Wydawało się, że jej gwiazda zgaśnie. Ałła wyczuła jednak zmianę. Zaczęła spotykać się m.in. ze zbuntowanymi muzykami, którzy na fali pieriestrojki stawali się gwiazdami. Popowe szlagiery zastąpiła mocniejszym, rockowym brzmieniem. Estradowe suknie zamieniła na skórzane kurtki i mini spódnice.

Małżeństwo z impresariem nie przeszkodziło jej związać się z młodszym o sześć lat piosenkarzem Władimirem Kuzminem. Wspólnie jeździli na koncerty, nagrywali piosenki. Romans nie trwał długo, muzyk zostawił ją dla innej. W wieku 42 lat Ałła została babcią i nawiązała nowy romans, tym razem z 12 lat młodszym rockmanem Siergejem Cziełobanowem. Zakochana Ałła brała go w trasy koncertowe i promowała w telewizji. Poddała się też operacjom plastycznym w Szwajcarii, które o mały włos nie przypłaciła życiem, kiedy wdała się infekcja. Mąż, z którym formalnie wciąż była w związku, dowiadywał się o wszystkim z mediów.

Dopiero po kilku latach rozstała się z Cziełobanowem, wcześniej próbując go wyciągnąć z alkoholowego i narkotykowego nałogu. Pojawił się nowy, jeszcze młodszy partner - Filipp Kirkorow. Urodziwy Bułgar podziwiał „ciocię Ałłę” już jako dziecko. Aby zdobyć jej uczucia, przysłał jej bukiet ze 113 róż.

Ałła uległa. Na ślub zgodę wydał patriarcha rosyjskiej cerkwi, uznając, że dwa wcześniejsze, świeckie małżeństwa Ałły nie stanowią przeszkody.

Media śledziły każdy krok młodej pary. Na fali popularności Pugaczowa sprzedawała buty pod swoim nazwiskiem i założyła radio „Ałła”. Cały czas marzyła o urodzeniu drugiego dziecka. W końcu ogłosiła, że zaszła w ciążę. Powstała nawet piosenka „Maleńki sekret miłości”. Ale poroniła. Mocno to przeżyła. Z mężem zaczęli się od siebie oddalać.

W 2001 r. poznała za to piątego męża, Maksima Gałkina. Zaiskrzyło. Jeszcze w tym samym roku nagrali piosenkę i teledysk „Bądź albo nie bądź”, w którym ona wciela się w kobietę-wampa uwodzącą partnera o chłopięcej urodzie.

Gdy mąż w 2004 roku dostał pozew o rozwód, zagroził samobójstwem. Pugaczowa się nie przejęła. Dziś mówi, że ślub z Kirkorowem był największym błędem w jej życiu. Co nie przeszkadza im przyjaźnić się i występować razem w programach telewizyjnych. On niezmiennie powtarza, że wciąż kocha Ałłę. Ona żartuje z niego.

Szczęście rodzinne

Wielu w Rosji sądziło, że romans Pugaczowej i Gałkina to sposób na przyciągnięcie uwagi. Inteligentny, sympatyczny komik potrafił nie tylko ją rozkochać, ale i rozbawić. - Mnie z nim wesoło - miała wyznać koledze.

Przyjaciele mówią, że nigdy nie widzieli Ałły tak szczęśliwej. Wygląda bardzo dobrze, co wielu tłumaczy operacjami plastycznymi. Pugaczowa twierdzi, że młodzieńczą formę odziedziczyła po przodkach. Co innego mówią w mediach chirurdzy plastyczni, wymieniając wiele operacji, którym musiała się poddać, w tym odsysanie tłuszczu z różnych części ciała, korekcję nosa, lifting, modelowanie twarzy.

Z Maksimem pobrali się w 2011 r. Były mąż - Kirkorow tego samego roku został ojcem córki, której dał na imię Ałła Wiktoria, a w następnym doczekał się syna. Dzieci urodziła mu surogatka. Kim jest matka, nie ujawnia. Wiadomo, że po rozwodzie Kirkorow nie związał się z żadną kobietą.

Ałła również doczekała się upragnionego dziecka. A nawet dwóch. W wieku 64 lat została matką bliźniaków. Nie mogła sama ich urodzić, więc zrobiła to surogatka, która przyjęła do swojej macicy jej komórkę jajową zapłodnioną przez obecnego męża. Tak twierdzą szczęśliwi rodzice dziś siedmioletnich dzieci - Lizy i Gariego.

Syn jest łudząco podobny do Gałkina, córka-blondynka do Pugaczowej. W opiece nad dziećmi pomagają nianie. Gałkin publikuje na Instagramie rodzinne filmy. Można zobaczyć, jak bawią się z dziećmi, jedzą, gotują, sprzątają. Kiedy bliźnięta miały cztery lata, Pugaczowa ponownie wzięła ślub w cerkwi - tym razem z Gałkinem.

Rodzinną idyllę tylko raz, dwa lata temu, zakłócił były kochanek Pugaczowej - Cziełobanow. Nagle oświadczył, że to on jest ojcem bliźniąt. Twierdził, że gdy byli razem, oddał swój „materiał biologiczny” do zamrożenia. Gałkin zbył to żartami. Piosenkarka tego nie komentowała, ale zrobiła awanturę dziennikarzowi, który to opublikował. Niedługo potem Cziełobanow wycofał się ze swoich słów.

Pugaczowa z mężem należą do wpływowej elity kraju. Piosenkarka jeździ rolls-roycem i maybachem. Para mieszka pod Moskwą, gdzie Gałkin wybudował dom-zamek. Przypomina warownię rodem z Disneylandu. Sześć pięter, wielka baszta, wieżyczki, wewnętrzny basen, sala sportowa, teatralna, podziemny garaż. Wszystko bogato zdobione, nawet winda.

Piosenkarka spędza tam większość czasu, szczególnie teraz w pandemii. Na każdym kroku okazuje swoje uczucia mężowi. On nie pozostaje dłużny. W zeszłym roku osobiście poprowadził wielki, jubileuszowy koncert „Podarunek dla Ałły”, na którym wystąpiły największe rosyjskie gwiazdy. Sam zaśpiewał jej pierwszy przebój „Arlekino”.

- Król ojczystej estrady, autor najskromniejszego show „Ja i ja plus ja” - zapowiadał występ Kirkorowa. Ten z uśmiechem przyjmuje żarty swojego następcy u boku Pugaczowej.

- Jej nie można nie kochać, jej nie można ubóstwiać! Mnie się wydaje, że ja dalej jestem z nią w małżeństwie - powtarza w wywiadach.

Piosenkarka podkreśla, że najważniejsza jest dla niej teraz rodzina, dzieci. - Chcę zdążyć wychować je na dobrych, mądrych i wykształconych ludzi - powtarza. Byli mężowie nie szczędzą jej komplementów.

- Boże drogi, dziękuję, że tylko dwóch wyszło. Życzę wam szczęścia chłopcy - skomentowała podczas jednego z jubileuszowych koncertów duet Kirkorowa i jego poprzednika Bołdina. Przy okazji pomyliła ich małżeńską „numerację”.

Od lat każdą pierwszą niedzielę wiosny obchodzi jako dzień żółtych kwiatów. Zaprasza wtedy najbliższych znajomych do restauracji, śpiewają razem jej piosenki. Goście przychodzą z bukietami jej ulubionych żółtych róż. Wtajemniczeni mówią, że wspomina w ten sposób swoją pierwszą miłość do kosmonauty Germana Sołowiowa. Miała się zakochać w nim, gdy jako nastolatka pojechali razem z radiową grupą agitacyjną na Syberię. Jej wybranek był już żonaty, nie chciał rozstać się dla początkującej piosenkarki. Pugaczowa nigdy o nim publicznie nie mówiła. Kiedy zmarł w 2006 r., przyszła nieoczekiwanie na pogrzeb. Stała z dala od wdowy i jego rodziny.

- Maksim to moja ostatnia miłość - powtarza z przekonaniem.

Ireneusz Dańko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.