400 zakażonych z Wielkopolski nie wie skąd, od kogo i gdzie zakaziło się koronawirusem. Czy sytuacja wymyka się spod kontroli?

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Marta Danielewicz

400 zakażonych z Wielkopolski nie wie skąd, od kogo i gdzie zakaziło się koronawirusem. Czy sytuacja wymyka się spod kontroli?

Marta Danielewicz

W walce z epidemią koronawirusa najprostszą i najskuteczniejszą metodą jest póki co izolacja osób zakażonych. By jednak miało to sens, trzeba ustalić każdorazowo źródło zakażenia, by łańcuch epidemiologiczny pozostawał nieprzerwany. Okazuje się jednak, że tylko w Wielkopolsce jest ponad 400 osób, u których stwierdzono koronawirusa, a które nie wiedzą skąd i od kogo mogły się zarazić. Czy tracimy kontrolę nad epidemią?

W Wielkopolsce do tej pory (stan na 22 kwietnia, godz. 10) odnotowano 1097 przypadków zakażeń koronawirusem. Wśród osób zakażonych aż 408 jest takich, przy których służby sanitarne i medyczne i nie ustaliły źródła zakażenia SARS-CoV-2.

Ta liczba dramatycznie wzrasta. Jeszcze w poprzedni piątek chorych o nieustalonym źródle zakażenia było o sto mniej.

Czytaj: Co czwarty chory na COVID-19 w Wielkopolsce jest z Krotoszyna. Krotoszyn stał się centrum epidemii w regionie

- Takich przypadków odnotowano najwięcej w powiecie kaliskim - 115 osób oraz w powiecie krotoszyńskim - 79 osób

- mówi Ewelina Suska, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologiczna w Poznaniu.

To właśnie na południu Wielkopolski zakażeń jest najwięcej.

Chorych o nieustalonym źródle zakażenia coraz więcej. Tracimy kontrolę nad epidemią?

Ministerstwo Zdrowia od początku wybuchu epidemii koronawirusa w Polsce podkreśla, że izolacja jest najprostszą, ale jednocześnie najbardziej skuteczną metodą walki z koronawirusem.

Trzeba jednak wiedzieć, kto jest zakażony i od kogo mógł się zakazić. Naukowcy podkreślają, że tylko dzięki dobrej identyfikacji realnie możemy walczyć z chorobą COVID-19, dopóki nie ma szczepionki czy leku.

Czytaj: - Testy i izolacja to jedyne dostępne metody walki z koronawirusem - mówi prof. Marek Karczewski

- Izolacja - musimy zachować właściwy dystans i nosić maseczki. Identyfikacja - będziemy coraz lepiej starali się opanować sztukę badania, kto z kim miał kontakty - zapowiadał premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej 16 kwietnia.

Okazuje się, że skuteczna identyfikacja jednak szwankuje.

- Jeżeli przestajemy śledzić łańcuch zakażeń, kto od kogo mógł się zarazić, to oznacza, że sytuacja wymyka nam się spod kontroli. Do tej pory najważniejszym działaniem było wyłapanie jednego zakażenia bardzo szybko i następnie śledzenie osób z kontaktu i poddawanie ich kwarantannie - mówi Tomasz Ozorowski, mikrobiolog, były prezes Stowarzyszenia Epidemiologii Szpitalnej i przewodniczący Zespołu Kontroli Zakażeń Szpitalnych. - Jeżeli teraz nie jesteśmy w stanie odtworzyć łańcucha zachorowań, skąd to się wzięło to oznacza, że sytuacja jest słabo kontrolowana.

Problem z identyfikacją zakażeń w całej Europie

Problem z identyfikacją nie dotyczy tylko Polski. Poprzez lawinowy wzrost zachorowań we Włoszech czy Hiszpanii stracono kontrolę nad tym, kto mógł zakażać.

- W większości krajów są przypadki, których źródło zakażenia jest niewiadome i gdzie służby medyczne nie do końca zajmują się już ustalaniem źródła zachorowania. W przypadku stwierdzenia zachorowania zakażonego pacjenta poddaje się izolacji i poszukuje osób z kontaktu. To jest główne nasze działanie

- mówi Tomasz Ozorowski.

Koronawirusem zakazić się można z powietrza?

Pierwsze wywiady epidemiologiczne z zakażonymi lub osobami, które są w grupie ryzyka, przeprowadzają służby sanitarne. W rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" przyznają, że niektóre powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne, gdy nastąpił gwałtowny wzrost zakażeń, przestały szczegółowo dopytywać chorych o możliwe źródło zakażenia, zakładając, że koronawiursa można dziś złapać wszędzie.

Czytaj: Pracownicy sanepidu to nie lekarze rodzinni. Nie zdiagnozują COVID-19 - mówi dyrektor poznańskiego sanepidu

- Nie ma możliwości złapania wirusa z powietrza. Te osoby musiały mieć kontakt z osobą zakażoną, albo z osobą z objawami, albo, niestety z osobą bez objawów - odpowiada Tomasz Ozorowski.

Odmiennego zdania jest prof. Iwona Mozer-Lisewska, która podkreśla, że nie ma stuprocentowej pewności, że koronawirusa można przenosić tylko drogą kropelkową.

- Zwłaszcza na początku epidemii przypuszczano, że muszą być też inne drogi rozprzestrzeniania się tego wirusa. Nie możemy więc dziś wykluczyć, że do zakażeń może dojść np. drogą powietrzną lub fekalno-oralną – mówi ordynator oddziału zakaźnego w szpitalu miejskim im. Strusia w Poznaniu (dziś szpitala jednoimiennego zakaźnego).

Powszechne testy zakończyłyby epidemię?

Profesor Mozer-Lisewska podkreśla, że służby medyczny za każdym razem starają się ustalić źródło koronawirusa.

- Czasami jednak zakażony mógł mieć przejściowy kontakt z osobą, która bezobjawowo przechodzi COVID-19. Wówczas to jest praktycznie nie do wykrycia

– mówi.

Polecamy: Służby medyczne powinny mieć wykonywane testy na koronawirusa? Przykład ratownika z Szamotuł wskazuje, że mogą zakażać, nie wiedząc o tym

Mozer-Lisewska uważa, że testy dostępne dla wszystkich z pewnością pomogłyby przy identyfikacji zakażonych.

- Oczywiście, sytuacją optymalną byłoby wykrycie wszystkich źródeł. Prowadzimy szeroko zakrojone dochodzenie łańcucha epidemiologicznego dążąc do ustalenia źródła, w czym mogłoby pomóc powszechne robienie testów. Wówczas moglibyśmy przewidzieć nawet koniec epidemii – dodaje.

Marta Danielewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.