Małgorzata Pieczyńska

Czy pomysł zakazu wjazdu samochodów w rejon szkół byłby realny w Bydgoszczy?

Przy Szkole Podstawowej nr 32 przy ul. Bałtyckiej, by dzieci mogły bezpiecznie wejść do budynku szkoły, w ubiegłym roku ustawiono szlaban. Fot. Dariusz Bloch Przy Szkole Podstawowej nr 32 przy ul. Bałtyckiej, by dzieci mogły bezpiecznie wejść do budynku szkoły, w ubiegłym roku ustawiono szlaban.
Małgorzata Pieczyńska

Pomysł z zakazem wjazdu samochodów w pobliże szkół, który zastosowano w Wiedniu, nie wszystkim bydgoszczanom się podoba. Czy mieście nad Brdą miałby szansę na realizację?

W stolicy Austrii projekt „Schulstrasse” - „Ulica szkolna” pilotażowo wprowadzono w rejonie jednej ze szkół. W dni robocze w godz. 7.45 - 8.15 obowiązywał tu zakaz wjazdu pojazdów mechanicznych. Aby go skutecznie egzekwować, oprócz odpowiedniego oznakowania, ustawione też barierki. Efekty są na tyle dobre, że rozwiązanie przyjęto na stałe, a jego realizacją zainteresowanych jest kolejnych 20 szkół.

Szczegóły projektu chcą poznać niektóre polskie miasta np. Kraków, Poznań czy Łódź. A Bydgoszcz?

- Nie rozważamy takiego zakazu - mówi Krzysztof Kosiedowski, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy. - Stosujemy wiele rozwiązań, które mają poprawić bezpieczeństwo w okolicach szkół. Przy okazji modernizacji ul. Pijarów przy szkole powstała zatoka. To rozwiązanie typu „kiss and ride”(„pocałuj i jedź”). Co roku wiosną w pierwszej kolejności przy szkołach i placówkach kulturalno-oświatowych odmalowywane są pasy. W niektórych miejscach np. na ul. Nakielskiej i Jagiellońskiej na wysokości Pałacu Młodzieży zamontowaliśmy piktogramy na jezdni, informujące kierowców, że zbliżają się do przejścia, gdzie są dzieci. Instalujemy także mikroprogi, sygnalizację świetlną wymuszającą na przycisk, ustawiamy barierki, by uczniowie nie wybiegali bezpośrednio ze szkół na ulicę. Działań jest znacznie więcej.

Zamknięcie ulic przy szkołach spowodowałoby obciążenie tych sąsiednich, które teraz rozładowują ruch. Powstałyby zatory

W ubiegłym roku w Polsce sprzedano pół miliona nowych samochodów. To rekord w Europie. W Bydgoszczy na 1000 mieszkańców przypada 600 aut.

- Zamknięcie ulic przy szkołach spowodowałoby obciążenie tych sąsiednich, które teraz rozładowują ruch. Powstałyby zatory - twierdzi Krzysztof Kosiedowski.

Choć w Bydgoszczy takie rozwiązanie nie obowiązuje, to już zmotoryzowani rodzice krytykują pomysł.

- Właśnie po to dowożę córkę do szkoły, żeby dotarła tam bezpiecznie - mówi pani Anna, mama 8-letniej Kasi. - Jeśli nie mogłabym na chwilę zatrzymać się przed szkołą, to byłyby duży kłopot, bo na osiedlowych ulicach brak miejsc postojowych.

Wątpliwości ma też Szymon Róg, bydgoski radny PiS. - Nie jestem przekonany, czy taki zakaz nauczyłby dobrych nawyków zmotoryzowanych rodziców - mówi. - Nie słyszałem ostatnio o żadnych wypadkach w pobliżu bydgoskich szkół. Większy problem to doświetlenie przejść dla pieszych, które są przy szkołach.

Jednak niektórzy dyrektorzy szkół chwalą pomysł.

- U nas przed godz. 8 jest istny koszmar - przyznaje Arletta Popławska, dyrektorka SP nr 32 przy ul. Bałtyckiej. - Nawet pracownicy szkoły mają problem z wjazdem na teren szkoły, bo tyle podjeżdża aut. Dzieci czasem przeciskały się wśród nich, by wejść do budynku szkoły. Stąd w ubiegłym roku, by samochody nie wjeżdżały aż pod same schody, zainstalowaliśmy szlaban. Niektórzy rodzice buntowali się, ale dla mnie priorytet to bezpieczeństwo uczniów. Ono musi brać górę nad wygodą rodziców. Choć wiem, że taki zakaz byłby dla nich dużą niedogodnością.

Jak przyznaje Arletta Popławska, jeśli byłaby możliwość uspokojenia ruchu w rejonie szkoły, to jest na tak.

- W pobliżu naszej placówki są dwa przejścia dla pieszych, w tym jedno z agatką - mówi dyrektorka. - Uczymy dzieci jak bezpiecznie przechodzić przez pasy, ale i tak przy okazji remontu ul. Bałtyckiej bardzo zabiegałam, aby w pobliżu szkoły zrobić dwa progi zwalniające

Wiedeński pomysł pozytywnie ocenia Paweł Górny, przewodniczący Stowarzyszenia Społeczny Rzecznik Pieszych.

- Płynie z niego wiele korzyści - mówi. - Jak pokazał ten przykład nie tylko przy szkole zrobiło się bezpieczniej, bo dzieci nie musiały już poruszać się wśród sznuru aut, ale także więcej uczniów docierało do szkoły pieszo, na hulajnodze, czy rowerze. Sprzyjało to walce z otyłością wśród dzieci, a więc poprawie ich zdrowia i integracji społecznej. Przy okazji uczniowie poznawali okolicę szkoły, której często nie znają, skoro są dowożeni pod same drzwi szkoły. Mniejszy ruch pojazdów to także czystsze powietrze. Myślę, że warto ten pomysł przedyskutować. Okazja będzie w maju, bo zaprosiliśmy do Bydgoszczy gości z Wiednia.

Małgorzata Pieczyńska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.